XVII Festiwal Kultury Kresowej w Mrągowie

„Był, jest i będzie!”

Za każdym razem, gdy się jedzie do Mrągowa na festiwal kresowy (a było to już po raz siedemnasty) nie opuszcza myśl – co nowego zobaczymy w tym roku ze sceny amfiteatru nad Czosem i jakich ludzi zwoła tym razem to spotkanie rodaków kochających jednakowo gorąco swoją ojczyznę i Macierz – Polskę…

W tym roku niespodzianek było niemało. Przede wszystkim do transmitowania festiwalu po raz pierwszy dołączyła się TV „Polonia”. Czyli oprócz już tradycyjnych programów przygotowywanych przez TV2, „Polonia” robiła migawki z galowego koncertu, wywiady z ciekawymi gośćmi, artystami. Zapowiadano, że już w sobotę, w dniu galowego koncertu, będzie pokazany na żywo reportaż z festiwalu. I tak było. Chociaż niespodzianek też nie zabrakło. Jak się okazało w tym dniu były szalone burze magnetyczne, które zakłóciły przekaz i w całości nie udało się go zobaczyć. Będzie powtórzenie. Podobnie TV2 w najbliższym czasie wyemituje swój własny program. Kolejny odcinek festiwalu był pokazany przez „Polonię” w miniony poniedziałek i bez zakłóceń. Wydaje się, że konkurencja telewizyjna nie zaszkodzi festiwalowi, a wręcz odwrotnie.

Potomkowie kresowiaków z Rosji

Jeśli chodzi o nowość w programie koncertu, to przede wszystkim występy dwóch zespołów z dalekiej Syberii: „Syberyjski Krakowiak” z Abakanu, który też ma młodszą grupę – „Syberyjskiego Krakowiaczka”. Wyjątkowo pięknego kujawiaka oraz oberka zatańczyli ci potomkowie polskich zesłańców, których los zarzucił za Bajkał i teraz mieszkają w Republice Chakasji!

Artyści pokonali ponad 6 tys. kilometrów: do Brześcia musieli jechać pociągiem cztery doby, a potem autokarem do Mrągowa. Jak powiedział ich kierownik dr Sergiusz Leończuk, który też jest wiceprezesem Federacji Kulturalno-Narodowej Autonomii „Kongres Polaków w Rosji”, zespół już czterokrotnie bywał w Rzeszowie na Światowym Festiwalu Zespołów Polonijnych oraz warsztatach tanecznych, stąd tak pięknie pokazano koloryt polskiego tańca narodowego. Dlaczego są na kresówce? No, bo potomkowie dzisiejszej młodzieży wywodzą się przede wszystkim z Kresów.

Misja pani Teresy

Gdy się spotyka Teresę Adamowicz, tę z przecudownego zespołu „Matczyne Piosenki” na Białorusi już jest wiadomo, że coś nowego usłyszymy z jej ust. Cały zespół tym razem nie przyjechał, ale pani Teresa, ta sama, która po raz pierwszy ze sceny amfiteatru nad Czosem powiedziała, że dopiero tutaj dowiedziała się, że jest kresowianką, bo zawsze była i będzie Polką, przyjechała z bardzo ważną dla swego zespołu misją. Przed laty jedna z mrągowskich kobiet, oczywiście niegdyś mieszkanka Wileńszczyzny, Janina Sibik, matka dziewięciorga dzieci, po występie „Matczynych Piosenek” przekazała jej zeszyt ze słowami starych piosenek polskich, śpiewanych w jej rodzimej wsi na Oszmiańszczyźnie. Ale melodii nie było. Toteż pani Teresa tym razem przyjechała tylko po to, by nagrać na magnetofon śpiew pani Janiny. I dokonała tego.

Wierność i wytrwanie

Barbara Wachowicz. To imię i nazwisko jest znane. Wszyscy wiedzieli, że przyjechała do Mrągowa kronikarka losu polskiego, pisarka dziejów kresowych i życiorysów wybitnych ludzi wywodzących się z Kresów. Zresztą sama pochodzi z Podlasia, czym się bardzo szczyci.

