Libia o krok od wojny domowej

Libia podzieliła się na dwie części, które szykują się do zbrojnej konfrontacji.

Na ulicach Trypolisu we wtorek leżały dziesiątki ciał ofiar krwawej łaźni, jaką siły bezpieczeństwa urządziły antyrządowym demonstrantom. Zwłok celowo nie uprzątano, żeby stanowiły ostrzeżenie dla chętnych do nowych protestów. Po ulicach jeździły głównie samochody z uzbrojonymi siepaczami dyktatora Muammara Kaddafiego. Mieszkańcy opowiadają, że w nocy żołnierzy przerzucano helikopterami z miejsca na miejsce. Kolejno dokonywali masakry protestujących. Siły bezpieczeństwa zaatakowały m.in. główne ognisko rebelii – ubogą dzielnicę Faszlum.

- Strzelali do wszystkiego, co się rusza, nawet do karetek pogotowia. Ranni leżą teraz na ulicy i dogorywają – mówił reporterowi AP jeden z uciekinierów. Odgłosy strzałów z Faszlum słychać było do samego rana. Według telewizji al Dżazira w Trypolisie zginęło kilkaset osób. Dyktator pokazał się rano w telewizji. Stał przy samochodzie, trzymając wielki parasol nad głową okrytą futrzaną czapą z nausznikami. – Jestem w Trypolisie, nie ma mnie w Wenezueli – obwieścił. Potem pojawił się znowu przed godziną 17, wygłaszając przemówienie do narodu. – Jestem libijskim wojownikiem, który przyniósł krajowi chwałę. Będę dalej walczył i umrę jako męczennik – mówił. Dodał, że „jeszcze nie użył siły”, ale w razie potrzeby to zrobi.

Walki w mieście rozgorzały w nocy z niedzieli na poniedziałek, gdy tysiące ludzi wyległy na ulice i zaczęły szturmować urzędy państwowe i komisariaty policji. Zaatakowano siedzibę państwowej telewizji i jeden z jej kanałów przerwał nadawanie. Walki toczyły się też na osiedlu Bab el Azizia pod Trypolisem, gdzie mieszka rządzący krajem od 41 lat Kaddafi.

W Libii prawie nie ma zagranicznych dziennikarzy, dlatego większość wiadomości jest niepotwierdzona. Informowano o samolotach bojowych bombardujących tłumy w Trypolisie.

W telewizji nadawano przemówienie syna Kaddafiego Saifa al Islama. – Będziemy walczyć do ostatniego mężczyzny, do ostatniej kobiety, do ostatniej kuli! – grzmiał Saif. Zapewniał, że wbrew plotkom jego ojciec nie uciekł z kraju, tylko „kieruje armią w bitwie o Trypolis”.

We wschodniej części kraju umacniają się tymczasem rebelianci, którzy przejęli kontrolę nad wieloma miastami. W opanowanym już przez rebeliantów Bengazi powołano rząd tymczasowy. Objął on kontrolę nad kilkoma innymi miejscowościami wschodniej części kraju. Tłumy na ulicach oswobodzonego miasta świętowały zwycięstwo. Z gmachu sądu zerwano flagę libijską i wywieszono flagę monarchii obalonej w 1969 r.

W Tobruku żołnierze przeszli na stronę powstańców. Lotnictwo Kaddafiego zbombardowało potem miejscowe koszary. Nad Tobrukiem nadal unosi słup dymu z trafionego bombami składu amunicji. Prawdopodobnie wskutek bombardowań zostało zniszczone również lotnisko w Bengazi.

Egipscy robotnicy, którzy uciekli z ogarniętej walkami Bajdy i dotarli do nadgranicznej miejscowości Sidi Burana, pokazują wstrząsające filmiki zrobione telefonami komórkowymi. Na jednym z nich tłum katuje na śmierć czarnoskórego mężczyznę w wojskowym ubraniu, prawdopodobnie najemnika z Czadu służącego w oddziałach Kaddafiego. W ręce rebeliantów wpadło w sumie kilkuset zagranicznych najemników – część z nich zabito, innych uwięziono.

Egipcjanie informują, że wojsko w Bajdzie rozdało broń powstańcom, którzy powołali komitety ludowe i sprawują kontrolę nad całym miastem. W liczącej 6 milionów mieszkańców Libii pracują 2-3 miliony Egipcjan. Z powrotem do Egiptu uciekło około 20 tysięcy. Wszyscy spodziewają się teraz konfrontacji pomiędzy siłami Kaddafiego zgromadzonymi wokół Trypolisu i powstańcami ze wschodu.

Dyktator chce zapewnić sobie drakońskimi metodami posłuszeństwo przed decydującym starciem. Al Dżazira podała, że polecił karać śmiercią pilotów, którzy odmawiają wykonania rozkazu bombardowań. Minister spraw wewnętrznych Libii wezwał wojsko, by przyłączyło się do narodu i odpowiedziało na jego “uzasadnione żądania”. Podobnie minister bezpieczeństwa publicznego Libii Abd al-Fatah al-Junis Ubejdi wypowiedział posłuszeństwo Muammarowi Kadafiemu i zadeklarował poparcie dla “rewolucji 17 lutego” - poinformowała we wtorek telewizja Al-Dżazira.

Bunty narastają

Pięć osób zginęło, 128 zostało rannych, a 120 zatrzymano podczas niedzielnych zamieszek w Maroku – podały władze. Demonstranci w Rabacie, Casablance i innych miastach domagali się zmiany konstytucji, w tym zrzeczenia się niektórych prerogatyw przez króla oraz rozwiązania parlamentu. Król Maroka Mohammed VI powiedział, że nie ugnie się przed „demagogią”.

Około 10 tys. osób obozujących na placu Perłowym w stolicy Bahrajnu Manamie kontynuowało protest przeciwko lekceważeniu praw szyickiej większości przez sunnicką monarchię. Wsparli ich nauczyciele, którzy rozpoczęli strajk szkolny. Zamkniętych zostało wiele szkół. „Nie ma nauki, dopóki rząd nie upadnie” – skandowali nauczyciele na placu Perłowym. Opozycja domaga się przekształcenia Bahrajnu w rzeczywistą monarchię konstytucyjną zapewniającą obywatelom większy wpływ na rządzenie.

Kilka tysięcy osób okupowało też nadal plac przed budynkiem uniwersytetu w stolicy Jemenu Sanie, żądając dymisji prezydenta Alego Abd Allaha Salaha. Na konferencji Salah ogłosił, że „zmiana władzy w taki sposób jak w Egipcie czy Tunezji jest niedopuszczalna”. Na południu kraju, w Adenie, jeden uczestnik protestów został zastrzelony, a 4 odniosło obrażenia. Według świadków siły bezpieczeństwa ostrzelały manifestujących.

<<<Wstecz