Pierwsze święto Mejszagoły
Dobra wróżba na przyszłość
W minioną niedzielę, 22 lipca br., mejszagolanie – po raz pierwszy – świętowali Dzień Miasteczka. Atmosfera towarzysząca świętu przypominała rodzinny piknik, a niebo nad Mejszagołą rozpogadzało się wraz z pojawiającymi się na scenie lokalnymi zespołami.
Trudno dziś stwierdzić kto pierwszy wpadł na pomysł, aby zorganizować takie święto. Niemniej jednak w roli inicjatora wystąpiło starostwo mejszagolskie, a także stowarzyszenie Centrum Wspólnoty Mieszkańców Mejszagoły i Centrum Kultury.
Mejszagoła ma długą i bogatą historię. Pierwsza wzmianka o mieście datuje się rokiem 1528, ale wcześniej była tu osada – jedna z najstarszych na Litwie. W 1792 nadano miastu prawa magdeburskie i przyznano herb – wizerunek św. Antoniego z Dzieciątkiem na ręku. Od tego czasu miasteczko rozkwitało – znajdowało się tu 39 karczm, duży rynek. Dzięki przywilejom handlowym Mejszagoła stawała się celem podróży wielu przybyszów.
Goście tegorocznego święta tłumnie stawili się przed dworkiem Houwaltów, który od dwóch lat pełni funkcję lokalnego Domu Kultury.
Przybył burmistrz zaprzyjaźnionego miasteczka – Olsztynka – Artur Wrochna, przewodniczący AWPL, europoseł Waldemar Tomaszewski, prezes ZPL, poseł Michał Mackiewicz, przedstawiciele samorządu rejonu wileńskiego, prezes koła ZPL w Wędziagole Ryszard Jankowski - niestrudzony działacz polskości na ziemi kowieńskiej i mieszkańcy, którzy na co dzień dbają o podtrzymywanie dziedzictwa kulturowego, edukacyjnego, kreują kształt i charakter miasteczka. Starosta, Stefan Orszewski, z dumą podkreślał bezinteresowny wkład poszczególnych osób w obecny wizerunek Mejszagoły i wyrażał nadzieję, że to święto na trwałe wpisze się w tradycję miasta, które zasługuje na to, by przynajmniej raz w roku przedstawić jego walory, pochwalić się dokonaniami.
Aktywni mieszkańcy
A jest czym się chwalić. Dzięki aktywności mieszkańców zrzeszonych w Centrum Wspólnoty Mieszkańców Mejszagoły udało się w tym roku zakupić scenę plenerową.
„Samorządowi rejonu wileńskiego zawdzięczamy pomieszczenia, które udostępniono nam w Centrum Kultury – mamy się gdzie spotykać, by pisać projekty. I tak przy współpracy z Wydziałem Inwestycji samorządu rejonowego, grupą inicjatyw lokalnych (lit. VVG) i firmą konsultacyjną realizujemy dwuletni projekt, który składa się z trzech etapów. Pierwszy z nich udało się już urzeczywistnić – zakupiliśmy scenę, ławki ze stołami i namioty, będzie jeszcze sprzęt nagłośniający. W następnej kolejności wyposażona zostanie kuchnia, która powstanie na kształt koła gospodyń wiejskich i ma zamiar promować dziedzictwo kuchni lokalnej. Trzeci etap - to powołanie klubu samorealizacji, mającego na celu zrzeszenie ludzi obdarzonych talentami manualnymi” - powiedział Andrzej Adamejtis, prezes stowarzyszenia CWMM.
Scena przeszła „chrzest bojowy”. Niczym w kalejdoskopie przeplatały się na niej barwne zespoły wokalne z tancerzami z grupy „Przyjaźń” (kier. Tatiana Sinkiewicz). Repertuar był tak pomyślany, by nikt się nie nudził. Były więc skoczne melodie wygrywane przez „Kapelę Suderwiańską” i nastrojowe utwory Grzegorza Pileckiego. „Mejszagolanki” (kier. Jasia Mackiewicz) z wdziękiem wyśpiewały kobiecy punkt patrzenia na życie, a „Czerwone Maki” piękno ziemi ojczystej. Zachwyciła schola parafialna (kier. Wioletta Leonowicz), która z iście dziecięcym urokiem (i w nowych strojach uszytych dzięki pomocy koła ZPL, prezes Alfreda Jankowska) zelektryzowała zebranych porcją radości i uśmiechu.
Miejsce na ziemi
„Jest takie miejsce na ziemi, gdzie pośród żyznych pól (…) jest moja mała Ojczyzna, przystań, oaza spokoju, obietnica wieczności...” - słowa poezji doskonale przekładają się na życie. Grażyna Houwalt, wnuczka ostatniego właściciela Mejszagoły (majątek był w posiadaniu rodu od 1802 roku) podkreśliła, że miłość i poczucie własnego miejsca na ziemi towarzyszyły jej od zawsze. Za sprawą ojca, dla którego kraj lat dziecinnych pozostał „święty i czysty...” Ona też próbuje zarazić tą miłością najbliższych. Na święto Mejszagoły przybył z nią syn Sebastian Sęk z żoną Marią i córeczkami Klarą i Laurą. Zarówno on, jak i jego bracia (Karol, jego żona Paulina, dzieci Maksymilian, Mikołaj, Zosia i najmłodszy Jan) wychowani byli w duchu patriotycznym, gdyż przodkowie – tak ze strony mamy, jak i ojca – włożyli znaczący wkład w historię Rzeczypospolitej. Zresztą Grażyna Houwalt, jako nauczyciel historii, dbała o odpowiednie wychowanie, wszak „historia magistra vitae est”- można z niej czerpać nieustannie wiedzę na temat życia. Powroty do Mejszagoły traktuje jako przyjazdy do domu, bo zyskuje coraz to nowych przyjaciół i cieszy się życzliwością mieszkańców. A my cieszymy się, że wraz z odzyskaniem dworu Houwaltów i zaadoptowaniem go na Dom Kultury odzyskaliśmy również i potomków właścicieli. To chyba dobra wróżba na przyszłość...
Święto Mejszagoły było udane. Frekwencja świadczy o tym, że potrzebujemy takich spotkań, żeby tak po prostu pobyć razem i – do czego namawiał ks. proboszcz Józef Aszkiełowicz – treściwie odpocząć. Dlatego starosta nie „zasypia gruszek w popiele” i już planuje przyszłoroczne święto, bo mieszkańcy na to zasługują. Jak zaśpiewały „Mejszagolanki” - jedno jest niebo dla wszystkich i jedno słońce nad nami... i... jedna jest Mejszagoła!
Monika Urbanowicz
Na zdjęciach: Mejszagoła ma szczęście do ludzi, którzy wcielają w życie wartości wielkich przodków; „czuję się częścią Waszej społeczności” – powiedziała Grażyna Houwalt, która przybyła do Mejszagoły z synem i jego rodziną; skoczne poleczki „Kapeli Suderwiańskiej” przegoniły chmury; zespół „Przyjaźń” rozgrzał publiczność kabaretowym kankanem.
Fot. Kamila Żygis