10-tysięczny wiec w obronie szkół mniejszości narodowych

Otwarta lekcja wychowania obywatelskiego

Około 10 tysięcy osób zebrało się w ubiegły piątek po południu przed gmachem Sejmu RL, aby jeszcze raz i bardziej donośnym głosem zaprotestować przeciwko dyskryminacyjnej nowelizacji Ustawy o oświacie i zażądać jej bezwarunkowego odwołania. Nikt z kierownictwa Sejmu RL do protestujących nie wyszedł…

Chłodna i wietrzna pogoda nie odstraszyła rodziców i uczniów, którzy tłumnie stawili się pod gmachem parlamentu litewskiego, by wyrazić swój sprzeciw wobec odgórnie narzuconej ustawy i zaapelować do rozsądku polityków, by jeszcze podczas jesiennej sesji parlamentu odwołali nowelizację godzącą w szkoły mniejszości narodowych na Litwie. Podczas wiecu jednym głosem przemawiali Polacy, Białorusini, Rosjanie i Litwini. Kłamliwe były doniesienia, niektórych środków masowego przekazu, że w wiecu wzięło udział od 2 do 4 tys. osób. Część ludzi przychodziła wcześniej, część dołączyła po pracy później, wielu rodziców przyszło z dziećmi, a ponieważ było zimno, a wiec trwał prawie trzy godziny, więc z troski o zdrowie swych pociech nie dotrwali do końca. Nie wszyscy więc protestowali w jednym czasie. Tak więc twierdzenia, że w wiecu brało udział w sumie około 10 tys. osób, są jak najbardziej wiarygodne.

Patyczki dla premiera

Tradycyjnie wiec rozpoczęto odśpiewaniem „Roty”. Jan Mincewicz, wicemer samorządu rejonu wileńskiego, otwierając wiec zwrócił się do „panów nacjonalistów” z apelem, aby zaprzestali nagonki na szkoły mniejszości i dali możliwość nauki w języku ojczystym. Parafrazował słowa litewskiej piosenki: „Polakami się urodziliśmy, Polakami chcemy pozostać”. Przypomniał, że masowy protest odbywa się w dniu świętego ojca Pio i zainicjował pochodzącą z III wieku modlitwę „Pod Twoją obronę…”.

Solidarność z protestującymi wyraziła przewodnicząca Litewskiej Konfederacji Związków Zawodowych Pracowników Oświaty i Nauki Ruta Osipavičiute, która przyznała, że protestujący mają rację. - Również uważamy, że władze muszą rozmawiać, usiąść przy wspólnym stole i rozwiązywać problemy, a nie stosować zasadę buldożera - powiedziała Osipavičiute i dodała, że niegdyś sprezentowała patyczki higieniczne do czyszczenia uszu ministrowi oświaty Ginatarasowi Steponavičiusowi, ale uważa, że przydałyby się one też premierowi i przewodniczącemu sejmowego komitetu oświaty i nauki. Autorytatywnie stwierdziła, że próby forsowania i wcielania w życie tendencyjnej Ustawy o oświacie są utopią.

Wiec w obronie swych praw

- Ten wiec nie jest przeciwko Litwie i przeciwko językowi litewskiemu, lecz przeciwko bezdusznym urzędnikom, którzy nie słyszą swych obywateli i nie chcą z nimi rozmawiać - powiedział Mirosław Szejbak z Forum Rodziców Szkół Polskich na Litwie, współorganizatora wiecu. – Bronimy zasad społeczeństwa obywatelskiego, jesteśmy za wolną, europejską, wielonarodowościową i tolerancyjną Litwą – stwierdził.

Przemawiająca w imieniu rodziców Irena Orłowa pytała rządzących, dlaczego zmuszają ich do stanięcia po drugiej stronie barykady. - Czy to normalne, że 2 września nasze dzieci nie poszły do szkół? - pytała mówczyni.

- Mniejszości narodowe organizując akcje protestacyjne przeciwko Ustawie o oświacie jedynie się bronią - powiedział przewodniczący Akcji Wyborczej Polaków na Litwie, europoseł Waldemar Tomaszewski. - Mieliśmy bardzo dobrą Ustawę o mniejszościach narodowych, ale przed dwoma laty została zlikwidowana. Pół roku temu przyjęto nową redakcję Ustawy o oświacie, w której prawa mniejszości narodowych zostały ograniczone, więc się bronimy, tak jak bronią się inni obywatele czy grupy obywateli naszego kraju - drobni przedsiębiorcy, właściciele ziemi i inni – podkreślił Tomaszewski.

