Moda na ogrody

Choć połowa wiosny już za nami, upragnione ciepło jeszcze nie ma odwagi zadomowić się na dłużej. Ale ledwo śnieg zszedł z pól i podwórzy, zapaleni ogrodnicy chętnym okiem zaczęli spoglądać w stronę stoisk z nasionami, które w supermarketach pojawiły się zaraz po Gromnicznej. „I jakże tu nie popatrywać na nasiona, skoro taka drożyzna panuje!” – oznajmiła pewna zagadnięta kobieta, wrzucając do koszyka nasiona pietruszki, marchewki, ogórków, pomidorów...

Za przykładem Michelle

Uprawianie roślin warzywnych dla rdzennych mieszkańców Wileńszczyzny – to żadna nowość. Jednakże kryzys gospodarczy coraz mocniej przekonuje do tego również ludzi miasta, by powrócili do swych naturalnych korzeni. Handlowcy potwierdzają, że w ostatnich latach sprzedaż nasion warzyw, przypraw i jagód stale wzrasta.

Niektórzy skłonni są upatrywać w tym zjawisku pewnych skojarzeń, ba, nawet mody na hodowlę ekologicznych warzyw, którą zapoczątkowała pierwsza dama Stanów Zjednoczonych, Michelle Obama. Kopiąc grządki i sadząc warzywa obok Białego Domu pokazała ona Amerykanom, że uprawa roślin warzywnych poprawia kondycję i służy zdrowiu.

Zaś w naszym przypadku – także chroni kieszeń od zbytecznych wydatków.

Praktyczne zakupy

Według czytelniczki „Tygodnika Wileńszczyzny”, pani Teresy (nazwisko do wiadomości redakcji), od lat sprzedającej nasiona na Rynku Kalwaryjskim, tej wiosny na razie pogoda nie nastrajała ludzi do tego, by ustawiali się w kolejce po nasiona.

– Co się tyczy tegorocznego sezonu, to trudno cokolwiek prognozować. Dlatego, że pomidory i papryka już są wysiane do doniczek. Rosną i czekają na wysadzenie w cieplarniach czy szklarniach. Jednakże od połowy kwietnia, w okresie przed i poświątecznym zainteresowanie nasionami powinno wzrosnąć. No bo może wreszcie błyśnie słoneczko? – zapytuje nieśmiało.

W przekonaniu naszej rozmówczyni, zakupy na targowiskach częściej robią ludzie niezamożni. Przychodzą wtedy, gdy mają za co je zrobić. Z roku na rok zmienia się też popyt na te lub inne nasiona. O ile jeszcze kilka lat temu kupowano znaczne ilości nasion rozmaitych kwiatów, o tyle dzisiaj swój wybór wielu klientów ogranicza do upraw bardziej praktycznych.

– Najbardziej poszukiwane są nasiona warzyw i roślin przyprawowych. Jak wiadomo przyprawy w naszych sklepach są naprawdę bardzo drogie. Dlatego każdy stara się wyhodować je we własnym ogródku, a nawet w doniczce na parapecie – stwierdza pani Teresa, dodając, że z czasem zmieniają się także gusty klientów i wiedza na temat poszczególnych gatunków roślin.

Tymczasem na stoisku pani Teresy znajdujemy wszystko to, co przyłożywszy odrobinę trudu i poświęciwszy trochę czasu możemy wyhodować na niezbyt żyznej podwileńskiej glebie.

I dla smakoszy, i dla estetów

– W asortymencie mam przeważnie polskie nasiona. Są bardzo dobre jakościowo i ilościowo jest ich o wiele więcej w paczuszkach, niż tych, które pakują i sprzedają firmy litewskie. Nasiona, którymi handlują najbardziej znane na Litwie firmy także są sprowadzane z Polski, lecz nie wszyscy o tym wiedzą. Ponieważ są pakowane tutaj i zaopatrzone litewskimi napisami, wielu myśli, że i nasiona są litewskie.

Jeśli chodzi o nasiona sprzedawane przez firmy litewskie, zaleca te, które są zaopatrzone w logo spółki „Seklos”, „Sekluva”. Jeżeli natomiast chodzi o nasiona produkcji holenderskiej, poleca markę „Bejo Zaden”. Na stoisku pani Teresy znajdujemy również nasiona kwiatów litewskiej firmy „Kedainiu geles”.

Chociaż coraz więcej miłośników flory skłania się do mniej wymagających i pracochłonnych iglaków, dekoracyjnych drzewek i krzewów, kupuje gotowe flance, niektórzy pozostają wierni swojskim astrom, bratkom, pachnącemu miodkowi. U pani Teresy można nabyć tradycyjne polskie nasiona nemezji, ostróżki, godecji.

