Polskiej Szkole Średniej w Połukniu 95 lat!

Nie zgasić kaganka oświaty

Zawsze przyjazna, otwarta i swojska szkoła średnia w Połukniu, w piątek 27 maja, otworzy swe podwoje nie tylko dla obecnych uczniów, rodziców i nauczycieli, ale także absolwentów i doświadczonych pracą pedagogiczną seniorów, którzy przyjdą tu, aby wspólnie świętować jubileusz 95-lecia polskiej placówki.

Spotkanie w gronie starych dobrych znajomych i przyjaciół z pewnością stanie się wspaniałą okazją do refleksji nad przemijaniem i zastanowienia się nad tym, co każdemu z nas dała ta szkoła. Jakie wartości zaszczepili nam nauczyciele, których nazwiska, sposób bycia lub ulubione powiedzenia ciągle jeszcze pamiętamy... Pamięć rejestruje przeważnie te dobre i jasne momenty, czasem zabawne, które z biegiem lat układają się w nostalgiczną mozaikę.

Pożółkłe karty historii

W dziejach polskiej wszechnicy we wsi nad Łukną niczym w zwierciadle odbijają się zmiany ustrojów politycznych kraju i mentalności kolejnych pokoleń miejscowej społeczności.

A staroświeckie albumy, przechowywane w szkole od lat, utrwalają wspomnienia i fotografie z życia szkoły, przenosząc nas do niektórych ważnych wydarzeń.

Pierwsi nauczyciele pojawili się w Połukniu już podczas I wojny światowej, w roku 1915. Najstarsi połuknianie jeszcze niedawno wspominali nazwisko nauczyciela Apolewicza. Niestety, imię pioniera szkolnictwa polskiego w tej miejscowości zatarł czas, podobnie jak nazwisko nauczycielki Albiny, która przejęła po nim sztafetę kształcenia dzieci w języku ojczystym w roku 1917. Z czasem szkolnictwo polskie w Połukniu nabiera realnych kształtów. W latach 1918-1921 zajęcia odbywają się na plebanii, a rolę nauczycielki pełni Helena Łastowska. W 1927 r. w Połukniu wznosi się dwukondygnacyjny drewniany gmach szkolny. Rok przed wybuchem II wojny światowej szkoła rozrosła się do siedmiu klas.

Niestety, ten okazały drewniany budynek szkolny, w czasie okupacji niemieckiej służący za sztab dla niemieckiej jednostki wojskowej, w 1968 roku strawił pożar. Po pożarze na nową szkołę przyszło czekać aż 3 lata.

Wielu nauczycieli-seniorów do dzisiaj z uznaniem wspomina „rządy” mądrej i ciepłej śp. Lidii Gorpinicz, która kierowała placówką w latach 50.

W tym okresie w Madziunach, Lipniakach, Zwierzyńcu i in. okolicznych wsiach powstają nieduże początkówki, które wychowują narybek dla macierzystej szkoły w Połukniu.

W roku 1964 szkoła zdobywa miano średniej, a u jej steru staje młody i energiczny dyrektor Wincenty Kamilewicz. Nazwisko tragicznie zmarłego dyrektora do dnia dzisiejszego jest powtarzane z ogromnym szacunkiem. Jego osoba jest kojarzona z rozkwitem i rozwojem placówki oświatowej w Połukniu. Wraz z ostatnim dzwonkiem, w roku 1967 w samodzielne dorosłe życie wkracza pierwsza promocja maturzystów polskiej szkoły. Do dnia dzisiejszego mury Szkoły Średniej w Połukniu opuściły aż 44 promocje!

W kręgu wielojęzyczności

Czasy, gdy w skromnych pomieszczeniach szkoły, niegdyś dumnie nazywanej „nową” i dwupiętrowym gmachu drewnianej „starej szkoły” z wydeptanymi schodami i uginającym się pod ciężarem uczniów foyer, zgodnie współistniały trzy piony: polski, litewski i rosyjski – dzisiaj również już przeszły do historii.

