Szpital w Szumsku - miejsce cierpienia i... nadziei

Leczyć słowem i miłością

Okryć kołdrą, przytulić, wysłuchać. Dodać siły i otuchy ciepłym, życzliwym słowem... Te zabiegi nie wymagają wielkich nakładów, ani kosztów, a potrafią uczynić cuda. Praca w szpitalu taki jak ten - to wielkie wyzwanie i poświęcenie, bo nie można jej wykonywać mechanicznie, nie wkładając serca.

Może właśnie dlatego, że lekarze i pielęgniarki leczą tu swych pacjentów nie tylko pigułkami, ale i serdecznym stosunkiem, tak wielu schorowanych, przeważnie starszych ludzi, chce się kurować właśnie tutaj, w Szpitalu Opiekuńczo-Pielęgnacyjnym w Szumsku w rejonie wileńskim.

W przededniu Światowego Dnia Chorego, ustanowionego przez papieża Jana Pawła II 19 lat temu, który na Litwie ciągle jeszcze mija bez większej uwagi ze strony społeczeństwa i najwyższych władz, odwiedziliśmy pacjentów tej placówki medycznej, by porozmawiać o ich życiu i zdrowiu.

W wybudowanym w marcu 2006 roku, przez samorząd rejonu wileńskiego, Szpitalu Opiekuńczo-Pielęgnacyjnym na co dzień może przebywać 35 pacjentów. 34 z nich może tutaj kurować się do 4 miesięcy rocznie. Jedno miejsce jest przeznaczone dla pacjenta, który potrzebuje opieki paliatywnej.

Licencję na świadczenia opieki paliatywnej oprócz szpitala szumskiego w rejonie wileńskim posiada także szpital w Czarnym Borze.

Wyrazy uznania od pacjentów

Fakt, iż nieraz na miejsce w szpitalu szumskim pacjent powinien zaczekać od jednego do trzech tygodni świadczy jedynie o tym, że jest to placówka ciesząca się wśród ludzi dobrą opinią. Świadectwem tego są także odezwy obecnych pacjentów szpitala, którzy za troskę lekarzy, pielęgniarek i pomocnic pielęgniarek odwzajemniają się słowami uznania i wdzięczności. A podczas rozmowy ronią łzę, bo przecież naturalna dobroć i wyrozumiałość, to cechy coraz rzadziej spotykane u ludzi dzisiejszego świata.

Mieszkankę Szumska, Jadwigę Zienkiewicz, zastałam na korytarzu modlącą się przed ołtarzykiem, urządzonym tuż przy wejściu do jej sali. Pani Jadwiga naprawdę ma o co prosić Matkę Bożą. W miejscowym szpitalu leczy się już po raz kolejny. Tym razem trafiła tu przed Bożym Narodzeniem.

- Święta spędziłam tutaj. Nie chciało się wyjeżdżać z domu. Ale cóż robić?... W domu, bez opieki, byłoby mi gorzej - stwierdza ze smutkiem 73-letnia pacjentka szumskiego szpitala.

Na co dzień pani Jadwiga mieszka z synem i synową. Syn pracuje na kolei, wcześnie wstaje i wychodzi do pracy, więc, gdy matka czuje się gorzej nie może zapewnić jej należytej opieki, a na dobroć synowej, niestety, kobieta nie liczy.

- W szpitalu podają dobre jedzenie, ale ono mi szkodzi. Wystrzegam się, żeby nie zjeść czegoś nieodpowiedniego. Ale potrawy chyba musiałyby być zupełnie postne, na wodzie, żebym dobrze się czuła... Mam poza tym ciśnienie serca, ciśnienie głowy. Najgorsze, że nerwy mam rozstrojone - cichym głosem stwierdza Jadwiga Zienkiewicz. - Już jedenasty roczek jak zmarł mój mąż. Wychowałam pięcioro dzieci, więc samotna nie jestem. Dzieci mnie tutaj odwiedzają, ale przecież każdy ma swoje sprawy - kontynuuje ukradkiem ocierając łzy.

Jak w drugim domu...

