„Mit brennender Sorge”

„Z palącą troską” – słowami papieskiej encykliki rozpoczęli list otwarty do litewskiego społeczeństwa znani nad Wilią intelektualiści, w którym wyrażają swój najwyższy niepokój degradującym stanem stosunków polsko-litewskich.

O ile wcześniej litewscy politycy wyrażali swe zatroskanie raczej opłakanym stanem stosunków dwustronnych (który jest przecież pochodną stosunku władz Litwy do społeczności polskiej w tym kraju), o tyle znani litewscy intelektualiści (poeta Antanas Gailius, historyk Irena Vaišvilaite, filozof i politolog Alvydas Jokubaitis, historyk Paulius V. Subačius, psycholog Danute Gailiene, ksiądz Julius Sasnauskas i historyk Rimvydas Petrauskas) otwarcie mówią o konieczności pojednania z litewskimi Polakami.

„Obywatele Litwy pochodzenia polskiego, uznający siebie za Polaków, są częścią społeczeństwa i państwa litewskiego. Żyliśmy, żyjemy i będziemy nadal żyć razem. Radykalizm nie pomaga znaleźć wspólnego języka i jednoczyć się w budowaniu wspólnego państwa. Przeciwnie – wywołuje podejrzliwość i wrogość, oddala możliwość porozumienia.

Nawołujemy do przezwyciężenia politycznych uprzedzeń, do gaszenia ognia wrogości, (...) do szukania porozumienia z litewskimi Polakami”, czytamy w piśmie, które jest zupełnie nową jakością w litewskim życiu publicznym. Dotychczas na coś takiego nikt jeszcze na Litwie publicznie się nie odważył. Jeżeli już mówiło się o pojednaniu, to raczej w aspekcie pragmatycznym. Polska jest naszym największym sąsiadem. Bez niej w UE i NATO będzie smutno. Mamy wspólne projekty energetyczne itp.

List intelektualistów, brzmiący jak głos sprzeciwu w morzu agresywnej, nacjonalistycznej retoryki, jaką mamy na co dzień ostatnio w naszym kraju, można w pewnym sensie przyrównać do listu polskich biskupów, skierowanego swego czasu do biskupów niemieckich ze słowami: przebaczamy i prosimy o przebaczenie.

Jest nacechowany autentyczną troską stanem litewskiego społeczeństwa, którego objawy radykalizacji są widoczne gołym okiem. Marsze pseudopatriotów ulicami Wilna, Kowna i innych miast są coraz częstsze i coraz liczniejsze. Autorzy listu ze zgrozą odnotowują, iż „chorobliwe teorie spisku” – z trudem wyobrażalne jeszcze przed kilku laty – dziś stają się dominantą polityki państwa, „czynnikiem przesądzającym o tej polityce”.

„Szowinistyczna wersja historii, pozwalająca patrzeć na wspólną historię Litwy i Polski jak na „wieki stracone”, zniekształca wizję przeszłości państwa, odrzuca i szkaluje wspólne duchowe, polityczne i kulturowe dziedzictwo obu narodów...”, wymieniają kolejne powody radykalnego zaostrzenia stosunków sygnatariusze listu, dodając, że „nasza umiejętność współżycia z Polakami jest miarą dojrzałości i europejskości narodu”. „My, jako większa część społeczeństwa, mamy obowiązek jako pierwsi wyciągnąć rękę i rozpocząć proces pojednania”, przekonują.

Dalej w liście mówi się, że nie będzie łatwo. Zgoda. Ważne jest jednak zrozumieć i nie dopuścić, by linia sporu przebiegała pomiędzy Polakami a Litwinami. By nie stwarzać wrażenia, że kłóci się Jonas z Janem, a Morta z Martą. W rzeczywistości bowiem spieramy się o to, za jaką wizją państwa litewskiego my wszyscy jego obywatele dziś opowiemy się. Czy poprzemy opcję „tautininkasów”, która – moim zdaniem – na zawsze zbankrutowała w Ponarach w czasie II wojny światowej, czy opowiemy się za Litwą jako nowoczesnym państwem europejskim.

Tadeusz Andrzejewski

<<<Wstecz