Mezalians czy zasługa?
Kęstutis Masiulis wymieniając ostatnio zasługi swej partii (konserwatystów) napomknął o wchłonięciu przez nią litewskich narodowców. Była to decyzja według posła dalekowzroczna i rozważna. W ten sposób z litewskiej sceny politycznej zniknęła skrajnie narodowa partia, tłumaczył umiarkowany w poglądach konserwatysta sukces przywódców swej partii dodając, iż w Europie problem skrajnych, radykalnych partyjek coraz bardziej się uwidacznia. Zaledwie kilka tygodni po tej wypowiedzi sąd koleżeński konserwatystów wyrzucił z partii przywódcę tautininkasów Gintarasa Songailę.
Wydaje się, że posłowi Masiulisowi, który koniecznie chciał za cokolwiek pochwalić lidera partii, coś nie tak powiedziało się. Za zasługi bowiem uznał coś, co w dojrzałych demokracjach uznanoby za niedopuszczalny polityczny mezalians. Wyobraźmy sobie, że w Niemczech chadecka CDU dla poprawienia rankingów politycznych do swych szeregów zaprosiłaby BdV, radykalnie nacjonalistyczną partię o neofaszystowskiej proweniencji...
Już to przerabialiśmy...
Grupa ekspertów z Centrum Studiów Europy Wschodniej znalazła sposób na Polaków z Wileńszczyzny. Ich zdaniem, należałoby na Wileńszczyźnie powołać nową organizację polityczną, niech nawet bardziej lojalną względem Polski niż Litwy, aby tylko stworzyć konkurencję i przeciwwagę wobec Akcji Wyborczej Polaków na Litwie i jej przewodniczącego Waldemara Tomaszewskiego.
Eksperci cieszą się, że zdecydowanie został rozstrzygnięty problem z nauczaniem języka litewskiego dla Polaków na Litwie i dlatego, ich zdaniem, wartałoby zliberalizować pisownię nazwisk w dowodach osobistych i być może zezwolić na używanie dwujęzycznych tablic z nazwami ulic w zwarcie zamieszkałych przez mniejszość polską miejscowościach. Tym bardziej, że podobne prawa, przynajmniej formalnie sformułowanie ekspertów - już obowiązują w Polsce.