Perypetie wokół renowacji budynku gimnazjum w Pogirach

Największa szkoła rejonu – w stanie awaryjnym

Tegoroczna zima szczególnie ostro dała się we znaki społeczności liczebnie największego w rejonie wileńskim gimnazjum w Pogirach. Gdy słupki rtęci termometrów na dworze wskazywały ok. 30 stopni poniżej zera, w niektórych gabinetach temperatura powietrza wynosiła zaledwie 8-9 stopni ciepła. Teraz, gdy aura nieco złagodniała, w klasach średnia temperatura wynosi 13-15 stopni Celsjusza.

Jednakże to nie wybryki przyrody są istotną przyczyną chłodu w placówce, gdzie codziennie w ławkach zasiada 820 uczniów, a do pracy pośpiesza 129 nauczycieli oraz pracowników technicznych, tylko nieodpowiedzialność i brak elementarnej ludzkiej przyzwoitości najwyższych urzędników resortu oświaty.

Po sześciu latach oczekiwania, dwukrotnym składaniu wniosków na renowację budynku ze środków Państwowego Programu Inwestycyjnego (lit. Valstybes investiciju programa, w skrócie VIP), wyszło na jaw, że Ministerstwo Finansów Litwy obiecanych na ten cel pieniędzy ostatecznie nie przyznało. Zapewnienia urzędników, iż szkoła pogirska otrzyma tak ważne dla niej środki inwestycyjne, okazały się zwykłym blefem.

Urzędowe force major

Bezprecedensowa sprawa renowacji gmachu gimnazjum, przedłożona w formie odezwy do premiera Litwy Andriusa Kubiliusa i szefa resortu oświaty, Gintarasa Steponavičiusa, w ubiegły czwartek stała się jednym z najbardziej ostrych tematów gremium radnych samorządu rejonu wileńskiego. Dyrektorka gimnazjum z litewskim i polskim językiem nauczania w Pogirach, Aušra Mažoniene, zilustrowała zgromadzonym realny obraz stanu technicznego budynku. Jest daleki od normalnego.

W wybudowanym w latach 80. ubiegłego wieku gmachu dotychczas nie są wymienione okna, niedocieplone ściany, zestarzałe i maksymalnie zużyte systemy instalacji elektrycznej i wodociągowej. Zgniłe ramy stanowią zagrożenie osunięcia się sklepień nadokiennych...

Według mer rejonu wileńskiego Marii Rekść, gdyby samorząd, z roku na rok, nie był zwodzony pustymi obietnicami ministerstwa oświaty, pieniądze na wykonanie poszczególnych prac w gimnazjum pogirskim, np. wymianę okien, wydzieliłby z własnego budżetu. Tymczasem fałszywa perspektywa pozyskania środków z programu, potocznie zwanego VIP-em, wszystkich wprowadziła w błąd. Radni jednogłośnie zaakceptowali pomysł skierowania odezwy alarmującej o warunkach pracy i nauki w tej szkole i pilnej potrzebie jej ratowania. W wysłanym do decydentów państwowych piśmie stwierdza się jednoznacznie – największe gimnazjum rejonu jest w stanie awaryjnym. Radni łudzą się, że odpowiedź na to pismo będzie na tyle czytelna, że pomoże trzeźwo ocenić możliwości i dalsze perspektywy związane z renowacją szkoły.

„Problem z długą brodą”

Tymczasem wracając do chronologii wydarzeń, warto przypomnieć, iż po raz pierwszy, realizując decyzję Rady, samorząd rejonu wileńskiego wystąpił o przyznanie środków na renowację Gimnazjum w Pogirach w 2006 roku. Jeszcze w 2005 roku ze środków założyciela szkoły przeprowadzono energetyczno-techniczny audyt budynku, przewidziano sposoby jego rekonstrukcji i remontu, oszacowano potrzebne na inwestycję środki. Jednakże resort finansów środki inwestycyjne przydzielił tylko trzem szkołom rejonu wileńskiego – w Sużanach, im. WKL Olgierda w Mejszagole i Gimnazjum „Ryto” w Rudominie.