Kierownictwo wielonarodowej szkoły przypadło w udziale dyrektorowi Stanisławowi Kodisowi. W okresie jego dyrektorowania, w latach 1977 – 1994, w trójjęzycznej szkole liczba uczniów wzrosła do 420, których kształciło aż 42 pedagogów.

Budynek powoli stawał się za ciasny dla tak dynamicznie rozwijającej się placówki. Budowę nowego gmachu rozpoczęto w 1988 roku, a po dwóch latach już świętowano „wchodziny”. Niestety, budowa została naznaczona tragedią – podczas wykonywania prac pomocniczych pod obsuwającym się wadliwym betonowym blokiem zginął nauczyciel technologii Aleksander Robaczewski i uczennica 9 klasy, Lilia Bogdanowicz.

Cztery lata później z inicjatywy litewskiej społeczności szkoły nastąpił podział placówki oświatowej na polsko-rosyjską i litewską, obecnie noszącą nazwę „Medeinos”.

Kierownictwo szkołą polsko-rosyjską obejmuje Jan Zacharzewski, litewską zaś – nauczyciel wychowania fizycznego, Vytautas Gustas.

W niedługim czasie rosyjski pion nauczania samoistnie znika z wielonarodowej mozaiki połukniańskiej szkoły. Podział znamionuje jednak stopniowe zmniejszanie się także polskich kompletów w szkole, która w ciągu długich dziesięcioleci budowała swój autorytet oparty na ogromnym szacunku i zaufaniu rodziców. Placówka ta cieszyła się uznaniem władz rejonowych – jako ośrodek pielęgnujący tradycje kulturowe i narodowe zdobyła miano „kuźni nauczycieli”.

Wielu nauczycieli młodego pokolenia obu połukniańskich placówek oświaty – to byli wychowankowie miejscowej szkoły.

Bieg przez płotki

Dokładnie 10 lat temu, w przededniu obchodów jubileuszu, szkoła średnia w Połukniu stanęła przed dylematem połączenia się z placówką litewską, co oznaczałoby faktyczną likwidację polskich klas maturalnych, a z czasem całkowity zanik polskiego pionu.

Impas i zagrożenie dla rodzimej szkoły bynajmniej nie poszedł w zapomnienie. Rzeczywistość oświaty polskiej w Połukniu dzisiaj przypomina bieg przez płotki, gdy u mety ustawiają się dwaj rywale o nierównych siłach i, jak pokazują liczne przykłady, zróżnicowanym podejściu do zasad gry.

Według dyrektorki szkoły, Agnieszki Sakowicz, która pracę w szkole w Połukniu podjęła przed dwoma laty, obecnie najgorszym i najbardziej bolesnym problemem placówki jest właśnie brak uczniów.

– Bieżący rok szkolny kończymy z zatwierdzonymi przez Radę samorządu rejonu trockiego ośmioma kompletami. Do zerówki uczęszcza pięcioro maluchów. Klasy początkowe oraz klasy 5-6 i 7-8 pracują w kompletach łączonych. Starsze klasy 9, 10 i 11 – w kompletach oddzielnych. Klasy maturalnej nie mamy. Ogólnie naukę w naszej szkole pobiera 82 uczniów, podczas gdy nasi sąsiedzi mają 168 dzieci – stwierdza dyrektorka.

Dla wygody uczniów nauczyciele, poświęcając swój własny czas, nieodpłatnie, z niektórymi klasami pracują oddzielnie.

Warty odnotowania jest fakt, że obie połukniańskie placówki – szkoła polska i litewska „Medeinos” – zasilane są przez dzieci i młodzież pochodzącą z niemalże jednorodnej narodowościowo społeczności Połuknia i okolicznych wsi, gdzie większość ludzi na co dzień posługuje się językiem polskim.

