Replika

Czym jeszcze zaszokować wyborcę?

O człowieku, który posługuje się niecnym sposobem, by osiągnąć zamierzony cel, ludzie mówią: „taki to i własną matkę sprzeda”. Krócej mówiąc - osobnik ten nie posiada już żadnych moralnych hamulców. Co zatem powiedzieć o politykach, którzy nie tylko tzw. moralnych granic nie znają, ale i zdrowego rozsądku zdają się nie mieć?

W myśl znanej maksymy, że „cel uświęca środki”, piątka kandydatów do stołecznego organu samorządności, występujących pod hasłem „už tvarkingą ir teisingą Vilniu”, obmyśliła niespotykany dotąd w przedwyborczej walce chwyt: umieścić swoje podobizny z numerkami na odwrotnej stronie... obrazka bożonarodzeniowego(sic!).

W ubiegłą niedzielę wiernym, wychodzącym z kościoła po Mszy św. skrzętnie rozdawano „święte obrazki” z wizerunkiem Świętej Rodziny i klęczących przed Nią pastuszków. Jakież niemiłe chwile mieli przeżyć obdarowani tymi obrazkami po obejrzeniu ich strony odwrotnej. I co teraz z tym „darem” robić? Wyrzucić taką profanację?! Ależ to „święty obrazek”, może nawet i poświęcony… A spojrzy się na odwrocie - brzydkie słowa na usta się cisną: takiego bluźnierstwa się domyślili…

Ci pomysłowi chłopcy widocznie spodziewają się, że występując w roli nowych „pastuszków” przekonają do siebie tych sposród wyborców w Wilnie, którzy niedzielami tłumnie wypełniają kościoły. Szkoda, że nawet się nie domyślają, że taka „agitacja” jest niczym innym, jak tylko profanacją rzeczy sakralnych. Jedną reakcję zdążyli wywołać z pewnością – oburzenie u ludzi, dla których szafowanie rzeczami świętymi, szczególnie na potrzebę swoich doraźnych celów, jest głęboko amoralne.

Tak haniebnych chwytów w kampaniach wyborczych dotąd nie bywało. Okazuje się, że dla niektórych partii i polityków w tak namiętnej walce przedwyborczej każda metoda jest dobra, nawet tak szokująca...

Wyborca

<<<Wstecz