Jubileusz 30-lecia Reprezentacyjnego Zespołu Pieśni i Tańca „Wileńszczyzna”

Premiera w rytmie tanga, fokstrota i… podhiszpańca

Dwutysięczny tłum publiczności, gromkie brawa za każdy występ i zgodność wszystkich co do jednego – po raz kolejny nas oczarowali i zachwycili! Od samego początku – roku 1981, kiedy wystąpili po raz pierwszy na deskach sceny Niemenczyńskiego Domu Kultury – nie przestają widza zaskakiwać i urzekać, prezentując w piosenkach i tańcach bogactwo folkloru Wileńszczyzny.

Wkraczający w czwartą dekadę działalności Reprezentacyjny Zespół Pieśni i Tańca „Wileńszczyzna” pod niestrudzonym przewodnictwem maestro Jana Gabriela Mincewicza zaprezentował w sobotę, 10 września, koncert z okazji 30-lecia działalności. Kilkugodzinny wieczór spędzony w Narodowym Teatrze Opery i Baletu stał się ucztą duchową dla wszystkich miłośników zespołu, którzy od lat śledzą kunsztowne poczynania artystów.

Specjalnie na jubileusz „Wileńszczyzna” przygotowała premierę spektaklu muzycznego „Wieczorynka w Skrobuciszkach”, stylizowany na zabawę w podwileńskiej wsi z lat 20-30 ubiegłego stulecia. Autorzy programu, odtwarzając lata międzywojenne, zatroszczyli się o autentyczny klimat pierwszej połowy XX wieku. Zbiory bibliotek i archiwów, poszczególnych kolekcjonerów oraz kolekcji Litewskiej Wytwórni Filmowej posłużyły dla odtworzenia autentyczności ubiorów tamtej epoki. Najdrobniejsze szczegóły artyści mieli przemyślane i odpowiednio dopasowane zarówno do melodii piosenek, jak też tematyki żartobliwych gawęd podwileńskich.

„Kiermasz” na inaugurację

Na samym początku działalności, gdy to postawiono na odgrzebywanie i promowanie rodzimego folkloru Ziemi Wileńskiej, zespół pozostał wierny tej zasadzie po dzień dzisiejszy. Kunszt, z jakim prezentuje dawne piosenki, żartobliwe przyśpiewki, gawędy i tańce jest wart słów najwyższego uznania.

Minęło pięć lat od premiery „Kiermaszu Wileńskiego”, stylizowanego na popularnych w przedwojennym Wilnie jarmarkach. Tak się złożyło, że od tamtego srebrnego jubileuszu stolica nie została zaszczycona powtórnym wystawieniem kiermaszu. Jedyna odpowiednia na prezentację tego obrazka folklorystycznego scena Narodowego Teatru Opery i Baletu nie jest łatwo dostępna. Dlatego też kierownictwo zespołu zdecydowało, że właśnie „Kiermasz Wileński” zainauguruje 30. jubileusz.

Taki sam, ale inny

Od lat słynące z kiermaszów Wilno ściągało różnojęzyczny i wielonarodowościowy tłum. Jarmarki – to też okazja do spotkań przyjaciół, znajomych, babć i kumoszek, a tym samym do pogawędek, żartów i zabawy. Aura wielobarwności narodowej Wilna i Wileńszczyzny, zaprezentowana na scenie, udzieliła się także widzom, z których zapewne niejeden poczuł w sercu tęsknotę za „tamtym” przedwojennym Grodem Giedymina. „Kiermasz Wileński” wzbogacił „Wileńszczyznę” o Kresy, bowiem repertuar przedstawiał folklor różnych narodowości, od wieków upiększający te tereny.

Aczkolwiek „Kiermasz Wileński” był powtórką sprzed 5 lat, jednak nie był taki sam. Do palety narodowościowej dołączono także elementy litewskie, zaś artyści nabrali profesjonalnej wprawy na wojażach zagranicznych z „kiermaszowym” repertuarem, by przed miejscową publicznością odtworzyć go z wielką precyzją i swobodą zarazem.

