Bojaźliwa koalicja

„Litwa jest skuta strachem” – stwierdził w wywiadzie dla „Tygodnika” Henryk Mickiewicz, dyrektor Instytutu Monitoringu Praw Człowieka na Litwie. Krytykując marsz nacjonalistów w Dniu Odrodzenia Niepodległości Litwy, którego przewodnim hasłem od lat jest „Litwa dla Litwinów”, niektórzy politycy stawiają pytanie, czy Litwini są narodem odważnym, czy też małym, słabym i tchórzliwym? Chciałoby się dodać i zaślepionym. Nietrudno zauważyć, że ksenofobiczne, nacjonalistyczne i wręcz rasistowskie nastroje szczególnie podatny grunt znalazły przy obecnej koalicji rządzącej, która, wygląda na to, wszystkiego się boi. Boi się wykupu ziemi przez obcokrajowców, nie wierzy swym sąsiadom, którzy tylko czekają na sposobną chwilę, by zabrać im Wilno. Boi się, że skala emigracji spowoduje takie spustoszenie, że kraj cofnie się poza magiczną liczbę trzech milionów mieszkańców. Jednocześnie jednak palcem nie kiwnie, by skalę emigracji ograniczyć. Obawia się przy tym napływu fali imigrantów i zakorzenionych na Litwie mniejszości narodowych, które rzekomo mogą zagrozić tożsamości narodowej Litwinów. Boi się otwartego dialogu ze społeczeństwem, ale trzyma go w ryzach i napięciu, strasząc urojonymi zagrożeniami. Słowem, rządzący spowodowali, że kraj znalazł się niczym w oblężonej twierdzy, której zagrażają zarówno zewnętrzni, jak i wewnętrzni wrogowie. Wykrycie tych ostatnich nie sprawia problemów, gdyż, zgodnie z utartą tradycją, są nimi Polacy, którzy „nie wiadomo czego chcą”. A chcą przecież tak niewiele – zagwarantowania i poszanowania należnych im praw, o czym zamierzają odważnie, otwarcie i zgodnie z prawem, jeszcze raz rządzącym przypomnieć w sobotę, 17 marca, podczas pokojowego przemarszu.

Zygmunt Żdanowicz

<<<Wstecz