11 marca – w obliczu kontrowersyjnych działań nacjonalistów

Patriotyzm czy nienawiść?

Ostatnio dwa niepodległościowe święta Litwy (16 lutego i 11 marca) są zdominowane przez wydarzenia, które nie tylko rzucają cień na pojęcie patriotyzmu wśród Litwinów, ale w niekorzystnym świetle przedstawiają nasz kraj w Europie.

Dwa przemarsze (w Kownie – 16 lutego, w Wilnie 11 marca), organizowane przez litewskich nacjonalistów, z hasłem „Litwa dla Litwinów”, używanie symboli nazistowskich, poparcie ich przez niektórych polityków i finansowanie przez państwo – wzbudziły niemało kontrowersji i szerokim echem odbiły się na świecie.

Niestety, w ciągu 22 lat niepodległości nie zbudowano na Litwie otwartego społeczeństwa obywatelskiego. Jak dotąd, władze ani razu nie zabroniły zorganizowania szowinistycznych wieców, czy innych przedsięwzięć. Mało tego, co roku Związek Narodowej Młodzieży Litwy i Centrum Narodowe Litwy – jedni z organizatorów przemarszów – z Departamentu ds. Młodzieży otrzymuje wsparcie finansowe na różnego rodzaju przedsięwzięcia.

Przed niespełna pół roku w Dziewieniszkach odbył się obóz młodzieży narodowej pod hasłem: „Dzięki Bogu (bogom), że urodziłem się Bałtem”. Narodowcy, odwołując się do pogańskich symboli, często używają swastyki oraz szafują szowinistycznymi hasłami. W roku 2008 podczas podobnego przemarszu, z ich szeregów dolatywały okrzyki „Juden raus”.

Odwracanie kota ogonem

Władze kraju nie tylko nie zabraniają podobnych marszów, ale pojedyncze głosy sprzeciwu były wypowiadane dopiero wtedy, gdy w innych krajach mówiło się głośno o tym, że na Litwie sprzyja się organizacjom o neonazistowskich poglądach.

Podczas tegorocznych przemarszów zabroniono uczestnikom demonstrowania swastyki i plakatów z napisem „Litwa dla Litwinów”. To hasło mogło być wyłącznie skandowane. „Litwa dla Litwinów, Litwini dla Litwy”, „Litwinami chcemy być” „Nie dla Wschodu i Zachodu – Litwa dla litewskich dzieci”, „Skin head za ojczystą Litwę, rasę i naród”, „Dziś ulice – jutro sejm”. Z podobnymi hasłami młodzi nacjonaliści, nazywający siebie patriotami, przemaszerowali w niedzielę, 11 marca, podczas święta niepodległości aleją Giedymina na Plac Łukiski.

Na kilka dni przed świętem przedstawiciele organizatorów, jak i politycy wspierający nacjonalistyczne przemarsze, uporczywie tłumaczyli, iż hasło „Litwa dla Litwinów” nie zawiera w sobie negatywnego, szowinistycznego nacechowania. Jednak ich zachowanie i działalność zaprzeczają temu. W ostatnich wyborach samorządowych Centrum Narodowe Litwy występowało pod szyldem „Bez błękitnych, czarnych, czerwonych i bez cygańskich taborów”. Natomiast w ub. r. policja zatrzymała za rozróby około 10 osób, które świętowały urodziny Hitlera, umieszczając na górze Bouffałowej flagi ze swastykami, wrzucili przy tym zasłonę dymną do sali, gdzie odbywała się premiera filmu o antyfaszystach. Wszyscy zatrzymani – to członkowie Związku Narodowej Młodzieży Litwy.

Zatroskanie czy obłuda?

Przed świętem premier Litwy Andrius Kubilius zaznaczył, że przykro mu, iż święto narodowe stało się „dniem nienawiści względem kogoś”. Podkreślił, że z takim obrotem świętowania on się nie utożsamia. Podobnie prezydent Litwy niejednokrotnie wypowiadała się, że nie wolno dopuścić, by na Litwie publicznie głowę podnosiły ekstremistyczne ruchy.

Niestety, wypowiedzi czołowych przywódców kraju i polityków to jedno, a rzeczywistość – drugie. Członkowie nacjonalistycznych organizacji czują się dość bezpiecznie, gdyż odczuwają, że są popierani przez partię rządzącą.

Powinniśmy się wstydzić

Według sondażu opinii publicznej, 44 proc. respondentów twierdzi, że powinniśmy się wstydzić podobnych przemarszów. „Natomiast skandowanie „Litwa dla Litwinów” sprawia, że przedstawiciele innych narodowości czują się zagrożeni.

Przed marszem, organizatorzy głośno się przechwalali, że wesprzeć przemarsz, nazwany „Ojczyźnie”, przybędą przedstawiciele nacjonalistów innych krajów. Szczególną uwagę przykładali do obecności takowych z Polski. Tymczasem wśród flag Włoch, Estonii, Łotwy, Szwajcarii i Rosji nie było biało-czerwonej. Obok Placu Łukiskiego, stojąc na poboczu, jeden Litwin miał opaskę z logo „Solidarności”. Twierdził przy tym, że bez „Solidarności” i papieża Jana Pawła II nie byłoby wolnej Litwy.

Alternatywny przemarsz

Do ochrony przemarszu zaangażowano około 500 policjantów. Po drodze nie było większych incydentów. Policjanci zatrzymali kilka osób, które próbowały okrzykami bądź działaniem przeszkodzić uczestnikom marszu. Tłumy stróżów porządku, fotografów i dziennikarzy, głośne okrzyki – wszystko to podsycało atmosferę.

Z kolei wzdłuż alei Giedymina, po której szli nacjonaliści, ustawili się protestujący przeciwko szowinizmowi. Stali z transparentami „Wczoraj – „Juden raus”, dzisiaj – Litwa dla Litwinów”; „Walcz za klasę, nie za rasę”; „Litwa – dla jej obywateli” i innymi.

Natomiast dwie godziny po przemarszu, gdy uczestnicy nacjonalistycznego wiecu bawili się na koncercie, społecznicy zorganizowali pokojowe święto niepodległościowe. Młodzież szkół wileńskich uszyła kilkumetrową flagę Litwy, którą potem niosła w przemarszu, odbywającym się w atmosferze wyluzowania i niedzielnej fiesty, zawieszając ją następnie na balkonie Litewskiej Akademii Muzyki, Teatru i Filmu. Uczestnicy podkreślali, że w Dniu Odzyskania Niepodległości należy szukać przyjaciół, nie zaś – wrogów. Do świętowania i wspólnej zabawy zapraszali wszystkich.

Teresa Worobiej

Na zdjęciach: Dziwne, że w demokratycznym kraju unijnym, za jaki uważa się Litwa, nacjonalistyczne organizacje z roku na rok otrzymują wsparcie od władz na swoją działalność, podżegającą do nienawiści narodowej; jeden z uczestników twierdził, że Litwa zawdzięcza wolność Janowi Pawłowi II i „Solidarności”; wzdłuż trasy przemarszu nie zabrakło ludzi, którzy otwarcie demonstrowali swoje niezadowolenie i obawy wobec działań – napis „Wczoraj – Juden raus, dzisiaj – Litwa - dla Litwinów”.
Fot.
autorka

<<<Wstecz