Reprezentująca młode pokolenie pedagogów Wileńszczyzny pani dyrektor z przekonaniem stwierdza, że zadaniem nauczycieli i kierownictwa placówki oświatowej nie musi być wmawianie Polakom, że powinni oddawać swe latorośle do polskiej szkoły, tylko krzewienie wiedzy i zapewnienie godnych warunków do pracy i nauki.

– Tu nie ma nic do rozważania i wybór jest bardzo prosty. Mimo wszystko jesteśmy zmuszeni do tego, żeby reklamować zalety naszej szkoły, zapraszać do nas, przekonywać rodziców, że dziecko z polskiej rodziny powinno pobierać naukę w tym języku, w jakim rozmawia w domu. Ale jak można przekonać dorosłego człowieka, który ma odgórne nastawienie i niechęć, którą ktoś z boku stale podsyca?.. Nasi sąsiedzi z litewskiej szkoły wszędzie i zawsze są o jeden krok pierwsi niż my – ze smutkiem podsumowuje Agnieszka Sakowicz. – Na początku roku szkolnego miało miejsce nieprzyjemne zdarzenie. Wieść o nim dotarła nawet do wysokich instytucji państwowych. Chodziło o natrętne namawianie uczniów polskiej szkoły, aby zrezygnowali z dalszej nauki w polskiej szkole i przechodzili do 11 klasy szkoły litewskiej. Ta niechlubna akcja kierownika litewskiej szkoły skończyła się niepowodzeniem, aczkolwiek przez urzędników została zakwalifikowana tylko jako „nieetyczne zachowanie dyrektora” – z dezaprobatą zaznacza Agnieszka Sakowicz.

Na straży szkolnictwa polskiego w Połukniu niezłomnie stoją radni samorządu rejonu trockiego z ramienia Akcji Wyborczej Polaków na Litwie, poseł na Sejm RL Jarosław Narkiewicz, prezes Trockiego Oddziału Rejonowego ZPL. Dążenia ambitnej szkoły do stworzenia uczniom jak najlepszych warunków nauczania w języku ojczystym wspierają organizacje polonijne z Macierzy, oferując pomoc finansową na bieżące potrzeby.

Aby nie zginąć w tłumie

– Szkoła może się poszczycić naprawdę wysokim poziomem nauczania. Nasi nauczyciele – to wykwalifikowani specjaliści i znawcy swego przedmiotu. Szkoła zatrudnia 25 nauczycieli. Co prawda, zespół naszej szkoły, co często się zdarza w środowisku nauczycielskim, stanowią prawie same kobiety. Przedstawicieli płci „silnej” mamy tylko dwóch. Wacław Gudalewicz jest zastępcą dyrektora ds. gospodarczych i uczy wychowania fizycznego, Nikołaj Gorpinicz jest nauczycielem technologii – z uśmiechem wtrąca Ludmiła Narkiewicz, zastępca dyrektora, pedagog społeczny Szkoły Średniej w Połukniu.

Niektórych nauczycieli polskiej szkoły równolegle zatrudnia szkoła „Medeinos”.

Z braku miejsca szkoła litewska korzysta z gabinetów znajdujących się w tzw. „polskim” skrzydle szkoły, a także ze stołówki i auli. Uczniowie polskiej szkoły zajęcia z wychowania fizycznego mają w sali sportowej znajdującej się w „litewskim” skrzydle budynku szkoły.

– Dla mnie, jako pedagoga społecznego bardzo ważne są takie kwestie jak estetyczny wizerunek szkoły, atmosfera i warunki pracy. A pod tym względem nasza szkoła wypada bardzo dobrze. Stołówka serwuje dobre jedzenie, w klasach początkowych są pięknie odnowione korytarze i klasy, są pięknie wyremontowane sanitariaty. A nasze dzieci traktujemy jak własne, po matczynemu, nie zaś jako jednostki statystyczne. Zależy nam na tym, żeby pielęgnować polskie tradycje, bo jesteśmy polską szkołą. Ale to nie oznacza wcale, że zapominamy o uroczystościach, czy świętach ogólnych, które tutaj, w Połukniu, najczęściej organizujemy wspólnie ze szkołą litewską i przebiegają one nadzwyczaj ładnie – konkluduje pani Ludmiła.