Jej wieczornica pt. „W Ojczyźnie serce me zostało”, to fajerwerk miłości do swej ziemi, do ziemi ojców i praojców. Wzruszenie nad pieśniami naszych ojców, nad wymową znaczenia słów: „patriotyzm” i „miłość do ojczyzny” nie ominęło nikogo. Jaką rolę te słowa odgrywały w życiu takich wybitnych Polaków jak Tadeusz Kościuszko, Adam Mickiewicz, Juliusz Słowacki, Eliza Orzeszkowa, Stanisław Moniuszko, Józef Piłsudski, twórców harcerstwa polskiego, które przed stu laty powstało we Lwowie? „W naszym życiu na Kresach płonęło jedno hasło – Wierność i Wytrwanie” – powiedziała swego czasu Eliza Orzeszkowa.

Jakże pięknie nawiązała pani Barbara do aktualnych działaczy życia polskiego na Litwie, Ukrainie, Białorusi. Szczególnie uhonorowała panią Apolonię Skakowską, dyrektor Centrum Kultury Polskiej na Litwie im. St. Moniuszki, wplatając do swych opowieści wiersze pani Apolonii, poświęcone miłości do Ojczyzny.

Wśród poetów kresowych podczas spotkania literackiego, czy czytaniu słowa poetyckiego podczas Mszy św. w kościele św. Wojciecha, pani Skakowska była szczególnie wyróżniona, na scenie brzmiały piosenki do jej słów, jak to było w przypadku „Kapeli Podwileńskiej”, która wykonała piosenkę „Śni mi się Polska”.

Sceneria jak na zamówienie

Centralnym punktem imprezy jest koncert galowy. Z dużego repertuaru zespołów reżyser kresowego koncertu wybiera jeden lub dwa najlepsze numery. Tęcza kolorów świateł i strojów odbija się w cichej tafli jeziora Czos, gdzieniegdzie widnieją białe żagle – sceneria jak na zamówienie, a przecież autentyczna. Tak samo jak autentyczne są pieśni i tańce, tu przywożone, uczucia, tu szczególnie przejawiające się.

Z Białorusi przyjechała „Mozyrzanka” – roztańczona i rozśpiewana z repertuarem pieśni białoruskich. A także zespoły „Tęcza” z Mińska, „Kresowianka” z Iwieńca, która jeszcze do niedawna próby miała w tamtejszym Domu Polskim, a teraz członkowie „Kresowianki” spotykają się i ćwiczą w prywatnych domach. Przybył też zespół „Zgoda” z Brześcia oraz „Biedronka” z Mińska.

Niemało pieśni i tańców przywieźli Polacy z Ukrainy. Dziecięcy zespół górali czadeckich „Dolinianka” zauroczył wszystkich pięknymi tańcami i dziecięcą szczerością. Po raz pierwszy przybyła „Fujareczka” z Sambora, a zespół ten tworzą uczniowie polskiej szkółki sobotnio-niedzielnej. Pięknie też wystąpili „Borysławiacy”.

Najcieplej przyjmowani

A jednak „nasi”, bez przesady, byli najcieplej przyjmowani przez widzów. Gdy jako pierwsza w koncercie wystąpiła „Kapela Podwileńska” z piosenką „Na festynie w Niemenczynie”, było widać, że ten młody zespół zabłyśnie na kresówce. Tak też było. Po ich występie młodego kierownika kapeli Rafała Jackiewicza, zdobywcy Złotego Saksofonu na festiwalu we Włoszech, otaczali działacze ds. kultury z innych miast Polski, by się umówić na występy z tej czy innej okazji. Tym chłopakom i jednej przemiłej dziewczynie – skrzypaczce Emilii Żdanowicz – wypadło wystąpić aż z czterema numerami, co dla kresówki jest rzadkością.

Zespół „Wilenka”, który jak powiedziała kierownik zespołu Janina Łabul, ma już statut zespołu dorosłego, również dostąpił wyjątkowego zaszczytu. To pani Janina była dyrygentem ponad dwustuosobowego chóru, który w finale zaśpiewał przecudną i łezkę wyciskającą pieśń o kwiatach polskich.