W styczniu 2009 roku Rada samorządu podejmuje kolejną próbę pozyskania pieniędzy na ulepszenie i częściową rozbudowę gimnazjum pogirskiego. Na czołowej pozycji listy skierowanej do Ministerstwa Oświaty i Nauki znowuż umieszczono gimnazjum w Pogirach. Zgodnie z zasadami projektu, samorząd rejonowy zobowiązał się pokryć do 25 proc. kosztów rekonstrukcji. Niestety, i tym razem Pogiry zostały wyrzucone za burtę programu ministerstwa.

– Okazało się, że ogólnie przyjęte zasady nie działają. Gdybyśmy byli świadomi, że wymagane są jakieś dodatkowe czynności z naszej strony, to byśmy je zrobili. Przecież wszyscy tego chcemy i szkoła, i założyciel – w rozmowie z „Tygodnikiem” Mažoniene stwierdza wprost – szkole zabrakło silnego protektora na najwyższych szczeblach władzy.

W ocenie Jana Mincewicza, wicemera rejonu wileńskiego, kwestia renowacji gimnazjum – „to problem z długą brodą”.

– Sprawę placówki pogirskiej wałkuje się już siedem lat. W czerwcu br. wygaśnie termin audytu energetyczno-technicznego, który samorząd powtórnie przeprowadził, licząc na to, iż gimnazjum pogirskie zostanie wpisane do programu ministerstwa. A przecież sporządzanie dokumentów projektowych kosztuje – akcentuje Jan Mincewicz. Gwoli dokładności, na sporządzenie jałowych papierów samorząd wydał już 40 tys. Lt.

W 2010 roku administracja samorządu rejonu pisemnie zwróciła się do resortu oświaty, prosząc o wpisanie szkoły pogirskiej do programu VIP na lata 2011-2013. Prośbie zadośćuczyniono. Na liście starających się o środki inwestycyjne placówka pogirska figuruje na pozycji... 54. Taka odpowiedź ministra oświaty na liczne podania kierownictwa gimnazjum do głębi poruszyła i bardzo zaniepokoiła społeczność szkolną w Pogirach.

Szkoła pęka w szwach

Dwujęzyczne gimnazjum w Pogirach, które łącznie z wydziałami w Małych Ligojniach, Sorok Tatarach i Wojdatach liczy ok. 900 uczniów, jest jedyną placówką oświatową w rejonie, która z powodu braku pomieszczeń jest zmuszona pracować na dwie zmiany. Według dyrektorki, na drugą zmianę, na lekcje przychodzą uczniowie 3-4 klas, zaś cztery klasy początkówki z polskiego pionu uczą się w pomieszczeniu pogirskiego przedszkola „Peledžiukas”.

W opinii wicemera Jana Mincewicza, nadzorującego sprawy oświatowe w rejonie, zwykła renowacja, polegająca na wymianie okien, dachu i dociepleniu ścian, placówce pogirskiej nie wystarczy, gdyż nie rozwiąże ona problemu przeładowania szkoły.

– Jest to problem podwójny, z uwagi na potrzebę zakładania w Pogirach grup przedszkolnych, zarówno polskich, jak też litewskich. Gdyby klasy wyprowadziły się z przedszkola, można byłoby otworzyć tutaj nowe grupy – argumentował Mincewicz.

Składane do ministerstwa wnioski, zakładały m.in. również optymistyczny wariant rozszerzenia pomieszczeń szkoły poprzez dobudówkę, albo nadbudówkę na górnej kondygnacji gmachu. Pomiary wytrzymałości fundamentów dopuszczają taką możliwość, a koszty optymalnego projektu, zdaniem pani Mažoniene, wyniosłyby ok. 5,2 mln Lt.

Ponieważ jednak wszystkie plany renowacji szkoły – zarówno ten maksymalny pakiet inwestycyjny jak też średni i minimalny – wzięły w łeb, dyrektorka gimnazjum uważa, że na początek jakichkolwiek zmian na lepsze, wystarczyłaby nawet wymiana okien w gmachu szkolnym.

Według Lilii Andruszkiewicz, kierowniczki Wydziału Oświaty samorządu rejonu wileńskiego, wymiana okien kosztowałaby 500 tys. Lt.

Stan emocjonalnego napięcia i desperacja przedstawicieli gimnazjum jest całkowicie zrozumiała. Jednak dopóki tli się nadzieja na to, że rządzący w najbliższym czasie wreszcie wezmą pod uwagę opłakany stan techniczny szkoły i znajdą środki na renowację, pośpieszna wymiana okien, w przekonaniu Jana Mincewicza, może okazać się ekonomicznie i merytorycznie nieuzasadniona.