Jak to na kiermaszu: interes interesem, a muzyka, tańce i śpiewy oraz zabawy mieniły się na scenie różnorodnością strojów, przyśpiewek i ciekawym układem tanecznym. Oprócz tańców i pieśni polskich widzom „zaserwowano” także pieśni i tańce białoruskie, litewskie, rosyjskie, ukraińskie, żydowskie i cygańskie. A publiczność?… chętnie by się poderwała do żywiołowego hopaka, wesołej lawonichy, czy też poszła w tan pod akompaniament romantycznych i tęsknych cygańskich śpiewów bądź wychyliła kielicha wraz z wesołymi rabinami z żartobliwego tańca żydowskiego.

Na zabawie w wiejskiej chacie

„Kiermasz Wileński” po udanym debiucie na 25-lecie zespołu tak zaskoczył publiczność, że każdy z nieukrywaną ciekawością oczekiwał, co też artyści przygotują na trzydziestkę. Nie w stylu „Wileńszczyzny”, która od założenia wierna pozostaje temu, co miejscowe, rodzime, wileńskie, jest wprowadzanie elementów tańca nowoczesnego, w stylu hip-hopu. Z kolei tańce towarzyskie – te, które się rodziły na początku ubiegłego stulecia, zaś na wiejskie podwileńskie wieczorynki trafiały przyniesione przez studentów, pobierających naukę na uniwersytetach zagranicznych bądź też żołnierzy, powracających z pierwszej wojny światowej – to już co innego. Tym bardziej, że na Wileńszczyźnie ukształtowały się one wzbogacone o wileńskie elementy.

Spektakl muzyczny „Wieczorynka w Skrobuciszkach” umożliwił widzowi podróż w czasie. Odtworzył bowiem atmosferę wiejskiej zabawy w podwileńskiej miejscowości z lat 20-30 ubiegłego stulecia. Och się działo na tych tańcach w wiejskiej chacie, kiedy to młodzież zbierała się w sobotnie i niedzielne wieczory, by zabawić się przede wszystkim tańcem, ale też piosenką, pogawędką lub intrygującymi plotkami. Wieczorynki gromadziły młodzież nie tylko z sąsiednich wsi, ale i z miasta. Początek ubiegłego wieku charakteryzował się bowiem tzw. „modą” na wieś, co m.in. przedstawił Wyspiański w dramacie „Wesele”, ukazując ślub poety z chłopką.

Co panna zatańczy?

Młodzież „wiejska” i „miejska” do odegrania miała swoje role. Znane w Polsce centralnej kadryle i krakowiaki na Wileńszczyźnie tańczono „na wileńską nutę”. Układy tańców zostały zaprezentowane tak jak na zabawie: najpierw w tan idą jednostki – najodważniejsi, zaś do nich stopniowo dołączają – ośmielone przykładem kolegów – para za parą. Z kolei młodzież „z miasta”, przybywając do rówieśników na wieczorynkę, posunęła się do śmielszej stylizacji i tańców, wymagających nie lada wprawy.

Tańce tańcami, ale hołd i cześć należy oddać chórowi Wileńszczyzny. Tym razem chórzyści, oprócz ról śpiewaczych, z powodzeniem „przejęli” role taneczne, wykonując po wileńsku kadryla i krakowiaka. Nieudana bowiem zabawa dla tego, kto ją „przesiedział na ławie”.

Wileńszczyzna – to teren, gdzie od wieków przenikają się kultury i tradycje różnych narodowości. Nieocenioną zasługą kierownika zespołu jest zbieranie i aranżarowanie rodzimego wileńskiego folkloru, który odkurzony i odświeżony znowu i znowu podbija publiczność na dowolnej szerokości kuli ziemskiej. Śpiewaczy repertuar „Wieczorynki” – to premierowe wykonanie piosenek, które na wielką scenę trafiły spod strzechy chaty podwileńskiej wsi. Wzajemne przenikanie się kultur rzutuje nie tylko na melodie utworów. Odzwierciedla się w tekstach, które często są gwarowe, a w pieśniach polskich spotykane są lituanizmy, zaś w litewskich – polonizmy. Nie obeszło się bez takiej groteskowej polsko-litewskiej piosenki i w Skrobuciszkach, gdy kawalerowie na przemian z pannami śpiewali raz po polsku, a raz po litewsku: „Ak, kaip ilgu bernuželi,/ o mój miły Boże./ Kai tavęs nepamatysiu,/ Serce żyć nie może”.