Podaż nasion i konkurencja wśród sprzedających jest potężna, dlatego według pani Teresy, warto postawić na jakościowy towar, droższy tylko pozornie, po który jednak klient wróci każdej wiosny.

– Mamy grono stałych klientów. W ciągu wielu lat nie zgłoszono żadnej reklamacji na nabyte u mnie polskie nasiona.

Lepiej mniej, niż byle co

Jak wynika z doświadczenia rozmówczyni „Tygodnika”, osoby, które wypróbowały nasiona tańsze i te droższe, częściej jednak proszą o droższe. Wychodzą bowiem z założenia, że lepiej kupić mniej, niż byle co.

Ceny nasion na stoisku pani Teresy oscylują w granicach tych, jakie zasadniczo utrzymują się w większości sieci handlowych. A więc przeciętnie od lita do kilku. Przykładowo, paczuszka nasion najpopularniejszych ogórków polskich (Śremski) może kosztować 3 Lt, zaś za dość obfite opakowanie dojrzewającej w naszych warunkach klimatycznych kukurydzy, która przedstawia pewne novum sezonu, należy zapłacić 5 Lt. Wymienianie cen poniektórych nasion raczej jest zbyteczne, ponieważ różnica w różnych miejscach handlu nieraz jest tylko symboliczna. Nie ulega wątpliwości, że warto zainwestować w dobry gatunek, który w swoim czasie przyniesie obfity plon.

Co poleca znawczyni?

Pani Teresa, z zawodu księgowa, na roślinach się zna i lubi je sadzić. A wiedzę, którą chętnie dzieli się z klientami na temat tych czy innych roślin, zdobyła w trakcie długoletniej praktyki.

Zaleca więc osobom, które zaglądają do stoisk z nasionami, nie przywiązywać większej wagi do wyglądu opakowania, tylko czytać treść, zawartą na nich. I wybierać gatunki wywodzące się raczej z sąsiedniej Polski, niż dalekiej Hiszpanii, Francji, gdzie panuje zupełnie inny klimat i okres wegetacji rośliny przebiega inaczej, niż to ma miejsce u nas.

– Jeśli mówimy o pomidorach – to praktycznie na rynku dominują gatunki holenderskie, francuskie, a nawet włoskie. Polecałabym jednak polski gatunek pomidorów „Promyk”, „Hubal”, „Betalux”, „Kmicic”. Z ogórków radzę wybrać gatunek „Śremski”. Nasiona są inkrustowane, bardzo urodzajne. Dobry też jest gatunek ogórka gruntowego „Soplica”, „Izyd”, „Krak”. A jeżeli chodzi o inne rośliny, to dobrze się sprzedaje polska marchewka „Dolanka”, fasolka szparagowa „Galopka”, odznaczona złotym medalem „Polagra”. Dobre też są polskie gatunki buraczków – doradza pani Teresa.

Pośpiech niewskazany

Sianie i sadzenie będzie tym łatwiejsze i skuteczniejsze, jeżeli będziemy współgrali z przyrodą, postępowali zgodnie z jej rytmem. Doświadczeni znawcy ogrodu wskazują również na przestrzeganie „kalendarza księżycowego”. Z pomocą ogrodnikom przychodzi też zawsze niezawodna mądrość ludowa, która podpowiada kiedy, co i jak sadzić i siać.

Z dawien dawna wiadomo, że cebula i czosnek lubią wcześniejsze wysadzanie, gdy ziemia po zimowym wypoczynku jest jeszcze wystarczająco wilgotna. Podobne upodobania ma marchew. Wcześniej do ziemi też się prosi pietruszka, ponieważ nie śpieszy się jej wschodzenie na grządce, a i przymrozków się nie lęka. Chcąc mieć wczesne kartofle, trzeba zadbać o to, żeby nasiona trafiły do ziemi już po 20 kwietnia. Natomiast wrażliwe na przymrozki i chłody ogórki, kabaczki, cukinie, „modne” ostatnio dynie, które nie kumulują ciężkich metali i są bardzo pożywne, zaleca się sadzić do otwartego gruntu w połowie maja. Pośpiech w ogrodnictwie, niestety, nie wróży dobrego plonu. Jeśli natomiast jest „kwiecień suchy, mokry maj, będzie zboże, jako gaj”. I nie tylko zboże, ale wszystko, co wiosną trafi do gruntu.

Irena Mikulewicz

<<<Wstecz