Dzieci i młodzież szkolna z chęcią uczęszczają do zespołu „Strumyk”, założonego 21 lat temu. Prowadzą go oddane twórczej pracy nauczycielki Iwona Grigiene i Renata Jokniene. W szkole działają różne kółka.

Mieć w sercu i w głowie

Tradycja zgodnego współistnienia szkół w Połukniu, tak jak niegdyś, znowu miałaby szansę na odrodzenie, gdyby autorzy dalekosiężnego planu uszczęśliwiania Polaków na siłę i rewanżu historycznego pozostawili wybór miejscowym mieszkańcom. Dzisiaj wielu rodaków, serdecznych i dobrych ludzi, staje się zakładnikami własnych kompleksów. Częstokroć swoją słabość próbują usprawiedliwić sztucznymi, nic nie znaczącymi frazesami, no bo „w polskiej szkole tylko durnie się uczą”... Niektórzy błędnie uważają, że w zaciętej walce o przetrwanie wszelkie środki są dozwolone. Nawet pomówienia.

Nauczycielka geografii Stanisława Chałaburdo, kończąca 43 rok pracy w połukniańskiej szkole, chemiczka Rima Gulbinavičiene, dźwigająca ponad 40 lat stażu pedagogicznego w Połukniu, fizyk Irena Szulc, Wacław i Janina Gudalewiczowie teraz są tutaj swoistym pomostem łączącym przeszłość i teraźniejszość.

Według pani Chałaburdo trójjęzyczna szkoła była najlepszym przykładem niewymuszonej i prawdziwej przyjaźni.

– Było nam ciasno, ale wesoło i ciekawie – podkreśla w zamyśleniu nauczycielka. – Nie było tak, żeby jedna szkoła prosperowała kosztem drugiej. Każda żyła własnym trybem. W rodzinach wychowywano więcej dzieci i naturalne, że nikt nie myślał o żadnej konkurencji liczebnej.

– Kiedy przyszłam do szkoły w Połukniu narodowość nie była ważna. Panowała zgoda. Wtedy nie znałam jeszcze języka polskiego. Rozmawiałam po polsku tak, że dzieci mogłyby pęknąć ze śmiechu, ale nigdy się nie śmiały. Jestem im wdzięczna za to – ze wzruszeniem opowiada pani Rima Gulbinavičiene.

Ceniona przez uczniów za bezpośredniość i wspaniałe usposobienie chemiczka przyznaje, że również i dziś, gdy sytuacja w placówkach oświatowych Połuknia jest skomplikowana, nie odczuwa w stosunku do własnej osoby wrogości, choć pracuje w obydwu placówkach. Nie pojmuje jednak rozumowania ludzi, którzy dają się ponieść nieszczerym namowom.

– Przecież jeśli człowiek ma w głowie i w sercu, to nikt mu tego przekonania nie wybije – stwierdza.

Polska szkoła w Połukniu ma bogatą tradycję i zapewne w piątek, podczas uroczystej akademii, przekonamy się o tym jeszcze raz.

Dzisiaj są jednak inne czasy: demokratyczne zwycięstwo zapewnia vox populi. Smutne, że nasi rodacy coraz częściej wybierają „litewskie” skrzydło niegdyś jednolitej szkoły. Czy mają rację?.. Ale to już będzie inna historia.

Irena Mikulewicz

Na zdjęciu: tak wygląda „Jubilatka“; lekcja geografii z nauczycielką Stanisławą Chałaburdo.
Fot.
autorka

<<<Wstecz