Konstantin w szumskim Szpitalu Opiekuńczo-Pielęgnacyjnym też zna każdy kątek. Leczy się tutaj już po raz szósty. Mówi, że czuje się tutaj jak w drugim domu. Stały pacjent szpitala czeka w kolejce na wymianę stawu biodrowego. A kolejka przed nim, jak wyjaśnia, jest jeszcze bardzo długa. Konsylium lekarskie 21 lutego w Szpitalu Pogotowia Ratunkowego w Leszczyniakach orzeknie, na kiedy zostanie wyznaczona operacja pana Konstantina.

- Staw znosił się do tego stopnia, że została tylko połowa kosteczki. Argumentem przyśpieszającym wymianę stawu biodrowego jest złamanie szyjki stawu. No, a ja chociaż chodzić bez kul już nie mogę, ciągle muszę czekać. Ponadto mam astmę, grożą mi zakrzepy i zatory krwi. Źle widzę. Potrzebny jest mi reżim szpitalny i leczenie. W domu takich warunków nie mam, a tutaj są łóżka funkcyjne, leki, zastrzyki. Gdyby nie ten szpital, nie wiem, co by było ze mną. Tu stosunek do chorego jest doskonały. I personel jest doskonały, życzliwy, troskliwy. Była kolejka, więc czekałem, żeby trafić właśnie tutaj - zaznacza Konstantin, który do Szumska przyjechał z okolic Niemenczyna. Z przyszłą operacją schorowany mężczyzna wiąże ogromne nadzieje i cieszy się, że czekać na operację może tutaj, w Szumsku. Dni spędzane na szpitalnym łóżku pan Konstantin skraca czytając gazety, książki. Zwłaszcza pasjonuje go filozofia wschodu, mianowicie - “Przekazy Agni Jogi” Heleny Roerich. Zagłębianie się w przemyślenia pomaga mu przetrwać i utrzymać równowagę duchową.

Czas na odpoczynek

Pochodząca z zaścianka Józefowo koło Ławaryszek Helena Listopadzka, z domu Kuślewicz nigdy nie miała czasu na choroby. Choroba dopadła niespodziewanie.

- Zaczerpnęłam wody i raptem coś jakby uderzyło mnie w głowę, w nogi... Jakoś tak nieszczęśliwie upadłam... - mówi 85-letnia kobieta. W wyniku upadku - złamana kość biodrowa, którą po operacji zamieniono na kawałek metalowego pręta.

Dzisiaj pani Helena może już powoli chodzić, ale to nie stan zdrowia wyciska jej rzęsiste łzy z oczu. Ponad rok temu zmarł jedyny syn pani Listopadzkiej. Ta rana już nigdy się nie zagoi.

- Miałam osiem lat, gdy zostałam sierotą. Mąż umarł 28 lat temu. A teraz i syna pochowałam... Przez 44 lata ciężko pracowałam w kołchozie. Różne prace wykonywałam. I wszystko na te moje biedne ręce przypadało... Wszystko umiałam zrobić sama i silna byłam. Starałam się dla rodziny. Nie miałam odpoczynku od najmłodszych lat. Tylko tutaj odpoczywam... - mówi z rozrzewnieniem.

W szpitalu szumskim swą babcię często odwiedza wnuczka. Ogromnym szacunkiem darzą ją pielęgniarki i personel szpitala. Miła i niekłopotliwa starsza pani docenia wszystkie gesty dobroci. I nigdy nie zapomina podziękować za miłość i troskę.

I dla chorych, i dla personelu

Szerokimi korytarzami szpitala spacerują chorzy. Wielu z nich każdy krok sprawia ból. Częstokroć nawet ostrożny ruch ręki, czy nogi jest pojedynkiem z własną słabością i niemocą. Jednym przemierzyć szpitalne korytarze pomagają kule, innym wózek inwalidzki. Kobieta w średnim wieku stawia dosyć pewne kroki opierając się na podtrzymującym jej ciało czterokołowym wózku... Pani Wanda Rynkiewicz po przeżytym wylewie pokonuje niedługi odcinek korytarza oparta na kiju.

