Prawo do eutanazji czy legalizacja samobójstwa?

Godnie żyć i... dożyć

„Państwo nie powinno pozostawać obojętne wiedząc, że wśród obywateli są osoby, dla których życie stało się nie możliwością, lecz nieustannym cierpieniem i żadne leki im już nie pomogą” – powyższe zdanie (aczkolwiek wyrwane z kontekstu) nie wzbudza raczej wątpliwości co do jego dobrej intencji. Tymczasem jest to jeden z argumentów za legalizacją eutanazji, której projekt, w pierwszym tygodniu marca, przedstawił w sekretariacie Sejmu RL Andrius Burba, zastępca starosty frakcji Związku Liberałów i Centrum.

Cóż, najlepszym odwróceniem sprawy od problemów (a wiadomo, że w politycznych sferach aż wrze nt. ministra spraw wewnętrznych Raimundasa Palaitisa) jest wywołanie nowej dyskusji, zaprezentowanie „nowatorskiego” pomysłu. Pomysł legalizacji eutanazji na Litwie spadł więc jak grom z jasnego nieba i, co najgorsze, jego autor próbuje wmówić, że reprezentuje interesy społeczeństwa, w którym wcześniej czy później taka dyskusja musiała się zrodzić.

Niegdyś zbrodnia – dzisiaj współczucie

Poseł Andrius Burba stworzenie projektu legalizacji eutanazji argumentuje przede wszystkim współczuciem, ulżeniem człowiekowi w cierpieniu i prawem do wolnego wyboru.

Tymczasem na słynnym procesie w Norymberdze eutanazja była uznana za jedną z potwornych zbrodni, których się dopuściły nazistowskie Niemcy. Po tym wydarzeniu minęło zaledwie kilkadziesiąt lat, by humanistyczne zachodnie społeczeństwo tę zbrodnię wojenną zamieniło na akt współczucia. W obozach koncentracyjnych to esesmani decydowali, kto ma zginąć, a kogo zostawić przy życiu; do komór gazowych od razu posyłano ludzi starszych, słabych… Na cierpienie bowiem miejsca nie przewidziano.

Współczucie czy wygoda

Każdy człowiek ma prawo do godnej śmierci. Takie określenie odejścia ze świata żyjących nakłada przede wszystkim obowiązek szczególnej troski i opieki na rodzinę umierającego, personel medyczny, wreszcie – na polityków, którzy powinni zapewnić w kraju wszechstronny i dobrze zorganizowany system opieki medycznej. Czemu np. tak trudno siostrom Bożego Miłosierdzia o znalezienie finansów (które znalazły się poza granicami Litwy) na budowę hospicjum w Wilnie?

Nieraz słyszałam w gronie znajomych, że, gdyby dościgła ich nieuleczalna choroba, woleliby wybrać szybką śmierć. Gdy znajdowali się jednak w obliczu śmierci (choroba nowotworowa), sami, jak też ich bliscy robili wszystko, by przedłużyć życie. Niedawno usłyszałam z ust osoby starszej, samotnej i bardzo schorowanej: „Biorę tyle leków, chyba niewiele już mi pomagają, lecz pożyć by się jeszcze tak chciało”. Często, przeważnie osoby młode, wypowiadają swoje poglądy lekkomyślnie, z wiekiem ich spojrzenie na świat się zmienia, tak jak i podejście do różnych spraw.

Jeszcze bardziej mgliście przedstawia się kwestia osób, które są nieprzytomne albo znajdują się w stanie śpiączki. Kto wówczas za nich podejmie decyzję i dlaczego? W swoim czasie głośna była sprawa Włoszki Eluany Englaro, która przez 17 lat znajdowała się w śpiączce. Na prośbę ojca, sąd zezwolił na dokonanie eutanazji: odłączono dziewczynę od aparatów dostarczających żywność, w wyniku czego zmarła śmiercią głodową. Ojciec swoją decyzję motywował – oprócz braku poprawy zdrowia córki – niemocą patrzenia na cierpienie dziecka i brakiem sił do opieki. Powstaje logiczne pytanie, czy ojciec dbał wyłącznie o to, by skrócić cierpienie córki, czy też – swoje, związane z obowiązkiem opieki nad osobą obłożnie chorą.

„Wszystko przetrzyma”

Wielu z nas wśród znajomych, jak też w swoich rodzinach, zetknęło się z opieką nad osobami starszymi, nieuleczalnie chorymi. Często, gdy osoba jest chora przez dłuższy czas, staje się to dla rodziny uciążliwe. Brak hospicjów, niedostateczna liczba obiektów opieki paliatywnej nie przyczynia się do pomocy rodzinie, która często długimi latami jest przywiązana do chorego człowieka. Mama znajomej przez 20 lat była sparaliżowana – opieką otaczali ją mąż i córka. Jej odejście wielu wśród znajomych traktowało jako ulgę dla najbliższych. Tymczasem podczas pogrzebu małżonek wręcz nie odchodził od trumny… Wtedy przekonałam się o wielkości miłości, która, według słów św. Pawła, „wszystko przetrzyma”.

