Skandal z powtórnym pochówkiem proniemieckiego premiera

Policzek ofiarom Holokaustu

Do Litwy z USA zostały sprowadzone zwłoki proniemieckiego premiera Juozasa Ambrazevičiusa-Brazaitisa, co wywołało gwałtowną reakcję środowisk żydowskich.

Rząd przeznaczył na powtórny pochówek prochów byłego premiera 30 tys. Lt, ale najwyżsi dostojnicy państwowi w oficjalnych uroczystościach – trwających aż cztery dni – udziału nie brali. W ostatniej chwili z przeprowadzenia konferencji naukowej poświęconej osobowości kontrowersyjnego premiera wycofały się władze Uniwersytetu Witolda Wielkiego w Kownie, które oświadczyły, iż nie życzą sobie, aby konferencja odbywała się w murach uczelni.

Ceremonię pochówku Ambrazevičiusa zaszczycili swą obecnością Andrius Kupčinskas, mer Kowna i eksprezydent Valdas Adamkus, z lekkiej ręki którego byłemu premierowi w roku 2009 pośmiertnie przyznano najwyższe odznaczenie państwowe – Krzyż Wielki Orderu Krzyża Pogoni. Jak przyznał Adamkus, Ambrazevičius był dla niego w młodości ideałem.

Urnę z prochami Ambrazevičiusa dostarczono na Litwę w ubiegły czwartek. Uroczystość powitalna odbyła się w Wilnie, następnie urnę z pełnymi honorami przetransportowano do Kowna i pochowano przy kościele Zmartwychwstania Pańskiego, który został zbudowany jako wotum dziękczynne za odzyskanie przez Litwę niepodległości.

„Nie mieści się w głowie”

W środowiskach żydowskich na całym świecie zawrzało i kolejny raz pod adresem Litwy posypały się oskarżenia o gloryfikowanie osób, związanych z prześladowaniem i ludobójstwem Żydów.

– To wręcz niewyobrażalny skandal – powiedział „Rzeczypospolitej” Efraim Zuroff, szef Centrum Szymona Wiesenthala w Jerozolimie. – To, że rząd państwa UE gloryfikuje zbrodniarza, nie mieści mi się w głowie. To policzek wymierzony ofiarom Holokaustu – dodał.

Co wywołało tak ostrą reakcję szefa jerozolimskiego Centrum? Otóż, gdy Niemcy zaatakowali Związek Sowiecki i wkroczyli na teren okupowanej przez bolszewików Litwy, historyk i profesor literatury Ambrazevičius stanął na czele stworzonego pośpiesznie narodowego rządu z zamiarem odtworzenia – w oparciu o Trzecią Rzeszę – niepodległego państwa litewskiego.

Rząd przetrwał jednak zaledwie niecałe półtora miesiąca – od 23 czerwca do 5 sierpnia. Niemcy nie mieli najmniejszego zamiaru nadawać Litwie niepodległości i gabinet Ambrazevičiusa zlikwidowali. W międzyczasie jednak paramilitarne jednostki litewskie wymordowały w bestialski sposób wiele tysięcy Żydów, których litewscy nacjonaliści uważali za sowieckich kolaborantów. Rząd Ambrazevičiusa wprowadził zaś szereg antysemickich dekretów dyskryminujących żydowskich obywateli, m.in. „Zasady statusu Żydów”, w których odwołane zostały nadane jeszcze przez Witolda Wielkiego przywileje. Między innymi to on zdecydował o utworzeniu getta w Kownie. Właśnie dlatego sprowadzenie prochów premiera z Putnam w stanie Connecticut, gdzie zmarł w 1974 roku, wywołało tak ostrą reakcję społeczności żydowskiej w Izraelu i na świecie.

Zwykły kolaborant

Niektórzy litewscy historycy, lubujący się w odbielaniu historii, próbowali tłumaczyć, że Ambrazevičius uległ ogromnej presji Niemców, że nie można oceniać jego działalności z dzisiejszej perspektywy, że rzekomo nic nie wiedział on o planowanej masowej eksterminacji Żydów (!). Birute Burauskaite, szefowa Centrum Badań nad Ludobójstwem i Oporem w Wilnie, oświadczyła wręcz, że „historia nie jest czarno-biała, czasem ma odcienie szarości. Tak właśnie było w przypadku Ambrazevičiusa”.

Zuroff uważa podobną argumentację za niepoważną. Według niego, Ambrazevičius był zwykłym kolaborantem, a obraził się na Niemców tylko dlatego, że nie zrealizowali „mrzonek” o odtworzeniu państwa. Zgadza się z nim polski historyk profesor Piotr Łossowski, autor wielu edycji o historii Litwy.

– Czy Ambrazevičiusowi chodziło o odbudowanie niepodległości Litwy? Oczywiście. Ale nie zmienia to faktu, że przy okazji gorliwie służył Niemcom. I to w najbardziej paskudnej sprawie, jaką była zagłada Żydów – powiedział „Rz” prof. Łossowski. – Przecież największych mordów na żydowskich współobywatelach Litwini dopuścili się w pierwszych tygodniach po rozpoczęciu wojny niemiecko-sowieckiej. A więc za rządów Ambrazevičiusa, który dawał na to przyzwolenie – dodał.

Zygmunt Żdanowicz

<<<Wstecz