Strajk ostrzegawczy nauczycieli

Droga... donikąd

W ponad 300 szkołach kraju we wtorek, 21 lutego br., odbył się dwugodzinny strajk ostrzegawczy nauczycieli. W akcji protestacyjnej wzięło udział też 13 placówek oświatowych rejonu solecznickiego.

Nauczyciele protestowali przeciwko drastycznemu zmniejszeniu środków „koszyczka ucznia”, w wyniku czego egzystencja szkół – szczególnie w miejscowościach wiejskich – jest poważnie zagrożona. Jak powiedział „Tygodnikowi” Jan Jurgielewicz, przewodniczący związków zawodowych pracowników oświaty rejonu solecznickiego, pedagodzy nie żądają podniesienia wypłaty, jak to próbuje się przedstawić, ale w ogóle walczą o zachowanie miejsc pracy. – W wyniku zmniejszenia „koszyczka ucznia” najbardziej zagrożone są wiejskie szkoły. Z powodu niedofinansowania grozi im po prostu zamknięcie, a przecież są one faktycznie jedynym działającym ogniskiem kultury na wsi, które rząd bezmyślnie chce zniszczyć – oburzał się Jurgielewicz. Nonsensem też określił wymóg zwiększenia liczby uczniów przy kompletowaniu klas. – Mamy niż demograficzny, emigracja nabrała zastraszających rozmiarów, a Ministerstwo Oświaty i Nauki jakby tego nie zauważało i nakręca wymagania, co uderza przede wszystkim w wiejskie szkoły – tłumaczył lider związków zawodowych pracowników oświaty rejonu solecznickiego. Poinformował też, że pedagodzy rejonu solecznickiego aktywnie włączyli się do ostrzegawczej akcji protestacyjnej i placówek oświatowych wzięło w niej udział 13. Każda szkoła sama wybierała czas i formę protestu. – W jednych szkołach oglądano filmy popularno-naukowe, inne protestowały „na sportowo”, zaś w niektórych prowadzone były pogadanki z uczniami na temat form i przyczyn akcji protestacyjnej – tłumaczył dalej lider związków zawodowych.

Np. nauczyciele polskiej szkoły podstawowej w Dojlidach wraz z uczniami – od godz. 12 do 14 – na placu szkolnym urządzili zabawę zapustową, której kulminacją było spalenie marzanny.

Jak twierdził Jurgielewicz, akcje protestacyjne odbyły się też w Gimnazjum im. J. Śniadeckiego w Solecznikach i gimnazjum w Ejszyszkach, szkołach w Jaszunach, Kowalczukach itd.

Jego zdaniem, do akcji protestacyjnej mogło nie dojść, ale zaważyła na tym postawa Ministerstwa Oświaty i Nauki, które nie idzie na żadne ustępstwa i nie szuka kompromisów. – Tak jak i w przypadku kontrowersyjnej nowelizacji Ustawy o oświacie, otwarcie skierowanej przeciwko szkolnictwu mniejszości narodowych, tak i teraz ministerstwo nie liczy się ze zdaniem społeczności pedagogicznej i odgórnie narzuca rozwiązania, które są nie do przyjęcia – przekonywał Jurgielewicz. Dodał też, że nieterminowy powszechny strajk byłby ostatecznością, ale jeżeli ministerstwo nadal będzie stało okoniem, innego wyjścia nie ma.

To, że Ministerstwo Oświaty i Nauki podejmuje nierozsądne decyzje budzi sprzeciw nie tylko pedagogów. Otwarcie zbuntował się przeciwko nim i odmówił ich wykonania samorząd rejonu ignalińskiego, a jego mer – Bronis Rope – kategorycznie oznajmił, że „więcej na terytorium rejonu okien szkół deskami zabijał nie będzie”. Poinformował pisemnie władze kraju, że samorząd odmówił wykonania uchwały rządu o reorganizacji sieci szkół w latach 2012-2015. Jak poinformował Rope, od roku 2006 na terytorium rejonu, w wyniku reformy i zmniejszenia się liczebności uczniów, zostało zamkniętych aż 5 szkół. Zdaniem mera, z podobnymi problemami boryka się jeszcze ok. 30 samorządów.

Według obliczeń Stowarzyszenia Samorządów Litwy, władze kraju z powodu zmniejszenia się liczebności uczniów zmniejszyły samorządom finansowanie o 30 mln litów!

Polityka oświatowa władz nie podoba się więc nie tylko Polakom, czy innym mniejszościom narodowym. Jej krótkowzroczność i szkodliwość widzą też Litwini, którzy rozumieją, że droga obrana przez władze prowadzi donikąd.

Zygmunt Żdanowicz

<<<Wstecz