Z kolei całkiem niedawno byłam na pogrzebie osoby 93-letniej. Ojciec rodziny zmarł w otoczeniu sześciorga dzieci, zaś pogrzeb, jak się wszyscy wyrazili, był nie tyle widowiskiem rozpaczy i rozterki, ile niezrozumiałej świątecznej atmosfery...

W ubiegłym roku dotknęła wszystkich śmierć księdza prałata Józefa Obrembskiego, który od kilku lat przykuty był do łóżka. Przed 5 laty odeszła śp. Anna Krepsztul, osoba, której całe życie dorosłe związane było wyłącznie z cierpieniem. Czy te osoby, jak i wiele innych z naszych rodzin, nie miały godnej śmierci, bo latami cierpiały i nie ukróciły sobie życia?

Niszczy osobę

„Eutanazja – to owoc błędnej etyki, przypisującej sobie decyzję, kto ma żyć, a kto umrzeć – co wcale nie służy człowiekowi – mówił Jan Paweł II podczas spotkań z lekarzami, zajmującymi się opieką paliatywną. – Cierpienie, starość, stan nieświadomości, bliskość śmierci w niczym nie zmniejszają godności osoby ludzkiej. Eutanazja, nawet powodowana źle rozumianym współczuciem czy niewłaściwie pojętą godnością, wcale nie wyzwala cierpiącej osoby, ale ją niszczy”.

Papież podkreślał, że medycyna zawsze powinna służyć życiu; gdy zaś nie jest w stanie pokonać choroby, musi starać się złagodzić ból. Ten zaś nabiera sensu dopiero w odniesieniu do chrześcijaństwa. Dla chrześcijanina cierpienie i śmierć ma sens i wartość – biorę udział w cierpieniu Jezusa, jestem zjednoczony z Ukrzyżowanym, przyczyniam się do zbawienia świata i ludzi. Przez ofiarowanie mego cierpienia, mogę wyprosić łaski sobie i innym.

Na straży życia

W roku 2008 pod obrady parlamentu trafił projekt o ochronie życia poczętego, autorstwa posła Waldemara Tomaszewskiego, przewodniczącego Akcji Wyborczej Polaków na Litwie. Poparcie uzyskał w jednym z komitetów oraz w pierwszym czytaniu. Był to swego rodzaju zwiastun, że społeczeństwo dostrzega wartość i godność życia ludzkiego. Od początku AWPL stało na straży godności życia od momentu poczęcia do naturalnej śmierci, broniąc wartości chrześcijańskich i postulując o tym w programach wyborczych.

Dzisiaj propozycje środowisk skrajnie liberalnych nie znajdą poparcia, zaś „nowatorskie” pomysły – odnosi się takie wrażenie – są dla zamydlania oczu. Zastanawiająca wydaje się kwestia, czy system demokratyczny, gdy większość decyduje o tym, co jest dobre i normalne, a co nie, jest najlepszy?.. Dlaczego na nowo powstają dzisiaj pytania, na które kilka dziesięcioleci wstecz była jednoznaczna odpowiedź? Czy przyszłe pokolenia nie staną przed dylematem wyboru, do ilu lat może żyć człowiek?

Teresa Worobiej


Jako pierwsza prawo do eutanazji uznała Holandia. Stało się to w kwietniu 2002 roku. Już wcześniej „śmierć na życzenie” była szeroko stosowaną praktyką, na którą sądy przymykały oko. Wystarczy wspomnieć, że doktor Pieter Admiraal, uważany za „ojca eutanazji”, dokonał jej po raz pierwszy w 1969 roku. Dziś przechwala się, że w swojej karierze lekarskiej dokonał ponad 100 eutanazji, m.in. na noworodkach.

Eutanazja w ocenie religii

W przypadku religii wschodnich odebranie cierpienia utwierdza człowieka w jego błędnym przekonaniu i postępowaniu, zamyka mu drogę do wiecznej szczęśliwości lub polepszenia życia w nowym wcieleniu. Stąd trudności misjonarzy chrześcijańskich z niesieniem pomocy chorym i cierpiącym, ponieważ dla pobożnych hinduistów ulżenie cierpiącemu jest krzywdą, skazuje go bowiem na nowe wcielenie i przedłuża krążenie w kole wcieleń.

W judaizmie odebranie cierpienia może być pozbawieniem człowieka cennego, choć bolesnego upomnienia wzywającego go do nawrócenia. Nie pozwala także przez cierpienie w jakiejś mierze zadośćuczynić Bogu. W religiach pogańskich jest niedopuszczalną ingerencją w sprawy bogów.

W chrześcijaństwie, podobnie jak w judaizmie, jest pozbawieniem człowieka możliwości nawrócenia się, ale dodatkowo uniemożliwia zadośćuczynienie za grzechy, odkrycie związku własnego życia z Chrystusem i wejście do szczęśliwej wieczności.

<<<Wstecz