List do Steni

Nieodżałowana Przyjaciółko, mija już drugi tydzień, a ja nie mogę pogodzić się z tą myślą, że Ciebie nie ma wśród nas. W sercu nadal nieutulony ból i wielki smutek. Jak bumerang wracają słowa Jana Kochanowskiego, które sparafrazowane brzmią: „Wielkiś uczyniła smutek w sercu moim, moja droga Steniu, tym odejściem Swoim”.

Urodziłaś się na ziemi rakiskiej, ale los rzucił Cię najpierw na ziemię kowieńską, a później – na naszą ziemię wileńską, którą kochałaś, która stała się Twoją drugą Małą Ojczyzną, ale tej pierwszej – Bohdaniszek – nigdy nie zapomniałaś.

Na zawsze w sercu

Wracała ona w Twoich opowiadaniach dla przyjaciół, pozostała na zawsze w Twoim sercu i wreszcie rozlała się jak szeroka rzeka w Twoich „Wspomnieniach”, wydanych drukiem w 2008 roku w Wilnie o Bohdaniszkach, miejscu Twoich urodzin. Wspominałaś tak: „Leżały w bardzo ładnym miejscu, zresztą cały powiat rakiski – to same pagórki, lasy, zagajniki, jeziora i jeziorka. Ziemia urodzajna, bujna roślinność” – i dalej, po tylu latach pisałaś: „Jeszcze teraz widzę dolinę z kolorowymi polami, kępami drzew, krętymi drogami, błyszczą jeziorka, cisza, tylko ptaki śpiewają, powietrze pachnie lasem, trawą – jaki człowiek szczęśliwy! Jak to dobrze, kiedy dziecko rośnie wśród takiego piękna”.

Bezwzględna wierność Rzeczypospolitej

Stąd to Twoje zamiłowanie do ziemi, przyrody, do ludzi. Byłaś wspaniałym Człowiekiem, bardzo skromnym. A przecież pochodziłaś ze znanego rodu Romerów, którego herbem jest Scypion – dwie skrzyżowane laski marszałkowskie, a dewizą rodową – bezwzględna lojalność i wierność Rzeczypospolitej. Czasem napomknęłaś, że któryś z Twoich przodków w czasach „potopu” został po stronie króla polskiego, a nie przeszedł na stronę Szwedów, że w powstaniach XIX wieku o wolność kraju walczyli również Twoi przodkowie, za co płacili zesłaniem na Syberię. Wychowałaś się w rodzinie, w której słowo patriotyzm nabierało realnego znaczenia, kształtowało Twój charakter i zaowocowało w czasach sowieckich, bo prawdziwe znaczenie tego słowa pokazałaś swoim wychowankom.

Przyciągała jak magnes

Miłość do ziemi i przyrody zadecydowała o wyborze zawodu – wydział agronomii Akademii Rolniczej w Kownie. Opatrzność Boska sprowadziła Ciebie do polskiego Agrozootechnikum, mieszczącego się początkowo w Bujwidziszkach, później przeniesionego do Białej Waki koło Wilna. A tutaj to ja miałam szczęście, że na drodze swego życia spotkałam Ciebie. Ja – wtedy żółtodziób nauczycielka języka polskiego – stanęłam oko w oko z młodzieżą, niewiele starszą ode mnie. Pamiętam, ogarnął mnie strach. Czy dam sobie radę, a może zrezygnować? A Ty, osoba życzliwa, serdeczna zauważyłaś moje lęki. Wyciągnęłaś pomocną dłoń. Twoje dobre serce znalazło lekarstwo na moje obawy, dobre słowa dodały otuchy. Tak rozpoczęła się moja przyjaźń z Tobą, ze wspaniałym człowiekiem. Twoja niezwykła osobowość przyciągała jak magnes. To nic dziwnego, bo nadzwyczaj kochałaś ludzi.

Gościnny dom

Poznałam również Twoją mamę, śp. Marię z Narbuttów Romerową, też osobę niezwykłą, szczerą, dobrą. Dom Romerów, tu na Wileńszczyźnie, był bardzo gościnny. Nic dziwnego, że tak było w Bohdaniszkach i Szaszewiczach, majątku matki. Wspominasz o tym w swojej książce: „Dom, w którym się urodziłam, był bardzo gościnny. Najbliżsi i sąsiedzi wpadali często, aby pogawędzić, podzielić się swoimi radościami, smutkami. Kiedy starsi rozmawiali, spacerowali po sadzie i lipowych alejkach, młodzież tańczyła, wymyślała różne zabawy, pływała na łódkach, wieczorem łapała z pochodniami raki. Gości przyjmowano też inaczej, bo jedzenie nie było ważne. Przyjmowano tym, co było w spiżarni – wędliny, konfitury, jarzyny, owoce, miód.

Tak też było w Twoim domu. Można było wpaść bez zapowiedzi. A na stole lądowała zupa, jak ją nazywałaś, ugotowana na mysim ogonku – bardzo pyszna, naleśniki i deser z tego, co było pod ręką.

Na święta Bożego Narodzenia i Wielkanoc – pyszne ciasta: baby, mazurki, torty. Podczas tych spotkań rozmawiałyśmy na różne tematy. Byłaś świetnym gawędziarzem, można było Ciebie słuchać bez końca, przekazywałaś nam swoje wspomnienia z dzieciństwa, z młodości, wspomnienia o innym świecie, którego już nie było w czasach sowieckich.

