Mezalians czy zasługa?

Kęstutis Masiulis wymieniając ostatnio zasługi swej partii (konserwatystów) napomknął o wchłonięciu przez nią litewskich narodowców. Była to decyzja – według posła – dalekowzroczna i rozważna. W ten sposób z litewskiej sceny politycznej zniknęła skrajnie narodowa partia, tłumaczył umiarkowany w poglądach konserwatysta sukces przywódców swej partii dodając, iż w Europie problem skrajnych, radykalnych partyjek coraz bardziej się uwidacznia. Zaledwie kilka tygodni po tej wypowiedzi sąd koleżeński konserwatystów wyrzucił z partii przywódcę „tautininkasów” Gintarasa Songailę.

Wydaje się, że posłowi Masiulisowi, który koniecznie chciał za cokolwiek pochwalić lidera partii, coś nie tak powiedziało się. Za zasługi bowiem uznał coś, co w dojrzałych demokracjach uznanoby za niedopuszczalny polityczny mezalians. Wyobraźmy sobie, że w Niemczech chadecka CDU dla poprawienia rankingów politycznych do swych szeregów zaprosiłaby BdV, radykalnie nacjonalistyczną partię o neofaszystowskiej proweniencji. Skandal wybuchłby taki, że zaćmiłby swym rozgłosem upadek Muru Berlińskiego. W zachodnich demokracjach - w odróżnieniu od Litwy – wszelkiej maści radykalne partyjki są traktowane jako zagrożenie dla demokracji. Są, owszem, tolerowane w imię wolności wyboru obywateli, ale elita polityczna boczy się od nich jak od zapowietrzonych. Są więc na ogół niemieccy, francuscy, czy holenderscy songailowie skazani na hałaśliwy niebyt polityczny.

Tymczasem litewscy konserwatyści, którzy aspirują do miana nowoczesnej europejskiej prawicy, skrajnie nacjonalistyczną hałastrę wprowadzili na salony i poczytują to sobie za zasługę. Tautininkai prezent w postaci mównicy sejmowej, którą normalnie mieliby szansę ujrzeć jak własne uszy bez lusterka, wykorzystali skwapliwie. Dziś nie bez kozery chełpią się (jak podczas ostatniej swej konferecji w Sejmie RL), że swą „chytrą działalnością” z sukcesem wdrażają „prawdziwe wartości narodowe”. I nie są to czcze przechwałki. Dwuletnia kadencja sejmowa pokazała, że to nie konserwatyści spacyfikowali politycznie narodowców, tylko wręcz przeciwnie, to tautininkai od wewnątrz rozsadzają partię, która i bez nich nie grzeszyła w przeszłości nadmiernym umiarkowaniem poglądów. Okazało się, że Songaila i spółka stali się tym katalizatorem, który gwałtownie uruchomił proces „talibanizacji” całej partii konserwatystów.

Szkody polityczne tego procesu dla Litwy są wymierne. Wystarczy przypomnieć, że to wysiłkiem posłów spod znaku słupów Gedymina została zablokowana kluczowa dla Litwy, z punktu widzenia geopolitki, ustawa o pisowni nazwisk, a ichże usilne majstrowanie przy ustawie oświatowej ostatecznie pogrążyły stosunki litewsko-polskie na same dno. Dziś poniewczasie wyrzuceni z partii (bądź zawieszeni) liderzy narodowców otwarcie szantażują konserwatystów ostatecznym rozbratem w razie nie wybrania na przewodniczącego partii Ireny Degutiene. Kubilius przez tautininkasów został uznany za przedstawiciela frakcji polskiej u konserwatystów, dlatego Degutiene jako popleczniczka Songaily ma go zastąpić.

A tak w ramach puenty warto przypomnieć, że w Niemczech do roku 1933 pewnego śmiesznego oszołoma z wąsikiem też nikt nie traktował poważnie...

Tadeusz Andrzejewski

<<<Wstecz