Re-premiera filmu „Pan Tadeusz” w Warszawie i Wilnie

Wielkie powroty

W przededniu tegorocznych obchodów Święta Niepodległości Polski na wielki ekran – po 84 latach – powróciła legendarna superprodukcja filmowa nieśmiertelnego dzieła Adama Mickiewicza „Pan Tadeusz”.

Na premierze filmu, wyreżyserowanego przez Ryszarda Ordyńskiego w 1928 roku i wyemitowanego z okazji 10-ej rocznicy Odzyskania przez Polskę Niepodległości, obecni byli prezydent Ignacy Mościcki, Marszałek Józef Piłsudski. A ponieważ oryginalny film trwał pięć godzin, w pewnym momencie Marszałek Józef Piłsudski miał powiedzieć: „Coś długo trwa ten film…”

Symboliczny wymiar

Re-premiera „Pana Tadeusza”, skróconego o co najmniej trzy godziny, objęta honorowym patronatem prezydenta RP Bronisława Komorowskiego, wcale się nie przedłużyła. I na pewno nie tylko z uwagi na przypadające święto, dla wielu miała w pełni symboliczny wymiar. Wpatrzeni w ekran widzowie chłonęli i podziwiali rozpościerające się widoki. Obrazki Andriollego ożyły i niepotrzebne były słowa, aby odczytać przesłanie Wieszcza, bo wzruszająca, pasjonująca gra aktorów kina niemego, autentyczna sceneria, genialna muzyka Tadeusza Woźniaka – wykonywana na żywo w warszawskim kinie „Iluzjon” – mówiły za siebie…

Utwór, który wyrósł z tęsknoty do Ojczyzny, na wygnaniu w Paryżu, napisany po klęsce Powstania Listopadowego zawsze wzbudzał szczególne uczucia patriotyczne Polaków. Poprzez „ostatni zajazd na Litwie” Adam Mickiewicz odbywa wędrówkę myślową do „kraju lat dziecinnych” i w okresie stagnacji chce odrodzić narodowowyzwoleńczego ducha. Przenosi czytelnika do okresu walk napoleońskich, do postaci samego Napoleona, z którym Polacy wiązali tak wielkie nadzieje. Te myśli, wiarę i nadzieję przyzagrodowej szlachty udało się poecie dobitnie pokazać i, być może, przekazać także współczesnemu odbiorcy.

Bo „Pan Tadeusz” jest ciągle aktualny, szczególnie w trudnych sytuacjach społecznych i politycznych, kiedy duch polskości i wiary w lepsze jutro powinien ponownie być wskrzeszony.

Unicum sztuki filmowej i… rekonstrukcji

Przyjemność oglądania niemej ekranizacji epopei narodowej jednocześnie w Warszawie i Wilnie zawdzięczamy pomysłodawcom takiej podwójnej prezentacji – Pawłowi Śmietance, restauratorowi filmu i Janowi Wierbielowi, operatorowi „Wilnoteki” i zespołowi polskiego portalu na Litwie, także Instytutowi Polskiemu w Wilnie, Filmotece Narodowej, spółce „Nitrofilm” oraz Domowi Kultury Polskiej, zaangażowanym w organizację całego przedsięwzięcia. Na słowa szczególnego uznania zasługują wybitni specjaliści Filmoteki Narodowej, którzy zniszczonym przez czas taśmom celuloidowym przywrócili drugie życie. To, co stworzyli, zdaniem prof. Tadeusza Kowalskiego, dyrektora Filmoteki Narodowej, jest efektem żmudnej rocznej pracy i bardzo nowoczesnej technologii.

- Reżyser miał świadomość trudnego zadania, jakim było przeniesienie wielkiego dzieła na ekran. Ogromna odpowiedzialność spoczywała też na osobach, które podjęły się rekonstrukcji tego dzieła. Znalezione kopie były w bardzo złym stanie. W filmie są dwie sceny, których nie dało się odzyskać, gdyż ubytki były zbyt duże. Ale to nie jest wada materiału. Tak ma być zgodnie z regułami archiwistyki i konserwacji – zapewnił prof. Kowalski prezentując zrekonstruowanego w wersji 4K „Pana Tadeusza” w Warszawie.

Most z Warszawą

Wileńska publiczność, w gronie której był obecny także ambasador RP Janusz Skolimowski, wiceminister kultury Litwy Stanisław Widtmann, za pośrednictwem telemostu miała możliwość udziału w otwarciu kina „Iluzjon” – Muzeum Sztuki Filmowej w Warszawie. W latach 60-70 już ubiegłego stulecia właśnie na ekranie tego kina oglądano kultowe filmy, które szlifowały gusty koneserów kinematografii.

