Wesprzyjmy akcję „Dobroczynny Wieczór Kolędniczy”

Nie są skazani na przegraną

Święta Bożego Narodzenia, jak żadne inne, skłaniają nas do okazania dobroci. Świętując przyjście Jezusa na świat, pragniemy, by radość była udziałem nie tylko nas, ale i naszych bliskich, przyjaciół i znajomych. W szkołach oraz rodzinach dzieci i młodzież uczy się wrażliwości na potrzeby innych – organizowane są akcje charytatywne, podczas których zbiera się dary dla najuboższych.

Na dobre zadomowiła się akcja charytatywna odbywająca się w pierwszych dniach stycznia pod nazwą Dobroczynny Wieczór Kolędniczy, zainicjowana przez Ilonę i Adama Jurewiczów wspólnie z młodzieżą z zespołu parafii bł. Jerzego Matulewicza „Stella Spei”.

Życie niczym walka

Akcja – wraz z koncertem świątecznym – odbędzie się już po raz szósty. Jest przygotowywana z myślą o osobach, które walczą z chorobą nowotworową. Dochód z koncertu, jak też wsparcie prywatnych sponsorów, instytucji i organizacji, będą przeznaczone dla pięciu osób zmagających się z różnymi rodzajami białaczki. Czworo z nich – to dzieci w wieku 2-4 lat, których dzieciństwo przebiega w salach szpitalnych. Jedna z osób – już po przeszczepie szpiku – to mama dwojga dzieci, w wieku 9 i 5 lat. Życie każdej z tych osób – to codzienna walka. Szansę na wyzdrowienie daje medycyna i ich wiara, zaś siły do walki – przede wszystkim – wsparcie najbliższych i tych, którzy podtrzymują ich na duchu.

Marzenia o normalnym życiu

Dla dzieci walczących z chorobą nowotworową zamknięte jest środowisko rówieśników. Nie mogą przebywać w przedszkolu, czy innych skupiskach ludzi, gdyż osłabiony przez chemię organizm jest narażony na zarazki i wirusy. Tym niemniej dzieci te cieszą się życiem, są energiczne i marzą o zabawie na podwórku, grach, o normalnym życiu. Ograniczenia, jakie wyznacza im choroba, można zmniejszyć, można też pomóc w spełnieniu marzeń. Niestety rodzice, przeznaczający wszystko na leczenie i rehabilitację, nie mogą pozwolić sobie na wydatki, by zapewnić dziecku dodatkowe zajęcia sportowe, czy też – tak zwyczajnie – kupić wymarzone zabawki.

Poniżej przedstawiamy sylwetki osób, które w tym roku obejmuje akcja dobroczynna. Przeżywając święta Bożego Narodzenia i Nowy Rok w gronie najbliższych, pomyślmy też o tym, że nam nie ubędzie, gdy wyciągniemy pomocną dłoń i, wesprzemy bliźniego.

Dzielne dzieci

Łukasz Pietrik, 4 lata, (Grygajcie, r. wileński). W sierpniu 2008 r. u Łukasza zdiagnozowano ostrą białaczkę limfoblastyczną. Pomimo, że podstawowy kurs leczenia obejmuje 2,5 lat, to pozostaje jeszcze rehabilitacja. Jak twierdzi Julia Pietrik, mama Łukasza, przed dzieckiem jeszcze długa i ciężka droga. Życie rodziny toczy się między domem i szpitalem. Obecnie Łukasz jest na terapii podtrzymującej. Polega ona na stosowaniu pulsów chemioterapii co kilka tygodni lub miesięcy przez okres kolejnych 2 lat. Terapia podtrzymująca także niesie za sobą sporo powikłań: spadek wskaźników krwi (anemia, neutropenia, trombocytopenia), owrzodzenie jamy ustnej po każdej chemii. „Łukasz – to dzielny chłopak. Ból i niewygody znosi dzielnie. Jest energicznym i bardzo żywiołowym chłopakiem” – z rozrzewnieniem tłumaczyła mama, dodając ze smutkiem, że z powodu osłabienia organizmu, dziecko nie może uczęszczać do przedszkola. Rodzice marzą o wybudowaniu placu zabaw obok domu ze sprzętem, na którym mógłby ćwiczyć. Z kolei marzeniem Łukasza jest traktor, taki, jaki dostaje do zabawy w szpitalu.