Miłość do czytania

W Twoim domu pełno było książek i obrazów. Lubiłaś czytać już w dzieciństwie. Wspominasz o tym tak: „Zawdzięczając ciotce Elwirze, która miała „Trylogię” Henryka Sienkiewicza, a babcia Maria Romer „Tygodnik Ilustrowany” nauczyłam się czytać bardzo wcześnie. „Trylogię” przeczytałam też jeszcze w dzieciństwie”. O wiele później Twoja mama kupowała Ci książki odpowiednie do Twojego wieku. Ale „bakcyl” połknięty w dzieciństwie, owocował przez całe życie. Lubiłaś literaturę z górnej półki: historyczną, podróżniczą, życiorysy znanych ludzi, klasykę z różnych stron świata. Tę miłość do czytania starałaś się przekazać swoim wychowankom, a w ciągu Twojej, 26-letniej pracy pedagogicznej, było ich wielu. Nie zawsze to się udawało, ale starałaś się. Nawet po lekcjach zbierałaś ich i czytałaś im głośno.

Wrażliwa na piękno

Miłość do obrazów – to nic dziwnego, przecież Twój tato był artystą malarzem, zresztą inni Romerowie też malowali. Każdy obraz w Twoim domu miał swoją historię, chętnie opowiadałaś, kto jest namalowany i ciekawe historie z życia portretowanego.

Jak bardzo byłaś wrażliwa na piękno przyrody, niech świadczy jeszcze jedno wspomnienie: „W ciepłe wieczory, w większych i bardziej zarośniętych sadzawicach, śpiewały całe chóry żab. Już dawno ich nie słyszałam, ale to wszystko jest we mnie… Siedzę na kładce i słucham, jak śpiewają żaby. Szkoda, że nie znam nut, zapisałabym melodię tych prostych piosenek, bo dźwięczą mi w uszach do dziś”. Lubiłaś również muzykę poważną. W czasach sowieckich do Filharmonii Wileńskiej można było kupić karnet na koncerty symfoniczne, kosztował niedrogo, namówiłaś mnie i moje koleżanki do słuchania muzyki, za co jestem Ci bardzo wdzięczna.

Interesująca lekcja

Byłaś wspaniałą nauczycielką i wychowawczynią wielu pokoleń młodzieży. Od Ciebie uczyłam się, jak szykować się do lekcji, jak dbać o wychowanków. Zawsze podkreślałaś, że trzeba bardzo starannie przygotować się do każdej lekcji, a szczególnie wychowawczej, żeby dla uczniów była ciekawa i pożyteczna. Oto jak wspominasz jedną ze swoich lekcji wychowawczych. „Kiedy mieliśmy temat o zachowaniu się przy stole, zamówiliśmy u wykładowczyni gospodarstwa domowego obiad – naturalnie za nasze pieniądze, w klasie ze szkolnych stolików ustawiliśmy duży stół na trzydzieści osób, nakryliśmy czystymi prześcieradłami, naczynia pożyczyliśmy ze stołówki szkolnej i uroczyście zasiedliśmy do obiadu. Jadłospis ułożyli sami wychowankowie: rosół z domowym makaronem, kura z kartofelkami polanymi smakowitym sosem, kompot z jabłek. Uczyliśmy się, jak nakryć stół do obiadu, jak posługiwać się sztućcami, jak jeść. Była to bardzo interesująca lekcja”.

Świadek historii

Dzięki Tobie, wychowankowie poznali Wilno, Wileńszczyznę, Litwę, Łotwę, Estonię, Leningrad (Petersburg), Krym i niektóre miasta Ukrainy, przede wszystkim Lwów. Dbałaś, żeby uczniowie posługiwali się poprawną polszczyzną. Przeżywałaś, że następuje rusyfikacja. Ta troska o polskie szkolnictwo nie opuszczała Cię do końca życia. Byłaś świadkiem tego, co stało się z polskim szkolnictwem na Kowieńszczyźnie. To Twoje wspomnienie z gimnazjum w Kownie: „Pewnego dnia zawołano mnie do inspektorki, byli tam też inni uczniowie Polacy. Do gimnazjum przysłano rozporządzenie, żeby wydalić Polaków ze szkoły”. Tak się skończyła Twoja nauka w Gimnazjum im. Adama Mickiewicza. Miałaś problem, gdy skończyłaś 16 lat, aby do dowodu osobistego wpisano narodowość polską: „Litewski policjant nie chciał tego zrobić i musiałam dostarczyć zaświadczenie, że moi rodzice są Polakami – zrobiłam u notariusza wypis z paszportów rodziców”. Zwyciężyłaś, bo pamiętałaś, że dewizą rodową Romerów jest bezwzględna lojalność i wierność Polsce.

Zostaniesz w pamięci na długo

Niezapomniana Przyjaciółko, mogłabym tak bez końca pisać do Ciebie, ale żal ciągle ściska serce, trudno zebrać myśli. Ale jeszcze jedno zdanie. Lubiłaś poezję, a szczególnie wiersze Wisławy Szymborskiej, więc przypomnę Ci, co napisała:

„Umarłych wieczność dotąd trwa,

Dokąd pamięcią im się płaci”.

A Ty w mojej pamięci zostaniesz bardzo długo, będę pamiętała również o tym, że byłaś ostatnią Polką na Litwie ze słynnego rodu Romerów.

Alicja

Wilno, 12 czerwca 2012 roku

Na zdjęciach: Ojciec Stefan, mama Maria, przyjaciel ojca Kowalewski, Stefania, pies Kurta i baranek Mączka (1932 r.); na Rossie przy grobie Światopełka Karpińskiego… Fot. archiwum

<<<Wstecz