Przedwyborczy figowy liść?

Od zarania renowacyjnego dylematu, gimnazjum w Pogirach raz za razem podejmuje gości z najwyższych urzędów państwowych, którzy w składzie najprzeróżniejszych komisji przybywają tutaj, aby na nowo „odkryć” dawno stwierdzony fakt.

Jesienią 2010 roku swoją obecnością szkołę zaszczycił minister Gintaras Steponavičius.

Według pani dyrektor, minister cieszył się z osiągnięć szkoły. Bo i jak się nie cieszyć, jeśli absolwenci szkoły w 70-80 proc. kontynuują naukę na uczelniach wyższych, mają doskonałe wyniki z egzaminów państwowych, zdobywają najlepsze miejsca na olimpiadach rejonowych i ogólnokrajowych?..

W swoim czasie w składzie wyjazdowej komisji udział brał także Valentinas Stundys, przewodniczący sejmowego komitetu oświaty. W obecności licznych świadków, poseł wydawał swym podwładnym natychmiastowe rozporządzenia co do ulepszenia warunków w szkole.

Według radnego Michała Treszczyńskiego, autora inicjatywy wystosowania odezwy do najwyższych urzędów państwowych, temat renowacji, nie licząc zdecydowanej postawy rodziców uczniów, nowych obrotów nabrał po audiencji w Ministerstwie Oświaty i Nauki.

Choć minister Steponavičius nie znalazł czasu na spotkanie, a przysłowiowe pięć minut przybyłym tu panom Treszczyńskiemu, posłowi Jarosławowi Narkiewiczowi i pracownikowi tegoż resortu, radnemu Jonasowi Vasiliauskasowi poświęcił wiceminister Vaidas Bacys, ich obecność w ministerstwie oświaty zaowocowała rewizytą urzędników ministerialnych w szkole. 13 lutego br. szkołę odwiedził kanclerz ministerstwa Dainius Numgaudis. Do delegacji dołączyli się poseł Narkiewicz, radni Treszczyński i Vasiliauskas. – Numgaudis zachęcił do zgłoszenia jeszcze jakiegoś projektu renowacji, który mógłby otrzymać finansowanie w najlepszym przypadku w następnym roku – skonstatował Treszczyński.

– Nasza wspólnota jest bardzo otwarta i życzliwa. Na razie nie ma takiej tendencji, żeby dla lepszych warunków uczniowie opuszczali szkołę. Dopóki była nadzieja na renowację, uspokajałam rodziców, że powinniśmy wytrwale czekać. Nie było powodów, żeby nie ufać ludziom. Teraz zrozumiałam, że niepotrzebnie tak mówiłam, bo trzeba było brać wodze w swoje ręce i głośno krzyczeć. Najbardziej się obawiam tego, że nasza szkoła stanie się kartą przetargową w zbliżających się wyborach. Tym przysłowiowym figowym liściem, którym się politycy zaczną zasłaniać, a i tak nic z tego nie wyniknie – użalała się Mažoniene.

Pogirska wieża Babel

W litewskim pionie gimnazjum zdobywa wiedzę 650 uczniów, w polskim – 170. Według dyrektor, wielojęzyczność jest wpisana w długoletnią tradycję placówki. – Od początku szkoła była litewsko-rosyjska. W 1985 roku pojawiły się tutaj klasy z polskim językiem nauczania. Osiem lat temu wypuściliśmy ostatnich absolwentów klas rosyjskich. W klasach z litewskim językiem nauczania obecnie naukę pobierają nie tylko Litwini, ale też dzieci z rodzin polskich i mieszanych. Dlatego też często nazywamy naszą szkołę Babilonem – podkreśla dyrektorka.

Polonistka Walentyna Treszczyńska, od 6 lat piastująca stanowisko wicedyrektora ds. polskiego pionu, cieszy się, że wielkich burz na tle narodowościowym szkole udaje się unikać. Uczniowie mogą się tu uczyć bez stresu, a układy międzyludzkie cechuje grzeczność i tolerancja.

