„Szimtalapis” – słodka ozdoba tatarskiego stołu

W tych dniach Tatarzy rozsiani po całym świecie obchodzą swe święto ofiarowania – Kurban Bajram. Bodajże największą atrakcją każdego świętowania jest poczęstunek, na którym nie może zabraknąć tradycyjnych potraw, w tym również tych najważniejszych – słodyczy. Tatarzy słyną ze swej gościnności, a dodatkowo potęguje ją stary zwyczaj, który nakazuje, aby przychodzące do meczetu dzieci, po modlitwie obdarowywać słodyczami.

Wśród najprzeróżniejszych łakoci niewątpliwie najważniejsze miejsce na tatarskim stole zajmuje pyszne ciasto, w naszych stronach najczęściej nazywane z litewska „šimtalapis” (stulistnik). Białorusini nazywają go „pierekoczewnik”.

Z pokolenia na pokolenie

Umiejętność wypiekania tradycyjnego ciasta tatarskiego jest przekazywana z pokolenia na pokolenie, dlatego ważne jest, aby jego receptura przez długie lata pozostała niezmienna.

Rozalia Ščiutkiene, zamieszkała w Sorok Tatarach, w starostwie pogirskim, jest jedną z niewielu gospodyń, które pozostają wierne dawnej tradycji wypiekania narodowego przysmaku.

Pochodząca ze wsi Trakininki w rejonu olickim, kobieta piecze stulistniki na specjalne zamówienia: na uczty rodzinne sąsiadów, znajomych, przyjaciół, jubileusze, wesela... To pyszne ciasto, nie tylko od wielkiego święta, gości także na stole jej skromnego wiejskiego domku w Sorok Tatarach, gdzie mieszka ze swym nastoletnim synem Borysem.

Wypiekanie ciast, żyjącej z renty Rozalii Ščiutkiene, od dzieciństwa cierpiącej na zaburzenia słuchu i mowy, od czasu do czasu pomaga podłatać skromny budżet. Jej „šimtalapisy” wędrują po całym kraju, aczkolwiek w rozmowie z „Tygodnikiem” kobieta nie ukrywa, że nierzadko przyjeżdżające do Sorok Tatarów osoby, zaglądają do niej jedynie po to, aby posiąść tajemnicę udanego stulistnika.

Rozalia zdaje sobie sprawę, że zbytnia otwartość może pozostawić ją „bez fachu”. Z tego też powodu nie każdemu zdradza przepis na tatarskie ciasto i w ten sposób chroni stulistnik przed spowszednieniem, a co najważniejsze – bylejakością.

Pracochłonny przysmak

- Tutaj z całej wsi tylko ja umiem piec „šimtalapis”. Jestem Tatarką, lecz w moim rodzinnym domu w Trakininkai zawsze rozmawialiśmy po polsku. W rodzinnych stronach kiedyś wielu wypiekało to ciasto. Teraz też przywożą je kobiety z ojczystych stron i sprzedają na rynkach. Ale nie są tak dobre, jak te, których nauczyła mnie piec moja mama Emilia. Ja nie żałuję cukru, rodzynek... – stwierdza z nutką nostalgii. – Mak, cukier, masło, drożdże, rodzynki, jajka, mąka, mleko i sól – to podstawowe składniki „šimtalapisu”. Wszystko należy wymieszać, „wymiesić”. A „miesić” trzeba ponad pół godziny. Następnie ciasto odstawiam i pilnuję jak rośnie... – przyciszonym głosem opowiada pani Rozalia. Gdy ciasto dostatecznie urośnie, na dużym stole jest rozwałkowywane do cienkości i niemalże wielkości prześcieradła. Posypywane rodzynkami, cukrem i makiem zwija się i układa na specjalnej okrągłej patelni.

Najlepszy – z „ruskiego” pieca

Przygotowanie ciasta do pieczenia, to długa i wyczerpująca ceremonia, wymagająca 7 godzin pracy. Dlatego właśnie pani Rozalia w dniu, gdy piecze „šimtalapis”, inne zajęcia odstawia na dalszy plan.

Gdy wyrobione ciasto leżakuje i rośnie, napala w piecu. W piekarniku tzw. ruskiego pieca stulistnik piecze się godzinę i 15 minut.

- „Šimtalapis” z pieca, to co innego, niż ten z piekarnika zwykłej kuchenki... Stale muszę pilnować temperatury w piecu. To ciągły stres, aby ciasto odpowiednio urosło. Potem, żeby ładnie się upiekło i zarumieniło – zwierza się gospodyni.

Okazałe ciasto stuletnika kosztuje ok. 130 litów. Mniejsze – mniej. Wartości pieniądza mieszkanka Sorok Tatarów nie przecenia. Ale zapłatę, którą dostaje za gotowe ciasto, przyjmuje z wdzięcznością, jako nagrodę za bardzo pracochłonny przysmak.

Życie kobiety jest naznaczone uciążliwym kalectwem, lecz Rozalia Ščiutkiene nie ma czasu na smutki. Wypełnia je swoją pracowitością – hoduje kury, robi na drutach kamizelki, piękne narzuty na kanapy i… piecze wspaniałe ciasta, bez których nie obywają się znaczniejsze święta, rok rocznie organizowane w gminie Pogiry.

Irena Mikulewicz

Na zdjęciu: pani Rozalia skrzętnie chroni rodzinną tajemnicę wypiekania tatarskiego specjału.
Fot.
autorka

<<<Wstecz