XII Rodzinny Zlot Turystyczny AWPL-ZPL Sużany’2012

Treściwy odpoczynek przed wytężoną pracą

– Nasz zlot rodzinny rozpoczął się w dniu 14 lipca, ale myślami jesteśmy przy 14 października br., gdy to będą się odbywały wybory parlamentarne. Są one kolejnym wyzwaniem i sprawdzianem naszego zorganizowania i naszej jedności – powiedział przewodniczący AWPL, europoseł Waldemar Tomaszewski, zagajając otwarcie XII Rodzinnego Zlotu Turystycznego AWPL-ZPL, który już po raz trzeci odbył się we wsi Bieliszki nad jeziorem Oświe w gminie sużańskiej.

Lider Akcji Wyborczej zaznaczył, że tradycyjne turystyczne przedsięwzięcie zawsze cechował dobry nastrój, towarzyszył mu dobry duch i zdrowa rywalizacja podczas zawodów sportowych. – Geografia zlotu ciągle się rozszerza, ściąga on coraz większe rzesze młodzieży i to cieszy – stwierdził przewodniczący AWPL.

Dodał też, że przed wytężoną pracą należy dobrze odpocząć i nabrać sił, by pomimo kłód i przeszkód rzucanych pod nogi partii i jej koalicjantów, przekroczyć 5-procentowy próg wyborczy i wygrać wybory. – Innej drogi po prostu nie ma – stwierdził z przekonaniem i głęboką wiarą przewodniczący AWPL.

Jedność jak najbardziej potrzebna

Longin Komołowski, prezes Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”, podkreślił, że z podziwem i wzruszeniem obserwuje budowanie wspólnoty Polaków na Litwie i dobrze, że odbywa się ono pod szyldem AWPL-ZPL. – Jedność jest wam jak najbardziej potrzebna, gdyż swoje problemy musicie rozwiązać sami. Wierzę, że wspólnota w jedności osiągnie taki wynik w jesiennych wyborach, na jaki wszyscy oczekujemy – powiedział Komołowski.

Treściwego wypoczynku, integracji oraz prawdziwie rodzinnej atmosfery uczestnikom zlotu życzył kierownik Wydziału Konsularnego Ambasady RP w Wilnie Stanisław Kargul. Wyraził nadzieję, że jesień przyniesie historyczny sukces. – Niestety, będę kibicował wam z boku, gdyż po siedmiu latach pracy na placówce dyplomatycznej wracam do kraju, ale Wilno i Wileńszczyznę zawsze będę miał w swym sercu – z nutką nostalgii i żalu stwierdził konsul.

Nie tylko muzyczne premiery

Przed rozpoczęciem występów artystycznych został po raz pierwszy odegrany hejnał zlotu, którego autorem jest student Akademii Muzycznej w Poznaniu Rafał Jackiewicz, a wykonawcą trębacz Andrius Korablikow. – Niemalże każde wydarzenie ma swój hymn, piosenkę czy hejnał, a więc w przededniu zlotu usiadłem przy fortepianie i skomponowałem melodię, która, mam nadzieję, przypadnie do gustu organizatorom i uczestnikom zlotu – powiedział młody muzyk.

Zresztą premier muzycznych było więcej, a najbardziej słuchaczom zapadła w ucho nastrojowa piosenka o zalotnej dziewczynie z Wileńszczyzny w wykonaniu zespołu „Wiza”.

Trzeba też dodać, że występy odbywały się na nowej ruchomej i zbieranej scenie, która kosztowała – bagatela – 120 tys. litów. Scenę, która też miała swą premierę, za środki unijne – w ramach projektu „Menu karnavalas” (Karnawał sztuki) – nabyło Muzeum Etnograficzne Wileńszczyzny w Niemenczynie. A wypróbowały ją zespoły: „Barwy podwileńskie”, „Kapela podwileńska”, „Czerwone maki”, „Sużanianka”, Kapela folkowa i zespół wokalny z Kowalczuk, trio wokalne z Rudominy oraz wspomniana wyżej „Wiza”.