- Kino „Iluzjon” w Warszawie to wspaniałe miejsce. Pamiętam, że jako bardzo mały człowiek, przychodziłem tam najpierw z rodzicami, pózniej już sam, na stare, potem nowsze filmy. To kultowe kino i dobrze, że wraca na warszawskie salony – wspominał w sali DKP ambasador RP w Wilnie Janusz Skolimowski.

Re-premiera filmu i ponowne otwarcie legendarnego kina, które swoją obecnością zaszczycili przedstawiciele parlamentu polskiego, ludzie kultury, a wśród nich reżyser współczesnej wersji „Pana Tadeusza” Andrzej Wajda, było ważnym wydarzeniem kulturalnym nie tylko na miarę Warszawy, ale również całego kraju. Gdyż, jak podkreślił minister kultury i dziedzictwa narodowego RP, Bogdan Zdrojewski, otwarcie tego kina jest świadectwem szacunku do ważnej dla miasta przestrzeni, historii i ludzkich emocji.

- Po kilkudziesięciu latach tułaczki Filmoteka Narodowa oddaje do użytku centrum kultury filmowej, miejsce, w którym kino polskie będzie u siebie. Otwarte na bieżący i historyczny repertuar, polski, europejski i światowy – z dumą i radością oznajmił prof. Tadeusz Kowalski.

Ślady prowadzą do Wilna

O ile powrót „Iluzjonu” na mapę Warszawy jest kwestią mądrej, wyważonej decyzji, i wysiłku wielu osób, o tyle powrót filmu „Pan Tadeusz” graniczyć może poniekąd z cudem…

Na re-premierę filmu do Wilna z Wrocławia przybyła Agata Szkarłat, której przodkowie pochodzą z Wilna. Władysław Szkarłat, dziadek pani Agaty, przyjechał do grodu nad Wilią w latach 30-tych z zamiarem podjęcia studiów na Uniwersytecie Stefana Batorego. Studia ukończył i został nauczycielem przyrody i geografii. Pracował w wielu szkołach Wilna i Wileńszczyzny. W Wilnie poznał swą żonę, wilniankę Marię Szkarłat z Korejwów. Młoda rodzina zamieszkała przy ulicy Szkaplerznej. Tutaj przyszedł na świat ojciec pani Agaty, Jerzy. W roku 1945 Szkarłatowie musieli opuścić Wilno i przenieśli się do Wrocławia.

- Dziadek wywiózł ze sobą dwie tony książek i taką czarną skrzynkę… W Polsce kilkakrotnie się przenosił i wraz z nim wędrował księgozbiór oraz ta skrzynka.

W pewnym momencie chciałam zrobić porządki i segregując te książki, kolejne egzemplarze gazet, nagle moim oczom ukazało się kilkanaście zwojów taśmy, związanych starym sznurkiem. Nie byłam pewna, co tam jest. Pozwoliłam sobie odwinąć kawałeczek taśmy, potem jeszcze większy… Nie wierzyłam, że to są wersy „Pana Tadeusza”. I dopóki państwo z Filmoteki Narodowej nie potwierdzili tej informacji, nie wierzyłam, co to jest… – ze wzruszeniem o swym znalezisku opowiadała Agata Szkarłat.

Odkryte w czarnej skrzynce zwoje, do Filmoteki Narodowej trafiły w 2006 roku. To było wielkie odkrycie, ponieważ uważano, że film „Pan Tadeusz”, którego produkcja pochłonęła prawdopodobnie aż pół miliona złotych, został zniszczony.

Aż do 1939 roku pokazy filmu odbywały się często. Niestety, w czasie zawieruchy wojennej kopie zaginęły i dopiero w latach 50-tych natrafiono na ślad jedynie 40-kilkuminutowego fragmentu filmu. Sprowadzone z Wilna i przechowywane w rodzinie Szkarłatów taśmy, uzupełniły brakujące elementy tamtej kopii.

Po wielu latach film ponownie wrócił do Wilna, a wzruszeni widzowie powitali go głośnymi owacjami.

Irena Mikulewicz

Na zdjęciu: Agata Szkarłat zdradza „tajemnicę” czarnej skrzynki.
Fot.
Waldemar Dowejko

<<<Wstecz