Na samym dnie

Premier Litwy Andrius Kubilius złożył we wtorek w Sejmie ostatnie sprawozdanie z pracy obecnego rządu za rok ubiegły. I chociaż w obliczu zbliżających się wyborów szef Rady Ministrów nadrabiał miną i próbował „wcisnąć” słuchaczom tezy o rzekomych sukcesach rządu w zwalczaniu kryzysu, jednak sam chyba rozumiał, że są one grubymi nićmi szyte i dlatego przemawiał dość krótko (25 min.), a analiza sytuacji w kraju była dość pobieżna i powierzchowna.

Co by nie twierdził Kubilius, to fakty przemawiają nie na jego korzyść. Obecnemu rządowi nie wyszło prawie nic, a rzekome sukcesy w zwalczaniu kryzysu osiągnięte zostały kosztem kieszeni podatnika, zmniejszenia emerytur i rosnącego w geometrycznej progresji zadłużenia. Głośno zapowiadane plany uzyskania większej niezależności ekonomicznej wzięły w łeb, a uzależnienie od Rosji jeszcze bardziej się pogłębiło. Fiaskiem zakończyły się próby wynegocjonowania niższych cen za gaz, poskromienia korupcji i ograniczenia samowoli i sobiepaństwa monopolistów. Programy powstrzymania emigracji zarobkowej i zmniejszenia skali bezrobocia, szczególnie wśród młodzieży, również nie przyniosły spodziewanych rezultatów. Szeroko rozpropagowane na początku kadencji plany renowacji bloków wielomieszkaniowych skończyły się kolejną klapą.

Jeżeli do tego jeszcze dodać to, że Litwa zdołała pokłócić się niemal ze wszystkimi swymi sąsiadami, a i w stosunku do swych mniejszości narodowych wykazała się iście macoszą miłością, to otrzymamy dość ponury krajobraz, którego nie jest w stanie zatuszować niegasnący optymizm (samochwalstwo?) premiera.

Najbardziej zaś sprawiedliwą ocenę pracy obecnego składu rządu wystawili zwykli ludzie, którzy w rankingach popularności instytucji państwowych umieścili rząd na ostatnim miejscu, czyli na samym dnie…

Zygmunt Żdanowicz

<<<Wstecz