Atomówka niepożądana

Wyniki wyborów sejmowych po I turze są rozstrzygnięte tylko w połowie (my, Polacy, mamy z czego się cieszyć). Zupełnie klarowne zdanie natomiast obywatele wypowiedzieli na temat budowy nowej siłowni atomowej na Litwie. Wyraźna bowiem większość (ponad 60 proc.) powiedziała „nie” nowej atomówce. Co gorsza, referendum jest ważne, ponieważ frekwencja wyniosła ponad 50 proc.

Rządzący liczyli pewnie po cichu, że do urn przyjdzie mniej wyborców, niż wymaga tego ustawa o referendach i, post factum, będzie można z triumfem odtrąbić jego nieważność. Stało się tymczasem inaczej. I mimo że referendum w tym przypadku ma tylko funkcję doradczą, to i tak jego wynik będzie powodował poważne bóle głowy u następcy premiera Kubiliusa. Żaden poważny polityk nie może przecież lekceważyć zdania większości aktywnych społecznie obywateli. Na dodatek twardego i ostatecznego poparcia dla projektu nie wyrazili jeszcze jego potencjalni partnerzy z Łotwy i Estonii, którzy z uwagą przyglądają się sytuacji politycznej sąsiada. Sądzę, że opinia mieszkańców Litwy wypowiedziana w referendum nie będzie dla nich bez znaczenia. Podobnie wykonawca, a zarazem i główny inwestor projektu firma Hitachi, będzie musiała zadać sobie pytanie, czy rozsądne jest inwestowanie w kraju, w którym większość obywateli taką inwestycję uważa za niepożądaną.

Trzeba też otwarcie przyznać, że konserwatyści, którzy buńczucznie zapowiadali, że podczas kampanii wyborczej ludziom wyjaśnią korzyści nowej atomówki i rozwieją wszelkie wątpliwości w jej materii, dali plamę. Czekałem bowiem na rozjaśnienia i już moja cierpliwość została nadwyrężona do granic, gdy dosłownie w przedostatni dzień przed głosowaniem listonosz przyniósł mi prospekt reklamowy „Svarbiausia informacija apie VAE”. Choć było już prawie po czasie, rozradowałem się. Radość jednak długo nie trwała. Gdy zajrzałem do środka, owszem znalazłem pochlebne opinie ekspertów na temat nowej atomówki, znalazłem niemało danych statystycznych dotyczących inwestycji. Nie było jednak ani pół zdania odpowiedzi na pytania, które najczęściej stawia opozycja w tej kwestii. Nie było, na przykład, wyjaśnienia, jak Litwa udźwignie całość kosztów, które zamierza wydać na energetyczną niezależność (czyli budowa nie tylko atomówki, ale i terminalu gazu skraplanego, łączy energetycznych itd.), czy jak poradzi sobie z regionalną konkurencją, która – być może – prąd ze swych siłowni atomowych będzie sprzedawać taniej. Same zresztą nadesłanie info w ostatnim możliwym terminie przed referendum wydaje się być nieprzypadkowe. Czyżby rządzącym zależało, by oponenci nie mieli czasu zadawać niewygodnych pytań?

Tak czy owak dzisiaj i tak już wiadomo, że problem nowej atomówki spadnie nie na głowę Kubiliusa, którego szanse na premierowską reelekcję są iluzoryczne, tylko przypadnie w spadku jego następcy. I jest to spadek nie do pozazdroszczenia...

Tadeusz Andrzejewski

<<<Wstecz