Tomaszewski skrytykował też rządzącą koalicję konserwatystów i liberałów, która nie reprezentuje i nie broni interesów zwykłych obywateli. – Uważam, że władze powinny zatroszczyć się o to, aby nasi rodacy nie emigrowali z Litwy. Już prawie pół miliona naszych obywateli mieszka w Anglii, Irlandii, Norwegii. Dlaczego nikt nie zatroszczy się o nich, a wysiłek władz jest skierowany na to, byśmy nie umieli swego ojczystego języka. Trzeba zastanowić się nad tym, jak nauczyć języka litewskiego 0,5 mln emigrantów, w absolutnej większości Litwinów, rozsianych po krajach Europy Zachodniej – powiedział lider AWPL.

Nasza sprawa jest słuszna

Zaznaczył on też, że dotychczas nie został rozwiązany problem zwrotu ziemi i przypomniał, że duchowy przywódca obecnej koalicji rządzącej – Vytautas Landsbergis – w roku 1991 podpisał ustawę o przenoszeniu ziemi z innych miejscowości, z czego skwapliwie skorzystał nie tylko sam, ale i jego żona, przyjaciele i cały szerego wysokich urzędników państwowych. Zwrócił uwagę, że z powodu prowokacji konserwatystów cierpią też „bracia Żmudzini”, którzy, podobnie jak Polacy, są pozbawieni prawa pisania nazw miejscowości w języku żmudzkim. Nie tak dawno konserwatyści byli współorganizatorami przewrotu w rejonie kłajpedzkim, w którego wyniku stanowiska wicemera został pozbawiony lider Partii Żmudzinów Egidijus Skarbalius.

- Przy Urzędzie Prezydenta było nas 5 tys. osób, teraz zebrało się około 10 tys. Nie od dobrego życia ludzie wyszli na ulice, ale nasza sprawa jest słuszna i zwycięstwo będzie po naszej stronie – z przekonaniem stwierdził Tomaszewski, którego wystąpienie zostało owacyjnie przyjęte przez zebranych.

Zasadniczy problem nierozstrzygnięty

Gintare Pugačiauskaite, studentka z Kowna, podkreśliła, że rozumie i popiera Polaków w ich walce o swoje prawa. – Dziękuję wam za odwagę, która tak potrzebna jest nam wszystkim – powiedziała młoda lituanistka.

Występujący jednogłośnie twierdzili, że nie są nastawieni antylitewsko, ale nie mogą przemilczać faktu, że na Litwie nasiliły się ksenofobiczne i antypolskie nastroje.

W piątkowym proteście oprócz Polaków, którzy stanowili zdecydowaną większość, licznie tęż wzięli udział Rosjanie, Białorusini i Litwini. Przewodnicząca litewskiego Zrzeszenia Nauczycieli Szkół Rosyjskich Ellana Kanaite poddała krytyce dotychczasowe „osiągnięcia” grupy ekspertów stwierdzając, że omawiali oni tylko kwestie techniczne, ale ciągle nie został rozstrzygnięty zasadniczy problem wynikający z nowej Ustawy o oświacie .

Ani dialogu, ani kompromisu

Również Józef Kwiatkowski, prezes Stowarzyszenia Nauczycieli Szkół Polskich na Litwie „Macierz Szkolna” stwierdził, że postępu w negocjacjach grupy ekspertów brak, a winę za to ponosi strona litewska, która nie idzie na żadne ustępstwa i nie dąży do kompromisu. Zdementował też stwierdzenie premiera Andriusa Kubiliusa o tym, że grupy eksperckie rzekomo doszły do porozumienia. – To jest zwyczajne kłamstwo – stwierdził Kwiatkowski, dodając, że wraz z Czesławem Dawidowiczem, wydali stosowne oświadczenie. Prezes „Macierzy Szkolnej” pogratulował zebranym odważnej postawy i cieszył się, że szczególnie dużo zebrało się młodzieży szkolnej, dla której piątkowy protest był swoistą otwartą lekcją wychowania obywatelskiego.

Posłowie z ramienia Akcji Wyborczej Polaków na Litwie – Leonard Talmont, Michał Mackiewicz i Jarosław Narkiewicz – oskarżyli władze o tchórzostwo i niechęć podjęcia dialogu. Zwrócili uwagę, że Ustawa o mniejszościach narodowych nadal nie jest przyjęta, a niektórzy politycy litewscy, komentując sprzeciw Polaków wobec nowej redakcji Ustawy o oświacie, uciekają się do kłamstw, niedomówień i manipulacji.

Strajk będzie kontynuowany

Jak zawsze barwne i emocjonalne było przemówienie Marii Matusewicz, przewodniczącej Stowarzyszenia Białoruskiej Mowy im. Fr. Skoryny. – Nowa Ustawa o oświacie jest eksperymentem na żywym ciele, ale nie jesteśmy zwierzakami doświadczalnymi i nie damy gnębić swych dzieci – twardo stwierdziła Białorusinka.

