Nie będzie Castellucci pluł nam w twarz!

Narodowy Teatr Dramatyczny w najbliższą sobotę zamierza wystawić spektakl włoskiego reżysera Romeo Castellucci „O koncepcji twarzy Syna Bożego”. Używając w zdaniu powyżej słowa „spektakl” zżymałem się z bezradności, bo mimo bogactwa języka polskiego nie mogłem znaleźć jakiegoś odpowiedniego słowa do rynsztokowej sztuki, której kulminacją ma być obrzucanie ekstrementami i publiczne znieważanie na różne sposoby renesansowego obrazu Antonella de Messino „Zbawiciel Świata” przedstawiającego twarz Jezusa Chrystusa.

Kuria Wileńska głośno protestuje przeciwko obrazoburczej, znieważającej uczucia religijne chrześcijan sztuce i wzywa wiernych do obywatelskich akcji protestu w ramach dopuszczonych przez prawo. Natomiast Arunas Gelunas, minister kultury, którego resort jest organizatorem i głównym sponsorem międzynarodowego festiwalu „Sirenos” (właśnie w ramach festiwalu ma być wystawiony prowokacyjny spektakl), broni knajackiej sztuki powołując się na wolność słowa. – Każdy decyduje sam, co ma oglądać, a czego nie oglądać, jeżeli jest to sprzeczne z jego wartościami – argumentuje ignorancko minister.

Ministrowi kultury wypada zwrócić uwagę, że bronienie sztuki, która nie ma nic wspólnego z kulturą, jest tak naprawdę hołdowaniem prymitywizmowi. To tak, jakby minister kultury w co drugim zdaniu używał niecenzuralnych, powszechnie uznawanych za nieprzyzwoite słów i twierdził przy tym, że ma prawo do tego w ramach wolności wypowiedzi. A kto nie chce tego słuchać, bo to obraża jego estetykę, niech nie słucha. Porządek rzeczy, moim zdaniem, panie ministrze, w cywilizowanym społeczeństwie ma być inny. Ten, kto nie potrafi panować nad swymi najniższymi instynktami, ma problemy z percepcją dobra i zła, piękna i obleśności, nie musi być reżyserem albo ministrem. Jeżeli mimo swych „walorów” artystycznych jednak próbuje natrętnie, za wszelką cenę, pomijając ludzką przyzwoitość, zaistnieć jako reżyser, to w takich sytuacjach nieudacznikowi w sukurs musi przyjść prawo. Jeżeli, dajmy na to, kibol załatwia się w miejscu publicznym i kamery monitoringu zarejestrowały zdarzenie, to policja ma obowiązek wyegzekwowania prawa w stosunku do niefrasobliwego osobnika. Jeżeli niefrasobliwy reżyser jest jak niefrasobliwy kibol, to minister kultury, w którego gestii jest monitorowanie tego, co wystawia się na scenie podległego mu z urzędu teatru, musi być policjantem i wyegzekwować prawo w stosunku do reżysera. Na Litwie, gerbiamasis ministre, jak na razie nie odwoływano prawa, które zabrania obrażania uczuć religijnych osób wierzących.

Chyba jeszcze jesteśmy państwem prawa (mam taką nadzieję), by powstrzymać różnej maści niespełnionych reżyserów, których jedyną receptą na zaistnienie jest prowokowanie skandali.

– Możesz zabijać, gwałcić, grabić, a nawet spalić Rzym i winę zrzucić na chrześcijan – mówił Petroniusz do cesarza Nerona, tylko na litość Bożą nigdy więcej nie śpiewaj. Bo twój piskliwy głos obraża poczucie estetyki. Signore Romeo Castellucci, możesz być nawet Neronem, tylko nie bądź reżyserem.

Tadeusz Andrzejewski

<<<Wstecz