Łotwa: dwa światy

Na Łotwie w minioną sobotę odbyło się referendum na temat przyznania językowi rosyjskiemu statusu równorzędnego państwowemu językowi łotewskiemu. Wydarzenie to wywołało wielką mobilizację w społeczeństwie zarówno po łotewskiej, jak i rosyjskiej stronie. Frekwencja była najwyższa od czasów niepodległości (wyniosła ponad 70 proc.), chociaż wynik tak naprawdę był do przewidzenia. Zdecydowana większość uczestników referendum powiedziała „nie” językowi rosyjskiemu. 75 proc. głosujących była przeciwna przyznaniu rosyjskiemu statusu języka państwowego, 25 proc. była za takim rozwiązaniem. Mimo tak oczywistych wyników obserwatorzy mówią o ofensywie rosyjskojęzycznej mniejszości na Łotwie. Zdaniem znawców sceny politycznej naszych północnych sąsiadów, referendum było swoistym odreagowaniem łotewskich Rosjan, którzy – jak twierdzą – doznają szykan ze strony władz. Dowodzi ono, że po 20 latach koegzystencji napięcie pomiędzy tubylczymi Łotyszami a napływową ludnością rosyjską nie spada, a wręcz rośnie.

Licząca 30 proc. ogółu mieszkańców rosyjska mniejszość – rzecz jasna – referendum wygrać nie mogła, zwłaszcza że aż 40 proc. łotewskich Rosjan nie posiada obywatelstwa tego kraju. Mimo to w Łatgalii, którą zwarcie zamieszkuje, odniosła sukces. Ponad połowa uczestników referendum (55 proc.) w tej prowincji kraju opowiedziała się za przyznaniem rosyjskiemu statusu drugiego języka państwowego. Kraj zatem jest podzielony. Ponadto dwujęzyczność, mimo że odrzucona w referendum, w realnym życiu i tak funkcjonuje de facto. Obserwatorzy mówią wręcz o dwóch światach na Łotwie – łotewskim i rosyjskim. Łotysze i Rosjanie, mieszkając obok siebie, niewiele mają wspólnych punktów odniesienia. Oglądają różne telewizje, czytają różne gazety, słuchają różnych stacji radiowych. Jedne media są z Rygi, inne z Moskwy. Mają przeto Łotysze i Rosjanie różne prawdy w stosunku do tych samych wydarzeń, inaczej patrzą na wydarzenia historyczne (zwłaszcza te z okresu II wojny światowej), w sposób zróżnicowany widzą przyszłość swego państwa.

Rosjanie na Łotwie (w odróżnieniu od Litwy chociażby) są realną siłą ekonomiczną, polityczną, kulturotwórczą. Mają mechanizmy, by skutecznie wpływać na sytuację w kraju, a w sytuacjach skrajnych – być może – również zaważyć na losach państwowości tego małego, bo zaledwie 2 milionowego, bałtyckiego narodu.

Znając powojenną historię Łotwy, jako jej sąsiedzi, winniśmy jej co najmniej solidarność (również na arenie międzynarodowej w razie potrzeby). Awanturnictwem politycznym byłoby jednak naśladowanie ich rozwiązań w dziedzinie polityki narodowościowej, która, jak widać, prowadzi do napięć i kryzysów. Na Litwie po prostu nie musimy zmierzać się z problemami, które występują na Łotwie, gdyż zwyczajnie takowych na szczęście nie mamy. Na Litwie ranga problemów jest inna. To rządzący konserwatyści i ich poplecznicy narzucają Litwie konfliktowe łotewskie scenariusze...

Tadeusz Andrzejewski

<<<Wstecz