Protestujący zapowiadzieli kontynuację walki o swobodne nauczanie w języku ojczystym, zachowanie wszystkich szkół średnich, o nieujednolicanie egzaminu maturalnego z języka litewskiego, o przywrócenie obowiązkowego egzaminu maturalnego z języka ojczystego i zwiększenie finansowania szkół mniejszości narodowych. „Jeżeli w sprawie oświaty mniejszości narodowych nie rozpoczną się negocjacje z przedstawicielami mniejszości narodowych i nie zostaną uwzględnione nasze żądania, podtrzymamy decyzję rodziców o kontynuacji strajku” - napisano w przyjętej rezolucji. Od początku roku szkolnego trwa strajk oświatowy, zawieszony na czas negocjacji, jakie prowadzą przedstawiciele ministerstw edukacji Litwy i Polski. Na razie jednak rozmowy ekspertów z obu krajów nie przyniosły przełomowych rezultatów. Ustalenia podjęte kilka dni temu w Warszawie nie satysfakcjonują reprezentantów polskich organizacji na Litwie.

Inicjatywa rodziców

Protest rodziców i uczniów szkół mniejszości narodowych został ostro zaatakowany przez niektóre litewskie media, a potem również przez premiera Andriusa Kubiliusa i Irenę Degutiene, przewodniczącą Sejmu RL. Liderzy konserwatystów masową akcję protestacyjną zgodnie określili jako „politykierstwo kosztem dzieci, uprawiane przez Akcję Wyborczą Polaków na Litwie”. - Ważą się losy dzieci, a protest to inicjatywa rodziców. Większość protestujących jest świadoma tego, co robi. Nikt nie wykorzystuje dzieci, ale nikt nie może zabronić walki o swoje prawa - skomentował poseł Michał Mackiewicz, prezes Związku Polaków na Litwie. Wtórował mu Albert Narwojsz, koordynator szkolnych komitetów strajkowych, który zauważył, że to tylko retoryka litewskich polityków, której używają, by ukryć przed Europą i światem, że na Litwie dzieje się źle. - Komitety strajkowe, które zdecydowały się podjąć walkę o polskie szkoły, prowadzą regularne spotkania i nie są przez nikogo manipulowane – stwierdził Narwojsz.

Bodziec dla grupy

– Odbieram ten wiec jako bodziec dla prac polsko-litewskiej grupy ds. oświaty, bo rok szkolny już trwa i nie ma czasu na zwłokę. Póki ten dialog trwa, jest nadzieja na kompromis – powiedział dla „Rzeczpospolitej” Robert Tyszkiewicz, wiceszef Sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych.

Ustawa o oświacie, która dyskryminuje polskie szkoły, przyjęta została na wiosnę. Grupa ekspertów z obu krajów, która ma osiągnąć kompromis, została powołana dopiero we wrześniu, gdy tysiące polskich uczniów ogłosiło strajk. Dotychczas grupa z udziałem przedstawicieli ministerstw edukacji i mniejszości spotkała się dwukrotnie. Kolejna debata odbędzie się 14 października w Warszawie i od niej Polacy uzależniają dalsze posunięcia. Jeśli po tym spotkaniu władze Litwy zignorują ich postulaty, w polskich szkołach zostanie ogłoszony kolejny strajk.

Zupełna klapa

W tym samym dniu, w samo południe, wiec protestu przeciwko rzekomemu niszczeniu szkół litewskich na Wileńszczyźnie przeprowadziła tracąca popularność i znaczenie partia eksprezydenta Rolandasa Paksasa – Porządek i Sprawiedliwość. Zamiast głośno zapowiadanych 300 osób przed gmachem samorządu zebrało się około 30. Protest ten nie miał żadnych podstaw i był doraźną akcją polityczną, gdyż Naczelny Sąd Administracyjny Litwy uznał, że samorząd rejonu wileńskiego reorganizację szkół przeprowadził zgodnie z prawem. Ponadto żadna szkoła w rejonie wileńskim, w odróżnieniu od innych samorządów kraju, nie została zamknięta. Zapowiadany głośno protest okazał się zupełnym niewypałem, który poza kompromitacją nic dobrego „paksistom” nie dał.

Zygmunt Żdanowicz

Na zdjęciach: chłodna i wietrzna pogoda nie odstraszyła tysięcy rodziców i uczniów – Polaków, Rosjan, Białorusinów i Litwinów, którzy jednym głosem żądali odwołania dyskryminacyjnej Ustawy o oświacie.
Fot.
autor


Wiec, który został zorganizowany przez komitety strajkowe szkół mniejszości narodowych i Forum Rodziców Szkół polskich na Litwie poparły organizacje polityczne i społeczne: Akcja Wyborcza Polaków na Litwie, Alians Rosjan Litwy, Związek Polaków na Litwie, Stowarzyszenie Nauczycieli Szkół Polskich na Litwie „Macierz Szkolna”, Stowarzyszenie Nauczycieli Szkół Rosyjskich na Litwie oraz Stowarzysznie Białoruskiej Mowy im. Fr. Skoryny.

<<<Wstecz