Odpowiedzi europosła Waldemara Tomaszewskiego na pytania dziennikarza dziennika „Respublika” Juliusa Girdvainisa

6 kwietnia br. w dzienniku „Respublika” ukazał się artykuł Olavy Strikuliene pt. „W. Tomaszewski: to Litwini powinni się integrować, a nie my”. Artykuł został napisany subiektywnie, a niektóre wypowiedzi są niepełne i wyrwane z kontekstu. Wieczorem tego dnia dziennikarz „Respubliki” Julius Girdvainis zwrócił się do W. Tomaszewskiego o udzielenie odpowiedzi na kilka pytań. Pytania były ułożone tendencyjne, jednak europoseł zgodził się na nie odpowiedzieć pod warunkiem, że odpowiedzi nie będą skrócone i zostaną zautoryzowane.

Kolejny raz twierdzi pan, że to Litwini, a nie Polacy, powinni integrować się na Wileńszczyźnie. Dlaczego?

Termin „integracja” nie jest odpowiedni dla Polaków na Litwie, gdyż Polacy mieszkają tutaj od wieków, tutaj jest ich ojczyzna, pochowani są ich przodkowie. Więc najwyższy czas zaprzestać używania tego niepoprawnego terminu. Tymczasem niemała część Litwinów zamieszkujących Wileńszczyznę mieszka tu od niedawna i nie wszyscy są dobrze obeznani z miejscowymi tradycjami czy też władają miejscowymi językami. Każdemu człowiekowi dobrze by było poznać inne języki czy kultury, ponieważ to go uszlachetnia.

Jak pana zdaniem powinna odbywać się taka integracja – czy wszyscy Litwini, Rosjanie oraz Żydzi zamieszkujący Wilno oraz Wileńszczyznę powinni uczyć się języka polskiego?

Mówiłem już, że termin „integracja” jest tu nieodpowiedni. Większość miejscowych mieszkańców, w tym między innymi Polacy, Rosjanie, Żydzi, zna języki sąsiadów i daje dobry przykład tego, jak powinni żyć sąsiedzi.

Na jakiej podstawie twierdzi pan, że Wilno i Wileńszczyzna nie są już historyczną ziemią litewską?

To jest pańskie stwierdzenie. Wilno jest historyczną stolicą Wielkiego Księstwa Litewskiego, a WKL, jak wiadomo, było krajem wielonarodowym, w którym – szczególnie na Wileńszczyźnie – mieszkańcy różnych narodowości żyli ze sobą w zgodzie. Zapewne wiedzą państwo, że do XVII w. językiem państwowym WKL był białoruski, po XVII w. – polski, w XIX w. i po II wojnie światowej – rosyjski, a teraz – litewski. A propos, znam te wszystkie języki. Pochodzący z Kiejdańszczyzny laureat literackiej Nagrody Nobla Czesław Miłosz w 1992 roku na Uniwersytecie Wileńskim powiedział: „Przed wojną Wilno nie było miastem Polaków”. I zaraz dodał: „Wilno było miastem Polaków i Żydów”. Niestety, dzisiaj społeczność żydowska w Wilnie jest nieliczna, bo jak wiadomo faszystowscy kolaboranci z „Oddziału Specjalnego” wymordowali 94 proc. litewskich Żydów.

Czy oświadczenie pana jako posła do Parlamentu Europejskiego i jako obywatela, że Wilno i Wileńszczyzna to nie są ziemie litewskie, że Litwini tu tylko przybyli, że muszą integrować się ze społecznością polską, nie jest podżeganiem nienawiści narodowościowej?

Rozumiem, że są to pańskie słowa. Wyraziłem swoje zdanie odpowiadając na pierwsze pytania. Co się zaś tyczy podżegania nienawiści narodowościowej, myślę, że właśnie to czynią skinheadzi uczestniczący w pochodzie w Wilnie i skandujący hasła „Litwa dla Litwinów”, „Litwa bez Rosjan i Polaków” albo „Juden Raus”. Można tylko ubolewać, że takie pochody stały się częstym zjawiskiem.

Zaskarżał pan Litwę do różnych organizacji międzynarodowych odnośnie polskiego nazewnictwa ulic, pisowni polskich nazwisk, problemów polskich szkół w naszym państwie, ale czy nie są to przypadkiem tylko przyczyny poboczne, które kryją o wiele większy problem – ponownie się odradzające pogłoski o polskiej autonomii na Wileńszczyźnie?

Do międzynarodowych sądów i organizacji Litwę o pogwałcenie ich praw zaskarżały setki, a może nawet tysiące naszych obywateli. Nie należy utożsamiać Litwy z poszczególnymi urzędnikami i politykami, którzy często wyrządzają krzywdę mieszkańcom naszego kraju. Co się tyczy autonomii, dzisiaj najczęściej mówią o tym Żmudzini.

Co by odpowiedział pan litewskiemu Polakowi, byłemu posłowi na Sejm Ryszardowi Maciejkiańcowi, który publicznie oświadczył, że to pan stwarza problemy narodowościowe na Litwie, których tak naprawdę nie ma?

Nie jestem lekarzem, tylko politykiem, więc trudno mi odpowiedzieć. Może trzeba pozażywać leki usprawniające pamięć? A może po prostu poczytać własne oświadczenia z lat 1989, 1991, 1994, 1996? Natomiast o to, czy są problemy narodowościowe, czy ich nie ma, proszę zapytać ukaranych przedsiębiorców, którzy na swoim własnym sklepie lub autobusie obok języka państwowego użyli ojczystego, czy prawowitych byłych właścicieli ziemi w Wilnie i na Wileńszczyźnie. Odpowiedzą panu, kto odebrał ziemię ich przodków i do kogo teraz należy. Na tej liście odnajdzie pan niemało nazwisk naszych wybitnych polityków i mężów stanu.


OD REDAKCJI: Mimo uprzednich ustaleń i uzgodnień, wywiad na łamach „Respubliki” nie ukazał się, a to świadczy o tym, że redakcja nie jest ani solidna ani wiarygodna. Żeruje na tanich sensacjach, gra na kompleksach ludzkich i fobiach narodowych, prowokuje, podżega i roznieca waśnie narodowościowe. Słowem stoczyła się do poziomu zwykłego szmatławca.

<<<Wstecz