Na św. Kazimierza – kiermasz kaziukowy w Wilnie

Na żmudzką nutę

Mający ponad 400-letnią tradycję, najpopularniejszy jarmark w stolicy, od kilku lat odbywa się pod patronatem różnych regionów Litwy. Tegorocznemu przewodzili Żmudzini, którzy przez ostatni weekend (2-4 marca) zadomowili się w Wilnie wraz ze swoimi koncertami, rzemieślnikami, kucharzami i – przede wszystkim – żmudzkim dialektem.

Jak co roku, na kiermasz kaziukowy do stolicy ściągnęły tłumy, które miały i czym oko nacieszyć, i gdzie pieniądze zostawić.

Tradycyjnie już, w piątek, sobotę i niedzielę, na głównych ulicach wileńskiej Starówki – na alei Gedymina, wzdłuż ul. Świntoroga, Barbary Radziwiłłówny aż na Zarzecze oraz wzdłuż ulicy Zamkowej do Ratusza – ustawiły się stragany, na których nie brakowało niczego. Początek kiermaszu – to piątkowe południe, aczkolwiek najbardziej charakterystyczne imprezy odbywają się w sobotę. Największą z nich jest teatralizowany pochód, organizowany na pamiątkę procesji, które odbywały się w stolicy na cześć św. Kazimierza. Udział w nim brali przedstawiciele różnych cechów rzemieślniczych, które wystawiały swój towar na sprzedaż.

Dzisiaj dla upamiętnienia tamtego przemarszu niesione są chorągwie rzemieślników, zaraz za orkiestrą wędruje kukła przedstawiająca św. Kazimierza. Dołączają się także uczniowie różnych szkół i zespołów. A ponieważ od lat nieodzownym elementem kiermaszu są wileńskie palmy, w przemarszu udział biorą także palmiarki z Ciechanowiszek.

W sobotnie południe przedstawiciele władz rejonów żmudzkich ogłosili, że na tegorocznym kiermaszu rządzą Żmudzini. Z kolei mer Telsz – stolicy Żmudzi – rozdawał wykute w tym roku 7-groszówki. Niestety na kiermaszu nie były one przydatne, ale z zapewnień gospodarza żmudzkiej stolicy wynika, że w Telszach są one w obiegu.

Jarmark – wystawą

Od lat jarmark jest okazją, by przed Palmową nabyć palmę… Tym niemniej nabywcami tych tradycyjnych wileńskich palm częściej są goście z Macierzy. Alternatywą, a być może i konkurencją, dla wileńskiej palmy ostatnio są różne wiązanki z suszonych kwiatów, zbóż i ziół. Zresztą stoisk z tradycyjnymi palmami nie brakowało, ale czy było aż tylu nabywców?…

Tłumy ludzi przeciskały się między stoiskami, ale w większości traktujący jarmark jako wystawę. Daleko nie każdy przybył na kaziuka w celu kupienia czegoś oryginalnego, ciekawego, czy też przydatnego. Zresztą ceny i wszechobecny kryzys nie rozpieszczają… Wśród kupujących najczęściej można było spotkać nabywców z wyrobami ceramiki, koszami lub wiązankami suszonych kwiatów bądź palm. Kobiety i dziewczęta zalegały stoiska z biżuterią ręcznej roboty, oceniały wyroby z metalu bądź drewna.

Jednym z symboli Żmudzi jest przydrożna kapliczka z Chrystusem frasobliwym lub krzyżem, wykonana z drewna z osobliwymi ornamentami zdobnictwa. Do zakupu tych rękodzieł zapraszali też tegoroczni gospodarze jarmarku.

Niepowtarzalna atmosfera

Najbardziej oblegane były stoiska z żywnością. Chyba za punkt honoru każdy odwiedzający uważał zakup pieczywa – obwarzanka (już nie smorgońskiego), bądź domowego chleba. Nie mogło się obejść bez pierników – powraca zwyczaj „kaziukowego serca” z napisem (choć niestety tylko po litewsku). Dla dzieci nie brakowało stoisk z lizakami, cukierkami i balonami.

Na scenach – przy Ratuszu, Domu Nauczyciela i na alei Giedymina – odbywały się koncerty zespołów przybyłych ze Żmudzi. Swoje „pięć minut” mieli także muzycy i kapele podwórkowe. Tu i ówdzie rozlegały się dźwięki skrzypiec, akordeonu, czy też fletów i trąbek. W połączeniu ze świergotem sprzedawanych gwizdków i hałasem przekupniów złożyły się na atmosferę kolejnych kaziuków, które już przeszły do historii stolicy.

Teresa Worobiej

Na zdjęciach: tłumy ludzi „zalały” aleję Giedymina, wzdłuż której straganiarze proponowali, czego tylko dusza zapragnie; garnki, dzbanki, dzwonki – wyroby ceramiczne ciągle popularne.
Fot.
autor

<<<Wstecz