– Szkoły wielojęzyczne oprócz pewnych plusów, w moim odczuciu, mają jednak więcej minusów. Jako nauczycielka języka polskiego chciałabym, aby dzieci z polskich rodzin miały na co dzień w szkole jak najwięcej języka ojczystego. Żeby słyszały ten język nie tylko podczas lekcji, ale też na zajęciach i imprezach pozalekcyjnych – pobożnym życzeniem pani Treszczyńskiej jest to, aby podczas wspólnych przedsięwzięć szkolnych język polskich brzmiał częściej i bardziej odważnie.

Wicedyrektorka nie wyklucza, że w skandalicznej sprawie pominięcia szkoły, przydzielając środki państwowe na renowację, nieostatnią rolę mogły odegrać względy polityczne. Chociaż pod wspólnym dachem wszystkim jest jednakowo zimno. Jak wynika z nieoficjalnych stwierdzeń, to właśnie polski pion jest tym piątym kołem u wozu, który hamuje proces rozkwitu gimnazjum. Niemniej jednak, przed rokiem, gdy pojawiło się pytanie o rozdzieleniu szkół, wspólnota litewska Pogir okoniem stanęła przeciwko takim planom i sprawa ucichła.

– Z ust wysoko postawionych osób słyszałam, że jednym z pretekstów nieuwzględnienia naszej szkoły w planach renowacyjnych jest jej niewyraźna perspektywa – nadmienia Mažoniene, nawiązując do pytania o rozdzielenie. Jej zdaniem, perspektywa szkoły jest jak najbardziej wyraźna – optymalizacja jej nie zagraża.

Kierowniczka Wydziału Oświaty Andruszkiewicz, odpierając ewentualne posądzenia, iż władza lokalna należycie nie dopilnowała sprawy, zapewnia, że samorząd wszystkie procedury związane z ubieganiem się o pieniądze na rekonstrukcję przeprowadził tak samo, jak czynił to w przypadku innych szkół – w Mejszagole, czy Rudominie.

Hart ciała i... ducha

Administracja, zespół gimnazjum jest rozczarowany i zawiedziony brakiem konkretnych wyników. Jak zaznaczyła dyrektorka, rodzice wspierają szkołę i moralnie, i fizycznie. Reperują co i raz nawalające oświetlenie, zamalowują wdzierającą się do pomieszczeń wilgoć. Mimo że starają się wniknąć w nienapawającą optymizmem sytuację, to jednak od czasu do czasu dają wyraz swojemu niezadowoleniu. Wszak cierpliwość ma swoje granice.

– Samo przez się rozumie, że będąc ludźmi czujemy ten chłód i reagujemy na niego. Uszczelniamy okna, żeby było chociaż troszeczkę cieplej i w jakimś stopniu ulepszamy nasze warunki. Niestety, taka przytulność, jaką na co dzień mamy w domu, nawet to minimum – +18 stopni – niestety, jest dla nas nieosiągalna – z goryczą stwierdza Jurate Čiapiene, nauczycielka języka litewskiego, dodając, iż mówiąc o lepszych warunkach ma na myśli nie wyimaginowane wygody czy komfort, tylko normalne, nieubliżające ludzkiej godności warunki.

– Nie chcemy basenów. Chcemy, żeby w naszej szkole było ładniej, czyściej, a przede wszystkim cieplej – takie są życzenia uczniów.

– Najmłodsze dzieci z powodu braku miejsca uczą się w ciasnocie, a przerwy spędzają w zatłoczonych, hałaśliwych korytarzach. Mamy zaniedbane sanitariaty, obskurną salę sportową. Z kranów nie leci ciepła woda. Jesteśmy największym, a zarazem najuboższym gimnazjum w rejonie – podsumowała przedstawicielka społeczności szkolnej.

Dopóki jednak politycy na najwyższych olimpach pławią się w swojej władzy i w myśl zasady rządź i dziel rozdają zgromadzone przez podatników pieniądze, według upodobań i uzależnień partyjnych, tysięczna społeczność szkoły pogirskiej kostnieje z zimna.

Irena Mikulewicz

Na zdjęciu: Praca na lekcjach przy temperaturze 8-9 stopni jest niewydajna - chustka do nosa, to obowiązkowe „wyposażenie” ucznia pogirskiego.
Fot.
autorka

<<<Wstecz