Według Zity Tripolinej, starszego administratora opieki Centralnej Przychodni Rejonu Wileńskiego, pacjenci Szpitala Opiekuńczo-Pielęgnacyjnego w Szumsku mają zapewniony najlepszy sprzęt, jaki jest obecnie dostępny na rynku medycznym. W takie same urządzenia są wyposażone także placówki opiekuńczo-pielęgnacyjne w Czarnym Borze i w Rzeszy.

W szpitalu szumskim do dyspozycji pacjentów są sterowane pilotem wielofunkcyjne łóżka, materace antyodleżynowe z doskonałą wentylacją powietrza w przestrzeni pomiędzy materacem a powierzchnią ciała pacjenta.

Tymczasem podnośnik hydrauliczny jest nieodzownym pomocnikiem nie tylko dla pacjentów, ale przede wszystkim dla personelu szpitalnego. Służy on do podnoszenia z łóżka ciężko chorych, podczas rutynowych zabiegów, takich, jak wymiana bielizny pościelowej, czy przeniesienie z łóżka na wózek.

Obecnie w szpitalu opieki w Szumsku przebywa 5 obłożnie chorych pacjentów. Do pielęgnacji chorych został nabyty także podnośnik kąpielowy, przeznaczony do umieszczenia osoby niechodzącej, w wannie. Ułatwia on obsługę niepełnosprawnych podczas kąpieli.

- Niezbędny do obsługi pacjentów sprzęt, w który są wyposażone nasze rejonowe szpitale, został nabyty w ramach rozmaitych programów, ze środków Funduszu Obowiązkowych Ubezpieczeń Zdrowotnych, pieniędzy pozyskiwanych w ramach projektów unijnych. Ogromną pomoc finansową na nabycie potrzebnego szpitalom sprzętu, każdego roku przeznacza samorząd rejonu wileńskiego. Dlatego na dzień dzisiejszy mamy wszystko, co potrzebne jest do jakościowej obsługi chorych, ciężko chorych, a także ułatwienia warunków pracy pracownikom placówek medycznych - podkreśla Zita Tripolina, starszy administrator opieki CPRW.

Blisko rodziny

Przeznaczeniem szpitala opieki i pielęgnacji jest świadczenie usług osobom chorym przewlekle, nieraz także obłożnie, które wymagają całodobowej, intensywnej i profesjonalnej opieki, pielęgnacji oraz kontynuacji leczenia.

Według Ireny Wirżyńskiej, starszej pielęgniarki Szpitala Opiekuńczo-Pielęgnacyjnego w Szumsku, nieraz powodem hospitalizacji osoby bywa nie tylko choroba, ale też trudna sytuacja socjalna, brak codziennej opieki nad chorym bliskich czy krewnych.

Ordynatorem szpitala w Szumsku jest lekarz Ludmiła Jurewicz. Stale nad zdrowiem pacjentów czuwa 5 pielęgniarek, 4 pomocnice pielęgniarek. Szpital zatrudnia sprzątaczkę, kierowcę.

- Do naszego szpitala trafiają przeważnie mieszkańcy Szumska i okolic. Staramy się, by czuli się tutaj swobodnie, nie skrępowani. Rozmawiamy z nimi w takim języku, jaki najbardziej przypada im do serca, w jakim najlepiej potrafią wyrazić swoje myśli i odczucia. To, że szpital jest niedaleko domu i rodziny uspokaja naszych pacjentów - opowiada Irena Wirżyńska, na której spoczywa codzienna troska o chorych.

W nowym budynku szpitala szumskiego, otoczonym dorodnym sosnowym lasem, kardynalnie zmieniły się warunki leczenia i przebywania chorych. Niewątpliwie piękne i bardzo wygodne pomieszczenia wpływają także na lepsze samopoczucie pacjentów, bo jak twierdzi porzekadło, w szpitalu nawet ściany leczą. Ale nade wszystko leczy ich wykwalifikowany, doświadczony i miły personel, który, jak podkreśliła w rozmowie z gazetą Jadwiga Zienkiewicz, nigdy nie odmówi, jeżeli się go o coś poprosi. I zawsze ma życzliwe słowo dla słabego i chorego człowieka.

Irena Mikulewicz

Na zdjęciu: pani Jadwiga z panem Konstantinem zawsze mają o czym pogawędzić.
Fot.
autorka

<<<Wstecz