Artur Andrijewskij, 3 lata, (Wilno). Chłopczyk znajduje się w trakcie leczenia chemią, które potrwa jeszcze dwa lata. Leukemię zdiagnozowano u niego przed rokiem. Potem czeka go długi proces rehabilitacyjny, gdyż po zabiegach powstał problem z poruszaniem się. Mały organizm dziecka z trudem znosi kolejne kursy chemioterapii. Za każdym pojawiają się rany na ustach oraz innych częściach ciała. Koszty pobytu w szpitalu, ciągłe kupowanie dodatkowych leków i witamin oraz kurs rehabilitacji obciąża rodzinę sporymi wydatkami.

Armand Babicz, 2 lata (Rudomino). Jego choroba – leukemia – to dopiero wierzchołek góry lodowej. Zdiagnozowano ją dopiero we wrześniu, więc wszystko jeszcze przed nim. Jak powiedzieli rodzice Armanda, lekarze dają nadzieję na wyleczenie poprzez wzmocniony kurs chemioterapii. Chociaż początkowo groził Armandowi przeszczep szpiku kostnego, a, co za tym idzie, uciążliwe poszukiwanie dawcy. Rodzinę Babiczów obciążają również dodatkowe wydatki na budowę domu. Dobre warunki dla chorego dziecka – to marzenie jego mamy i taty.

Agata Swatkowska, 2 lata (Marynówka, gm. rudomińska). Leukemię u Agatki zdiagnozowano, kiedy miała nieco ponad roczek. Kolejne kursy chemii powodują dodatkowe cierpienie – u Agatki pojawia się owrzodzenie jamy ustnej oraz całego ciała. Niestety, dodatkowe leki, maści, witaminy, a nawet pieluchy nie są rekompensowane i rodzina musi sobie radzić sama. Trudności finansowe wynikają również z opieki nad młodszą, ośmiomiesięczną siostrą, która z racji na swój wiek wymaga szczególnej opieki i obecności rodziców.

Sił dodają dzieci

Halina Parwicka, 40 lat (Wojdaty, r. wileński). W październiku 2010 roku nagle odczuła bóle w jamie brzusznej. Po wielokrotnych badaniach, które nie przyniosły żadnego wyniku, w klinice prywatnej stwierdzono podejrzenie choroby krwi. 8 listopada 2010 roku po badaniach u hematologa w Santaryszkach usłyszała diagnozę – ostra leukemia. Do szpitala trafiła w ciężkim stanie. Praktycznie pół roku spędziła w szpitalu, wracając do domu tylko na kilka dni. Przeżyła 5 kursów chemioterapii. Niestety okazało się, że choroba nie ustąpiła i konieczna była transplantacja szpiku kostnego, którą przeszła przed pół rokiem. Obecnie jej życie – to regularne badania i zażywanie leków. Siły do walki czerpie od swoich najbliższych – jest mamą dwojga dzieci: w wieku 9 i 5 lat, którym jest potrzebna na co dzień. Niestety budżet rodzinny nie pozwala Halinie na rehabilitację, dzięki której powróciłaby do pełni zdrowia. Sama nie pracuje, zaś renta inwalidzka i pensja męża ledwo wystarczają na bieżące wydatki i utrzymanie rodziny.

Dziękował za ich cierpienie

Jan Paweł II, promując kult Bożego Miłosierdzia i zachęcając wiernych do okazywania miłosierdzia względem bliźnich, podkreślał wagę otwartości na biedę innych. Okazując miłosierdzie innym upodobniamy się do Chrystusa, który okazał miłosierdzie w sposób najpełniejszy, przychodząc na świat, stając się jednym z nas. Jednak do spełnienia uczynku miłosiernego, jest potrzebna także druga strona – osoba pokrzywdzona przez los, chora, potrzebująca wsparcia. Przy spotkaniach z ludźmi chorymi – w sposób szczególny uczestniczącymi w cierpieniu Chrystusa – bł. Jan Paweł II dziękował im za ich obecność, za ich cierpienie, bowiem bez współpracy, bez przyjęcia przez nich naszej pomocy nie mielibyśmy szansy na uczestnictwo w spełnieniu uczynku miłosierdzia.

Teresa Worobiej

Na zdjęciach: Łukaszowi w zabawach towarzyszy starsza siostra Agnieszka; Halina wie, że powinna odnaleźć siły do walki z chorobą, by żyć dla bliskich.
Fot.
archiwum

<<<Wstecz