Nihil novi

„Nihil novi sub sole” (Nic nowego pod słońcem) – głosi znana łacińska sentencja. I rzeczywiście to, stare jak świat porzekadło, w stu procentach jest aktualne w naszych dzisiejszych realiach. W obliczu zbliżających się wyborów parlamentarnych, czyli jak zwykle przed każdymi wyborami, rozpoczyna się nagonka na najsilniejszą polityczną reprezentację mniejszości narodowych – i nie tylko mniejszości – Akcję Wyborczą Polaków na Litwie.

Jak zwykle ciężkie działa wytoczył „ojczulek” narodu, patriarcha konserwatystów, profesor, europoseł Vytautas Landsbergis. Walnął z grubej rury, że w rejonach podwileńskich, czytaj tam gdzie rządzi AWPL, nadal panuje władza radziecka(sic!). W wywiadzie dla Radia „Znad Wilii” utyskiwał, że „chętnie spotkałby się z Polakami na Wileńszczyźnie, ale mu na to nie pozwolą”. Ciekawie kto ośmieliłby się obywatelowi wolnej i demokratycznej Europy zabronić spotkania? Zadać raczej należałoby pytanie, czy ktoś z Polaków chciałby spotkać się ze – znanym ze swej obłudy i stałego obracania kota ogonem – politykiem i co nowego „ojczulek” mógłby swym, tak publicznie przez niego krytykowanym i atakowanym pasierbom, powiedzieć? Nihil novi – jak mówiono w sarmackich czasach. Otóż to, nic nowego. A więc ze stoickim spokojem należy przyjmować też próby szkalowania Polaków i AWPL w litewskojęzycznej prasie. Jedną z takich prób podjęto ostatnio w gazecie „Valstiečiu laikraštis” w publikacji pt. „Dlaczego Polakom zależy na krześle ministra rolnictwa?”. Autor, Albinas Čaplikas, przytacza nazwiska polityków obecnie lub przedtem powiązanych z Akcją Wyborczą, a nawet tych, którzy już odeszli do lepszego świata, zarzucając im, że mają po kilka działek. Dziwnym trafem(?), te same nazwiska były powielane przed poprzednimi wyborami różnego szczebla. Autor powtarzając kłamliwe tezy nie wysilił się nawet, aby dociec, czy te działki rzeczywiście zostały odziedziczone, zwrócone, czy też nabyte wbrew prawu? A bo i po co? Grunt to rzucić cień podejrzenia, zamącić, a nuż ktoś łatwowierny uwierzy. Nie ulega wątpliwości, że takich nieuczciwych, kłamliwych i niepopartych żadnymi dowodami publikacji, sygnowanych nazwiskami autorów, mających niewiele wspólnego z etyką i rzetelnością dziennikarską, będzie więcej. Scenariusze są znane aż do bólu, ale to przecież nihil novi…

Zygmunt Żdanowicz

<<<Wstecz