XXX Letnie Igrzyska Olimpijskie w Londynie

Sukcesy i rozczarowania

We wtorek wieczorem nadzieje litewskich kibiców, jak też i polskich, były związane z finałem rzutu dyskiem mężczyzn, gdzie startowali dwukrotny mistrz olimpijski Virgilijus Alekna oraz wicemistrz Piotr Małachowski. Obaj zapowiadali, że powalczą o medale. Niestety, obaj znaleźli się tuż za podium. Alekna zajął czwarte miejsce, a Małachowski piąte. Ten ostatni długo borykał się z kontuzjami, które go prześladowały tuż przed rozpoczęciem Igrzysk.

Z myślą o przyszłości

Przedtem nie powiodło się siedmioboistce Austrze Skujyte, która po sześciu konkurencjach zajmowała drugą pozycję, ale po biegu na 800 m spadła na piątą lokatę. Zarówno sama siedmioboistka, jak i jej trenerzy twierdzili, że była ona dobrze przygotowana do olimpiady i liczyli na medal. Co prawda, litewska delegacja złożyła oficjalny protest, dopatrując się spisku i krzywdzenia małych państw, gdyż przed ostatnią konkurencją Skujyte – jako jedyna z faworytek – poddana została męczącej i długo trwającej kontroli andydopingowej, z powodu czego spała o dwie godziny mniej niż rywalki. Protest niczego nie zmieni, ale jego autorzy twierdzą, że zrobili to z myślą o przyszłości, oby to się nie powtórzyło.

Zawód i niespodzianka

O to, by w Londynie odegrano Mazurka Dąbrowskiego dotychczas postarali się kulomiot Tomasz Majewski i sztangista Adrian Zieliński, który tiumfował w kategorii podnoszenia ciężarów w wadze 85 kg. Trzeba odnotować, że Majewski został mistrzem olimpijskim drugi raz z rzędu. Zieliński po zdobyciu złota powiedział, że zdobycie złotego krążka dla Polski i to, że wkrótce urodzą się mu bliźniaki jest jego największym osiągnięciem życiowym.

Miłą niespodziankę sprawił sztangista Przemysław Bonk, który w kategorii 105 kg niespodziewanie wywalczył brązowy medal. Jak sam przyznał, na dwa miesiące przed rozpoczęciem igrzysk w ogóle zastanawiał się, czy warto tam jechać. Murowanym kandydatem do złota w tej kategorii wagowej miał być jego kolega Marcin Dołęga i z nim związane były największe nadzieje. Niestety, faworyt spalił wszystkie trzy podejścia i w rwaniu nie potrafił udźwignąć 190 kg, chociaż jego trener przekonywał, że dla Marcina taki ciężar podczas treningów był zwykłą formalnością. Rozżalony Marcin po nieudanych próbach rozgoryczony stwierdził, że „widocznie ciężary są nie dla mnie”.

Wysoka cena medalu

Zresztą nie tylko Marcin miał pecha. Żadnej próby nie zaliczyła tyczkarka Anna Rogowska, żadnego podejścia w konkurencji skoku w dal nie zaliczyła siedmioboistka Karolina Tymińska, co jest dowodem na to, że ważne jest też przygotowanie psychiczne, a nie tylko fizyczne.

Jak wysoka jest cena medalu olimpijskiego można było przekonać się na przykładzie polskich wioślarek Magdaleny Fularczyk i Julii Michalskiej, czy zapaśnika litewskiego Aleksandra Kazakiewicza. Polki w konkurencji dwójek podwójnych zajęły trzecie miejsce. Fularczyk po wyścigu była tak wykończona, że nie była w stanie wyjść z łódki i do podium dotarła na wózku. Po olbrzymim wysiłku z trudem weszła na podium, musiała ją podtrzymywać koleżanka z osady. Po odebraniu medalu rozpłakała się i palcem wskazała niebo, dedykując sukces zmarłemu niedawno ojcu.

Kazakiewicz walkę o brązowy medal stoczył, widząc tylko na jedno oko, gdyż drugie miał całkowicie zapłynięte. Walkę wygrał.

Dobrze spisał się też polski zapaśnik Damian Janikowski, który wywalczył brąz w kategorii 84 kg i miał szansę na występ w finale. Na przeszkodzie stanął mistrz olimpijski Egipcjanin Karam Moham Gaber Ibrahim, z którym Polak przegrał minimalnie w końcówce walki.

Trzeba zaznaczyć, że jest to pierwszy medal olimpijski polskiego zapaśnika od 1996 roku.

Rosjanie egzaminatorami

W kratkę grają inni polscy kandydaci do medalu – siatkarze. Po wygraniu gładko meczów z Argentyną i Wielka Brytanią, niespodziewanie 1:3 ulegli niżej notowanym Australijczykom. Ta sensacyjna przegrana kosztowała Polaków spadek z pierwszego miejsca na trzecie i trudniejszego przeciwnika w ćwierćfinale – Rosję. W środę wieczorem, Polacy stanęli więc przed wielkim wyzwaniem, czy sny o potędze mają realne podłoże, czy też są tylko mrzonką, przynoszącą kibicom kolejne gorzkie rozczarowanie.

Podobnie jak polscy siatkarze, w kratkę grają litewscy koszykarze. Po kapitalnym spotkaniu z „drużyną marzeń” - USA – był słaby, acz zwycięski mecz z Tunezją. Dopiero w czwartej kwarcie Litwini zdołali przełamać opór przeciwników i zapewnić sobie awans do ćwierćfinałów, gdzie ich surowszym egzaminatorem była, w środę po południu, również drużyna Rosji.

Czupurny Petrauskas

Ulubieńcem litewskich dziennikarzy stał się młody i niezwykle czupurny, mocno uderzający bokser Evaldas Petrauskas. Jakiego koloru zawiesi sobie olimpijski krążek na szyi jeszcze nie wiadomo, ale jest pewne, że będzie to pierwszy olimpijski krążek wywalczony przez zawodnika z Litwy po 44 latach przerwy. Ostatnie medale w tej dyscyplinie zdobywali: nasz rodak Dan Pozniak (złoto) oraz Jonas Čepulis (srebro). Obaj wywalczyli je na olimpiadzie w Meksyku w 1968 roku! Petrauskas, którego idolem jest Mike Tyson, stwierdził, że nie czuje respektu przed żadnym rywalem. – Nie zawracam sobie głowy analizowaniem stylu walki rywala, od tego jest trener, ja go poznam na ringu – stwierdził pewny siebie dwudziestolatek, który przekonuje, że nie powiedział swego ostatniego słowa w Londynie i oby tak było!

Zygmunt Żdanowicz

<<<Wstecz