Patriotyzm jest jak piękny naszyjnik dobry na salony
Filozof i społeczny autorytet Arvydas Juozaitis - porachował współobywateli i haniebnie się rozsierdził. To koniec świata! ogłosił, bo się nie doliczył aż paru milionów. Za czasów zrywu Sajudisu (1989 r.) było nas 3,7 mln. Obecnie 3,05 mln lamentuje w dzienniku Respublika jeden z filarów Sajudisu. Zresztą jakie tam Trys milionai..., o których fałszywie śpiewa Marijonas Mikutavičius? Juozatisowi wyszło, że na Litwie nie pozostało nawet miliona Litwinów. A na takie bezczelne trwonienie narodowej tkanki to on, człowiek, który wywalczył dla Litwy niepodległość, zgody nie wyrażał. Nie po to obalał komunizm i burzył Sowiecki Związek, by mu współobywatele zamiast siedzieć po chałupach i dalej snuć trwającą 4 tysiące lat bałtycką baśń pałętali się po świecie i łamali języki w jakiejś tam Irlandii czy Ameryce. Nie po to wyzwolił ojczyznę ze szponów Gorbaczowa, by ta jak obłąkana integrowała się z UE i niwelowała do poziomu zachodniej pseudocywilizacji? Do Sodomy i Gomory, gdzie na każdym rogu wrzeszczy się o świętych prawach różnych mniejszości.
Willa przemytnika
A jednak stało się. Po roku działania prezydenckich poprawek do Kodeksu Karnego, przewidujących konfiskatę majątku w razie niemożności uzasadnienia go oficjanymi poborami, namierzono pierwszy taki przypadek w naszym państwie. Prokuraturze udało się wyśledzić jedną osobę na Litwie, która żyje ponad stan. Trafiło na syna króla litewskich przemytników niejakiego Karaliusa (cóż za zbieżność nazwiska z tytułem). W wyniku wnikliwego zapewne śledztwa okazało się, że Karalius junior mieszka sobie w willi (która jest jego własnością) w wileńskich Turniszkach wartej bagatella jakichś tam 7 mln litów. Tymczasem pobory sąsiada pani prezydentowej to nieco ponad 2 tys. litów miesięcznie. Tyle płaci synowi słynnego przemytnika adwokat, u którego Karalius jest zatrudniony na etacie pomocnika. Trudno zatem byłoby udowodnić, jakim cudem za taką wypłatę kupiło się ekskluzywny dworek wart grubych milionów.