Pokojowe zmagania „rycerzy”

Najwięcej emocji tradycyjnie towarzyszyło zmaganiom sportowym. W tym samym mniej więcej czasie, gdy na polu pod Grunwaldem wielonarodowe wojsko rycerzy króla Jagiełły walczyło z Krzyżakami i deszczem, do zmagań na boiskach piłkarskich, siatkarskich, koszykarskich, gry w kwadrat i innych dyscyplinach sportowych przystępowali nasi „rycerze”. Nie musieli zmagać się z deszczem, a tylko z rywalami i były to potyczki jak najbardziej pokojowe. Deszcz, co prawda, postraszył z samego rana i być może wielu z tego powodu zrezygnowało z przyjazdu do Bieliszek, ale ci, co się pogody nie wystraszyli, na pewno nie żałowali. Organizatorzy przygotowali naprawdę bogaty program zarówno dla dorosłych, jak i dla dzieci, które mogły wykazać się w sztafetach, grach zręcznościowych, lepieniu garnków z gliny, rysowaniu, wycinaniu z papieru i wielu innych konkursach i grach. Nie sposób opisać przebiegu rywalizacji we wszystkich dyscyplinach sportowych, ale należy odnotować, że jak i poprzednio w siatkówce prym wiedli zawodnicy ze starostwa bujwidzkiego, które w tym roku wystawiło aż dwie drużyny. W piłce nożnej od lat zauważalna jest dominacja zawodników z Podbrodzia, a w koszykówce ekipy „Tores” z Zujun.

Najsmaczniejszy „Dzik”

Oprócz zmagań sportowych organizatorzy oceniali też wygląd zagród oraz zdolności kulinarne kucharzy. Specjalnie powołana komisja uznała, że najsmaczniejsze danie – pod nazwą „Dzik” – przygotowały panie z Szyrwint, na czele z niestrudzoną Stefanią Tomaszun. W zagrodzie tej można było nie tylko degustować różne dania i smakołyki, ale też i poprawić zdrowie leczniczymi nalewkami, konsumpcja których odbywała się przy dowcipnych zwrotkach specjalnie na zlot ułożonej piosenki. Jak zwykle uprzejmością, gościnnością, gustownym nakryciem stołu ujmowały panie z Solecznik, a pomysłowością i oryginalnością – gospodynie z Podbrzezia.

Rodzina Narbutów – symbolem zlotu

Za najlepszą zagrodę uznano obejście Zujun, gdzie było gwarno, wesoło, a ponadto ogromny kapelusz i najwyższy na zlocie maszt wpłynęły na członków komisji, którzy bezapelacyjnie przyznali Zujunom pierwszeństwo. Oryginalnie wyglądała zagroda m. Wilna. Przyciągały wzrok okrągłe – na wzór wschodni – namioty, ogromne kotły, jednakowe stroje z dość śmiałym napisem na koszulkach i ogólnie podniosły, patriotyczny nastrój i nastawienie na dobry wypoczynek i zabawę.

Indywidualnie wyróżnienie otrzymała zagroda rodziny Narbutów, która, zdaniem komisji, najbardziej oddawała ideę zlotu – tradycyjność, gościnność i wyluzowanie bez krzty alkoholu.

Trzeba przyznać, że organizatorzy, a nazwiska osób, które najbardziej przyczyniły się do sprawnego i bezpiecznego przebiegu sportowo-turystycznego przedsięwzięcia zamieszczamy w ramce poniżej, zadbali o różnorodny, nasycony i atrakcyjny program. Nad bezpieczeństwem uczestników zlotu czuwali ratownicy, służby porządkowe i medyczne. Nikt nie mógł narzekać też na dobór przebojów podczas dyskoteki, gdzie dominowała muzyka polska, a prawdziwą furorę wśród młodzieży zrobiły ogromne bańki mydlane puszczane ze sceny w stronę tańczących i gra świateł. Słowem, w organizację tradycyjnej imprezy włożono sporo wysiłku i kosztów. Należy tylko ubolewać, że nie wszyscy potrafili to docenić. Na zlot przybyły też osoby postronne, którym był obcy duch kulturalnego spędzania czasu na łonie przyrody. Stanowiły margines, tym niemniej ich wyzywające zachowanie, burdy i nieodpowiedzialne postępki pozostawiły niesmak. Z tego też powodu organizatorzy zapowiedzieli, że w przyszłości zlot stanie się imprezą bardziej zamkniętą, a dobór uczestników i kontrola bardziej surowe.

Zygmunt Żdanowicz

Na zdjęciach: rodzinny zlot stał się już tradycją, którą kontynuować będą kolejne pokolenia; pole nad jeziorem Oświe aż się roiło od namiotów; warsztaty pracy z gliną; wesoła i rozśpiewana zagroda z rejonu szyrwinckiego.
Fot.
autor, MEW

<<<Wstecz