W Wileńskim Hufcu Maryi im. Pani Ostrobramskiej

Szlakiem Powstania Listopadowego – do grobu Emilii Plater

180. rocznica bohaterskiej śmierci Emilii Plater – „litewskiej Joanny d’Arc” – to wyśmienita okazja dla braci harcerskiej WHM, by ruszyć z fantazją rycerską na historyczne spotkanie z tą bohaterką. W duchu polskiej tradycji „listopadowych zaduszek” młodzież harcerska Wileńskiego Hufca Maryi im. Pani Ostrobramskiej ma piękne już zwyczaje, że poświęcenie czasu na wędrowne zamyślenia po cmentarzach i leśnych mogiłach. Powstańcom listopadowym i styczniowym, Żołnierzom Września i poległym z AK oraz pomordowanym, harcerski apel: Cześć ich pamięci, bo jeśli my zapomnimy o Nich – niech Bóg zapomni o nas! Tak, nam dopomóż Bóg!

Zimowy rajd rowerowy z Wilna do Kopociowa, miejsca pochówku Emilii Plater to ryzykowne przedsięwzięcie, tym bardziej, że planowane dwa tygodnie wcześniej. A jaka będzie pogoda? A czy będzie ślisko, śnieg, mroźno? Nawet nie zadawałem sobie takich pytań, padały one jedynie ze strony przyjaciół. Harcerze też nie wątpili, że to może być coś „wspaniałego”. Odległość, jak na zimową porę, niemała, bo te 155 km w chłodny dzień dla rowerzysty to ogromny wysiłek, utrata ciepła i sił. I co najgorsze, nikt nie miał chwili czasu, aby rozgrzać się przed wyjazdem, potrenować. Osobiście rower trzymałem ostatni raz 19 sierpnia pod Madrytem. Idea harcerskiej czci Emilii Plater była tak silna, że nic nas nie powstrzymywało. Jedziemy!

30 listopada o świcie – w dniu liturgicznego wspomnienia św. Andrzeja – zastała nas mgła i zero stopni ciepła. Pod Ostrą Bramą 9-osobowa grupa spotkała się i z niesamowitą radością zorganizowała się na wyjazd. Udział wzięli sami chłopcy, bez naszych pięknych dziewczyn, bo jakże można wystawiać je na mroźny wiatr i trud jazdy, choć myślę, że znalazłaby się wśród Hufca Harcerek WHM – „Joanna d’Arc”. Harcerze z parafii Kalwarii Wileńskiej świetnie przygotowali czyste rowery. Są pasjonatami sportu – co mnie ogromnie cieszy – ludzie wiary i młodości. Czułem się zmęczony wcześniejszymi zajęciami, ale gdy staję przed obliczem Matki Bożej Miłosiernej, cały regeneruję się: duchem i ciałem. Boża radość tryska z nas, bo czas ruszać w drogę.

Oddaliśmy hołd powstańcom listopadowym 1830-1831 roku przy pomniku w Ponarach, gdzie rozegrała się wielka bitwa z moskalami 19 czerwca 1831 roku, w której poległo 600 naszych powstańców. Miejsce nieznane dla naszej młodzieży, bo nikt wcześniej ich tutaj nie przywiózł. Dobrze, że jest taki wymowny „powalony przegraną bitwą” krzyż łączący oba narody – Polski i Litwy.

Mimo że towarzyszyło nam słonko i był cudny dzień, wiatr przeciwko nam, stał się on swoistym „egzaminatorem” woli walki i hartu ducha. Palce u rąk i nóg stały się „skostniałe” w chwili, gdy się o nich przypomniało. Wówczas moje myśli przywołują naszych ukochanych bohaterów motocyklistów Rajdu Katyńskiego, ich przyjazd na XVII Sztafetę Niepodległości i ich walkę z zimnem, deszczem. Każda przerwa na herbatkę czy kanapkę była wspomożeniem nas – cyklistów. Miała być szybka jazda, ale pod tak silny wiatr nie dało się szybciej, niż 22 km/h. Czas uciekał, wieczór się zbliżał, deszcz zaczął nękać jadących, a sił już brakowało. Pierwszym, który poddał się, byłem ja sam – komendant – serce nie pozwoliło na dalszą jazdę. Następnie z trasy zeszli Konrad i Rafał Pacyno. Zostało tylko trzech stałych i zmiennicy. Bohaterscy: Grzegorz Zdanowicz, Leszek Jasiński i Lech Karwowski walczyli jak lwy rzymskie. Po 130 km od Wilna Lech Karwowski został przez wysiłek „zwalony jak dąb litewski”. Wyszedłem ponownie na trasę i wsparłem duchem woli walki jadących harcerzy. Jest super i cały człowiek „bawi się” klimatem rajdu. Zmiennicy są wspaniali: Erwin Jasiński i Edward Dijak wspierali na całego grupę zasadniczą w końcówce trasy. Silny wiatr i podjazdy sprawiały, że było coraz trudniej. Ciemno i głucho wszędzie... I nagle pojawił się napis: Kapčiamiestis. Od godziny 9.00 do 18.00 (z przerwami) byliśmy na trasie z Wilna do Kopciowa. Noc, ale ileż satysfakcji i rozmów było wśród chłopców. Siediu rowerzystów walczyło o bycie tego dnia na szlaku Powstania Listopadowego.

Grób Emilii Plater otoczyliśmy flagami i nastała chwila ciszy. Na mogile postawiliśmy znicze. Orzeł Polski oparliśmy o pomnik grobowy i hymnem Mazurka Dąbrowskiego „Jeszcze Polska nie zginęła, kiedy my żyjemy” rozpoczęliśmy nasz apel pamięci. Pwd. Staszek Łotysz odczytał wiersz „Śmierć pułkownika” A. Mickiewicza i modlitwą poleciliśmy Bogu duszę śp. Emilii Plater oraz powstańców. Historyczny aspekt wydarzeń Powstania Listopadowego na Litwie przedstawił młodzieży pwd. Staszek.

W nagrodę dla zmarzniętego ciała dzień zakończyliśmy w Aquaparku w Druskiennikach, gdzie młodzież bawiła się w baniach do syta. Po 22.00 harcerze wybrali się na nocną pizzę do „Čili”. Teraz, natomiast wszyscy – zdrowi i szczęśliwi – myślą o wyjazdach w 2012 roku: od Lwowa do Anglii i Meksyku.

ks. hm. DariuszStańczyk

Na zdjęciu: hołd czci i apel u grobu „litewskiej Joanny d’Arc”.

<<<Wstecz