Im bardziej zabawa się rozkręcała, tym goręcej i ciaśniej robiło się na scenie. Kunsztowne wykonanie tanga, które w latach 20. ubiegłego stulecia rozpoczynało swoją karierę, czy też wydobytego z zapomnienia, popularnego jeszcze w latach powojennych podhiszpańca (padespan), wymagało od tańczących odpowiedniego wyrobienia. Z kolei fokstrot „podbił” wszystkich przybyłych na zabawę: nikt na miejscu nie usiedział – w tany poszli i tancerze, i chórzyści, wieńcząc tym samym premierę – „Wieczorynki” i zapraszając, by widzowie, którym do gustu przypadła zabawa, nie omieszkali odwiedzać Skrobuciszek. Podsumowując należy uznać, że premiera „Wieczorynki” była kolejnym ogromnym sukcesem „Wileńszczyzny”, odegrana wspaniale, pomysłowo, w dobrym tempie i rytmie, w której nie zabrakło też nowatorskich pomysłów, które świadczą o tym, że zespół nie spoczywa na laurach, ale ciągle jest w twórczym poszukiwaniu i dążeniu do perfekcji w każdym calu.

Najbardziej tradycyjnie

Kujawiakiem i oberkiem oraz polonezem „Pożegnanie Ojczyzny” rozpoczęli artyści trzecią część jubileuszowych popisów, zaś widzowie od razu gromkimi brawami nagrodzili znane i lubiane od lat utwory. Ten najbardziej tradycyjny występ połączył zarówno obecny skład „Wileńszczyzny”, jak też „weteranów”. Popis tych ostatnich był powrotem do czasu sprzed 30 lat – tancerze zaprezentowali krakowiaka i walc palmowy, zaś biało-czarne stroje chórzystów przypominały ich pierwsze wyjście na scenę. Wiele ciepłych wspomnień obudzili przy tym wśród publiczności nieszczędzącej oklasków tym, którzy w swoim czasie mieli udział w codziennej działalności zespołu.

Choreografowie zespołu Leonarda Klukowska i German Komarowski (wciąż jeszcze tańczący w zespole) ułożyli tańce tak, by występy byłych członków zespołu przeplatały się z najmłodszymi – zrzeszonymi w „Perle” (kierownik German Komarowski). „Narybek” „Wileńszczyzny” – tak o najmłodszych mówią starsi; czy tak będzie, okaże się już za kilka lat. Tymczasem najmłodszych duma rozpierała, że mogą się zaprezentować u boku tych najlepszych i na najlepszej scenie w Wilnie. Zaś starannością i zaangażowaniem starali się sprostać starszym. Do finałowej polki w tany poszły wszystkie grupy taneczne, wciągając „weteranów” i chórzystów.

„Ukochana moja ziemio” – tę pieśń autorstwa Jana Gabriela Mincewicza, uchodzącą za hymn Wileńszczyzny, śpiewali wszyscy – do artystów dołączyli widzowie, którzy gromkimi owacjami na stojąco dziękowali za tę cenną ucztę duchową.

Wdzięczność sercem podyktowana

Nim przebrzmiały ostatnie nuty występów przed sceną utworzyła się kolejka do podziękowań. Najwierniejsi – wśród nich wiele dzieci byłych artystów, rodzeństwo lub krewni obecnego składu zespołu – z naręczami kwiatów dość długo wyczekiwali aż się skończą oficjalne przemówienia

Nadesłano wiele listów gratulacyjnych, zarówno z Macierzy jak też polonijnych środowisk, zrzeszonych w krajach Europy, Australii, Ameryki, Kanady. Szczególnie cennym dla zespołu jest pismo od papieża Benedykta XVI, który, dziękując za życzliwość i pamięć modlitewną, zapewnia o apostolskim błogosławieństwie.

