Zabrały go fale Morza Arabskiego

- Tej nocy możemy powiedzieć rodzinom, które straciły swoich bliskich w wyniku terroru al Kaidy, że sprawiedliwości stało się zadość. W wyniku akcji amerykańskich sił specjalnych Osama bin Laden nie żyje - oświadczył w niedzielę (czasu waszyngtońskiego) prezydent USA Barack Obama. Jest to kulminacyjny punkt “wojny z terroryzmem”, którą ogłosił prezydent George W. Bush natychmiast po zamachach 11 września 2001 r. Jej częścią są operacje wojskowe w Iraku i Afganistanie.

Przywódca al Kaidy zginął w rezydencji otoczonej murem z drutem kolczastym w miejscowości Abbottabad, 50 km na północ od Islamabadu - stolicy Pakistanu. Operacja trwała 40 minut. Uczestniczyło w niej około 40 komandosów marynarki wojennej (Navy Seals), wysłanych helikopterami z Afganistanu. Bin Ladena wezwano do poddania się, ale odmówił, i wtedy rozpoczęto atak. W operacji nie zginął żaden Amerykanin. Oprócz przywódcy Al-Kaidy zabito jego syna i dwóch bliskich współpracowników oraz kobietę. Terrorysta miał próbować zasłonić się nią w ostatniej chwili przed śmiercią. Według źródeł amerykańskich, nie było możliwości schwytania terrorysty żywego, bo stawiał on opór.

Relacja na żywo

W oddalonym o 11 tys. kilometrów Waszyngtonie całą akcję w czasie rzeczywistym obserwowali przywódcy USA. Na ekrany wyświetlano obraz z działających na podczerwień kamer zainstalowanych na hełmach żołnierzy, w helikopterach i bezzałogowym samolocie szpiegowskim. Po kilkunastu minutach usłyszeli hasło “Geronimo. Zabity podczas akcji”.

Ciało bin Ladena natychmiast przewieziono helikopterem do Dżalalabadu w Afganistanie. Tam dokładnie je zmierzono i obfotografowano, a zdjęcia przesłano do kwatery CIA. Eksperci ocenili, że na 90–95 proc. jest to poszukiwany terrorysta. Błyskawicznie przeprowadzono też testy DNA. Amerykanie dysponowali próbkami dwóch krewnych bin Ladena, m.in. tkanką mózgową pobraną od jego siostry, która zmarła w Bostonie. Badanie wykazały z 99,9-proc. pewnością, że zabity to bin Laden.

Ciało bin Ladena przewieziono na lotniskowiec USS “Carl Vinson”. Zwłoki zostały pochowane gdzieś w Morzu Arabskim. Jak zapewniają amerykańskie władze, pochówek przeprowadził muzułmański imam zgodnie z islamskim rytuałem. Zwłoki obmyto, owinięto w białe płótno i włożono do obciążonego worka.

Cel: zabić

Amerykanie wykorzystali różne środki, by zidentyfikować bin Ladena. Dotarto do niego po ponad 4 latach śledzenia jednego z jego zaufanych kurierów, przy czym na trop ten natrafiono dzięki zeznaniom osób zatrzymanych po zamachach 11 września 2001 r.

Kryjówkę zlokalizowano wreszcie 10 miesięcy temu. Okazało się, że ukrywa się w ufortyfikowanej rezydencji, wybudowanej w 2005 r. Wybudowano replikę rezydencji, w której ćwiczono szturm. Dlaczego nie wzięto go żywcem? – Naszym priorytetem była ochrona osób biorących udział w akcji. Gdyby była szansa wzięcia go żywcem, toby to zrobiono – zapewnił John Brennan, specjalny doradca Obamy ds. walki z terroryzmem.

Zdaniem ekspertów celem akcji była jednak likwidacja, bo z żywym bin Ladenem byłoby jeszcze więcej kłopotów niż z jego ciałem. Według amerykańskich mediów w marcu prezydent Barack Obama zgodził się nawet na opracowanie planu zbombardowania rezydencji przez bombowce B2, które miały zrzucić kilka bomb o wadze jednej tony każda. Wtedy jednak zginęłyby wszystkie osoby w rezydencji, a także mieszkańcy okolicznych domów.

Zrównanie obiektu z ziemią oznaczałoby też, że poza materiałem DNA nie byłoby niezbitych dowodów śmierci bin Ladena. A Waszyngton chciał, aby świat nie miał najmniejszych wątpliwości, że wroga numer jeden USA spotkała kara. Dlatego Obama miał podjąć decyzję o akcji komandosów. Biały Dom wciąż się zastanawia, czy nie opublikować zdjęć zabitego terrorysty oraz nagrań z jego pogrzebu.

Tymczasem eksperci zachodzą w głowę, czy pakistańskie władze wiedziały, gdzie się ukrywa przywódca al Kaidy. Tuż przed nagłośnieniem akcji pakistańskie służby ISI przekonywały media, że była to wspólna operacja. Ale Brennan twierdzi, że władze w Islamabadzie zostały poinformowane o akcji dopiero po jej zakończeniu. Prezydent Pakistanu Asif Ali Zardari przyznał, że operacja nie była przeprowadzona wspólnie z pakistańskimi wojskami, a Pakistan tylko pomógł w namierzeniu kuriera.

<<<Wstecz