Drang nach Lietuvos Seimas
Niemiecka wioślarka Nadja Drygalla wycofała się z Igrzysk Olimpijskich w Londynie po tym, gdy wyszło na jaw, że jej partnerem jest niejaki Michael Fischer, lider jednego z neonazistowskich ugrupowań. Co prawda, sportsmenka publicznie odcięła się od poglądów swojego chłopaka, ale w mediach już wrzała dyskusja o tym, czy udział dziewczyny neonazisty w olimpiadzie nie jest przypadkiem sprzeczny z duchem igrzysk.
Warto zaznaczyć, że nikt Drygally z Londynu nie wyrzucał. Ostatecznie na opuszczenie wioski olimpijskiej zdecydowała się sama, „żeby nie być ciężarem dla drużyny”. Ale byli i wyrzuceni. Szwajcarski piłkarz oraz grecka trójskoczkini zostali z igrzysk wyproszeni po tym, gdy wykryto, że na twitterze umieścili rasistowskie wpisy.
Jak widzimy, neonazistowskie poglądy czy nawet samo zadawanie się z krzewicielami takich przekonań w krajach starej demokracji są dziś passé. Dyskredytują nawet sportowców, o politykach nie wspominając.
U nas, jak widać, panują inne obyczaje. Sygnatariusze Aktu Niepodległości, znani działacze Sajudisu, a też mniej wybitni, choć nie mniej rozpoznawalni politycy, szykują Drang nach litewski parlament w towarzystwie, które w innych państwach skazywałoby na ostracyzm. Zresztą łącząca cztery nieduże narodowe partyjki koalicja „Za Litwę na Litwie” budzi kontrowersje już przez samą nazwę – ściśle korespondującą z ulubionym hasłem rodzimych nacjonalistów: „Litwa dla Litwinów!”. Niepokój wzbudza też fakt, że czołówka z listy kandydatów nowej koalicji (co nie znaczy, że wszyscy) zwykła chadzać w czołówce coraz bardziej zuchwałych marszów faszyzującej litewskiej młodzieży. No i to, że dobrzy wujkowie Uoka, Songaila, Rudys czy Ozolas (że o ich własnych poglądach nie wspomnę) zawsze gotowi są polec w obronie nacjonalistycznych wilczków typu Panka, Kundrotas czy Čekutis. Cokolwiek szowinistycznego ci chlapną lub zbroją. Chociaż jakie tam z nich wilczki? Co z tego, że przedstawiają się jako „młodzi narodowcy”, gdy gołym okiem widać, że to spasione, wyleniałe i wredne (może sfrustrowane brakiem życiowych sukcesów) typy po czterdziestce, które prawdziwej młodzieży usiłują robić z mózgów buraczany budyń.
A propos Ričardasa Čekutisa. Dla mnie jego osoba oddaje sedno tej całej koalicji. Prezes Narodowego Centrum Litwinów (cokolwiek to znaczy), nieoficjalny lider litewskich skinheadów (co znaczy bardzo wiele), który w ubiegłych wyborach bezskutecznie startował do samorządu miasta Wilna pod hasłem: „Bez czarnych, niebieskich, czerwonych oraz Cyganów z Taboru!”, to rzeczywiście nabytek nad nabytkami. Najbardziej trująca wisienka na torcie zwanym koalicją „Za Litwę na Litwie”. A gdy jeszcze czytam na portalu DELFI wynurzenia innego „wilczka” (przedstawiciela partii „Młoda Litwa” Aušrysa Krikščiunasa), że 88 numer Čekutisa na liście to nie przypadek, bo „w neonazistowskiej symbolice ta cyfra oznacza skrót od zwrotu „Heil Hitler!”... to... błagam: niech mnie ktoś uszczypnie! Chcę się obudzić z koszmarnego snu! A jak już się obudzę, to chcę nadal wierzyć w rozsądek litewskiego społeczeństwa. Mojego społeczeństwa.
Lucyna Schiller