Oryginalne wystźpy

„Sużanianka” ma takie brzmienie muzyczne, że nikogo prastare pieśni wsi podwileńskiej w wykonaniu tych kobiet nie pozostawiają obojętnym. „Kotwica” z Kowna zadziwiła widzów, a zwłaszcza panią Barbarę Wachowicz wykonaniem mickiewiczowskiej „Świtezi”. O Wileńszczyźnie śpiewali artyści z zespołu „Troczanie”, który w tym roku obchodził jubileusz 40-lecia. „Troczanie” i członkowie kapeli „Wesołe Wilno” wyróżniali się swoją profesjonalną postawą sceniczną, a kapela „Rendez-vous” podbiła serca widzów subtelnym wykonaniem pieśni „W starych nutach babuni”.

„Fajerlach” – inność i świeżość

Żydowski zespół „Fajerlach” podbił widownię swoją innością i świeżością. Byli naprawdę wspaniali. Zachwycona była też kierowniczka „Fajerlachu”, która stwierdziła, że zespolacy występowali w wielu krajach, ale takie entuzjastyczneg i ciepłe przyjęcie trudno gdzieś indziej spotkać.

Nie da się pominąć udziału scenicznego „Sukcesu” – zespołu, który istnieje w Mrągowie i zawsze wnosi coś nowego, świeżego do klimatu koncertu galowego.

Przepiękna Anna Popek oraz na wskroś wileńska Ciotka Franukowa, czyli nasza Anna Adamowicz, uzupełniały konferansjerką to, co się działo na scenie, dodając otuchy występującym.

By każdy czuł się dobrze

Ciepło przyjąć taką liczbę gości nie jest łatwo. Pracują nad tym przez wszystkie lata organizatorzy, by każdy z przybyłych czuł się tu dobrze. To przede wszystkim pracownicy Centrum Kultury i Turystyki w Mrągowie na czele z dyrektorem Lechem Gołębickim i kierownikiem sztabu święta Agnieszką Kozioł oraz dobry cichy duszek, ale prawdziwy tytan pracy – Barbara Morawska. To również władze miasta na czele z burmistrz Otolią Siemieniec. To ekipa przewodników, którzy pamiętali o wszystkich prośbach gości. To też Aniela Dobielska, prezes Towarzystwa Miłośników Wilna i Ziemi Wileńskiej, która należy do grona współorganizatorów festiwalu. Trzeba dodać, że gościem honorowym festiwalu była Edyta Tamošiunaite, zastępca dyrektora administracji samorządu m. Wilna.

Pani Siemieniec podczas konferencji prasowej usprawiedliwiała się, że, niestety, środków na to święto przydziela się coraz mniej. „Mam cichą nadzieję, że po siedmiu latach chudych przyjdą lata tłustsze” – stwierdziła z nadzieją.

Deszcz nagród

Wręczanie nagród zawsze jest momentem przyjemnym. Minister kultury i dziedzictwa narodowgo RP Bogdan Zdrojewski ufundował niemało nagród, w tej liczbie dla naszej „Kotwicy”. Marszałek województwa warmińsko-mazurskiego Jacek Protas własnoręcznie wręczył nagrody dla „Kapeli Podwileńskiej” oraz „Sużanianki”. Był pod wrażeniem koncertu galowego, sam podśpiewywał razem z widownią pieśni z Wileńszczyzny, bo to pieśni jego ojców i dziadków. Wojewoda tegoż województwa – Marian Podziewski – też był hojny na wyróżnienia. Cieszy, że nie stronią od kresówki ludzie biznesu i ze wszech miar ją wspierają.

Tegoroczny Festiwal Kultury Kresowej odbył się pod honorowym patronatem Senatu Rzeczypospolitej Polskiej oraz Małżonki Prezydenta RP Pani Anny Komorowskiej.

„Festiwal kresowy był, jest i będzie” – takimi słowami żegnała gości pani burmistrz. Do następnych spotkań!

Krystyna Adamowicz

Na zdjęciach: zespół z Syberii; Białorusini wyróżniali się kolorowymi strojami i dźwięcznym, soczystym wykonaniem swych piosenek; artystom zespołu „Wilenka” towarzyszył doskonały nastrój.
Fot.
Jerzy Karpowicz

<<<Wstecz