Z okazji jubileuszu na ręce artystów posypały się nagrody: wiceminister kultury RL Stanisław Widtmann przekazał dyplomy dziękczynne kierownikowi zespołu – Janowi Gabrielowi Mincewiczowi, choreografom – Leonardzie Klukowskiej oraz Germanowi Komarowskiemu, a także artystom – Natalii Sosnowskiej, Czesławie Szablińskiej i Reginie Klukowskiej. Stanisław Kargul, minister radca Wydziału Konsularnego Ambasady RP w Wilnie wręczył kilku członkom zespołu nagrody państwowe – Krzyż Zasługi oraz odznakę „Zasłużony dla Kultury Polskiej”. Składając gratulacje podkreślił, że „Wileńszczyzna” brzmi dumnie i pięknie.

Podziękowania za trud włożony w rozwój polskiej kultury na Litwie złożył europoseł Waldemar Tomaszewski, przewodniczący Akcji Wyborczej Polaków na Litwie. „Jednostki czasami nie mają wpływu na bieg wydarzeń, ale postać kierownika zespołu Jana Gabriela Mincewicza jest tego zaprzeczeniem. Dzięki tej osobie powstał i rozwijał się ten śliczny zespół. Pan Jan w latach najtrudniejszych przejął kierownictwo Związkiem Polaków na Litwie, był posłem w trzech kadencjach z ramienia AWPL” – mówił Tomaszewski, podkreślając determinację i zaangażowanie kierownika zespołu w sprawach tak ważnych dla zachowania polskości na terenach Wileńszczyzny. Zaprosił też 25 artystów obecnego i byłego składu zespołu do zwiedzenia Brukseli i Europarlamentu.

Podziękowania i gratulacje przekazali: delegacje i przedstawiciele Zarządu Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” z członkiem Zarządu Krzysztofem Łachmańskim na czele, samorządu rejonu wileńskiego, Domu Kultury Polskiej w Wilnie, z Siedlec, gminy Krokowa (woj. pomorskie), sędzia Sądu Najwyższego RP w stanie spoczynku – Bogusław Nizieński. Ciepłe słowa podziękowań i zachęty do dalszej niestrudzonej działalności dla artystów złożyli reprezentanci innych zespołów polskich działających na Wileńszczyźnie oraz zaprzyjaźnionych z Macierzy i innych krajów, gdzie są skupiska Polonii.

W kręgu przyjaciół

Natomiast zespolacy – i ci dawni, i ci obecni – spotkali się w niedzielę na Mszy św. w Ostrej Bramie, by Matce Miłosierdzia podziękować za trzy dekady działalności. Z kolei na spotkaniu towarzyskim w DKP, już w nieco luźnej atmosferze, padały słowa wdzięczności zarówno od kierownika zespołu – artystom, jak też artyści dziękowali kierownikowi, choreografom i jedni drugim. „Czujemy się świątecznie, ponieważ mamy swój udział w tak chlubnym jubileuszu, zaś satysfakcji z występu dodaje fakt, że publiczność została zadowolona” – mówili. Wiadomo, że widz ogląda efekt kilkumiesięcznej pracy, „zroszony” wielogodzinnymi próbami i tzw. dopinaniem wszystkiego na ostatni guzik. Ale, jak podkreśliła Leonarda Klukowska, to „co z wielkim trudem zostało zdobyte, jest najbardziej cenione” i, czemu każdy przytaknie, najwyżej oceniane przez publiczność.

Koncert jubileuszowy rozweselił, zabawił, ale też wzbudził tęsknotę za atmosferą starego przedwojennego Wilna z „Kiermaszu” czy też „Wieczorynki”, która, co tu ukrywać, nigdy już nie powróci. Z kolei w kunsztownym wykonaniu artystów „Wileńszczyzny” mamy możność posiadania tego bogactwa, zwanego kulturą i tradycją Ziemi Wileńskiej.

Teresa Worobiej

Na zdjęciach: to determinacja i zaangażowanie Jana Gabriela Mincewicza sprawiły, że dzisiaj kunszt artystów podziwia cały świat; cygański śpiew na „Kiermaszu” solistki zespołu Natalii Sosnowskiej; „ach..., tak się tańczyło w latach mojej młodości” – popularny jeszcze w latach powojennych padespan.
Fot.
autorka

<<<Wstecz