27 lutego – wybory samorządowe na Litwie

Polscy posłowie proszą o monitoring

Polscy posłowie apelują do sekretarza generalnego Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) Marca Perrina de Brichambauta o monitoring zbliżających się na Litwie wyborów samorządowych.

Jak podkreślają, jest to konieczne, gdyż coraz częściej za naszą północno-wschodnią granicą dochodzi do działań, których celem jest zmniejszenie, a nawet wyeliminowanie stale rosnących szans polskich kandydatów do samorządu.

„W litewskich mediach Akcja Wyborcza Polaków na Litwie i jej lider Waldemar Tomaszewski są stale atakowani, poddawani permanentnej krytyce. Pamiętna jest wypowiedź z ubiegłego roku posła do Parlamentu Europejskiego Vytatuasa Landsbergisa, który w kontekście wyborów samorządowych wystosował apel do rządzących na Litwie konserwatystów, aby ograniczyć wpływy Polaków na Wileńszczyźnie przez ograniczenie ich praw wyborczych. I jeśli nawet apel ten nie został zrealizowany w odniesieniu do samych wyborców, to ma zastosowanie do Akcji Wyborczej Polaków na Litwie” - podkreślają członkowie Zespołu Parlamentarnego na rzecz Przyjaznego Sąsiedztwa na Wschodzie: Artur Górski, Tadeusz Sławecki, Jarosław Sellin, Jacek Żalek oraz Maria Nowak.

Posłowie przypominają w tym kontekście, iż w grudniu ubiegłego roku Główna Komisja Wyborcza, która wyłoniła przewodniczących samorządowych komisji wyborczych spośród przedstawicieli partii politycznych, pominęła wszystkich kandydatów, których zgłosiła AWPL. „Jest to bezprecedensowa decyzja, nie mająca merytorycznego uzasadnienia, która utrudni nadzorowanie prawidłowości przebiegu wyborów na poziomie rejonów” - napisali w apelu do sekretarza generalnego OBWE Marca Perrina de Brichambauta. Dlatego też - jak podkreślają posłowie - w interesie Polaków żyjących na Litwie, państwa litewskiego i całej społeczności międzynarodowej jest, aby wybory samorządowe w tym kraju odbyły się z pełnym poszanowaniem praw mniejszości. „W związku z powyższym zwracamy się do Ekscelencji, aby w trosce o dobro i przyszłość naszych rodaków żyjących na Wileńszczyźnie podjął pilne działania, które doprowadzą do międzynarodowej obserwacji wyborów samorządowych na Litwie w celu wskazania ewentualnych nieprawidłowości i wyeliminowania potencjalnych oszustw” - czytamy w wystosowanym przez posłów liście. „Uważamy, że w monitoringu przebiegu wyborów i liczenia głosów powinni uczestniczyć oficjalni przedstawiciele Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie, instytucji właściwej do nadzorowania wyborów samorządowych na Litwie, które mogą zadecydować nie tylko o losach Polaków żyjących w tym kraju, ale także o dobrosąsiedzkich stosunkach między Rzeczpospolitą Polską i Republiką Litewską” - podkreślają przedstawiciele Zespołu Parlamentarnego na rzecz Przyjaznego Sąsiedztwa na Wschodzie.

Wybory samorządowe na Litwie odbędą się 27 lutego. Partia reprezentująca polską mniejszość w tym kraju - Akcja Wyborcza Polaków na Litwie, wystawi w poszczególnych rejonach 430 swoich kandydatów.

„Nasz Dziennik”


Czy kolejny raz damy się omamić?

Nowością, w zbliżających się wyborach samorządowych na Litwie, jest udział w nich kandydatów niezależnych, którzy rzekomo wniosą nieco świeżego powietrza i poszerzą ramki demokracji.

Jednak komentatorzy polityczni zwracają uwagę, że ponad 200 „niezależnych” kandydatów - spośród 500 - w poprzednich wyborach reprezentowało barwy różnych partii politycznych. Rankingi partii na Litwie są niskie, ludzie stracili zaufanie do polityków z list partyjnych, a możliwość udziału w wyborach pod szyldem „niezależny” skwapliwie wykorzystali przede wszystkim ci politycy, którzy utracili zaufanie swych partyjnych kolegów, skompromitowali się, bądź nie zadowalało ich miejsce na liście, bo apetyty i aspiracje mieli o wiele większe. Sprytnie więc wykorzystali nadarzającą się okazję, aby startować w wyborach jako „niezależni”.

Najbardziej jaskrawym tego przykładem jest Arturas Zuokas, były lider Związku Liberałów i Centrum i były skandaliczny mer Wilna. Partyjni koledzy odżegnali się od niego, gdyż kompromitował partię, a ludzie, w czasach gdy piastował stanowisko włodarza stolicy, nieprzypadkowo nazwali go „litewskim Ostapem Benderem”.

Liderem innej koalicji - „Wilno – nasza sprawa” - jest pochodzący z rejonu solecznickiego Valdemaras Stančikas. Zmienia poglądy jak niegdyś arystokrata rękawiczki. Był już centrystą, liberałcentrystą, członkiem partii „showmenów”, czyli Wskrzeszenia Narodowego Arunasa Valinskasa, a teraz przystroił się w piórka „niezależnego”. Tak jest wygodniej, bo „niezależność” jest na topie, a on, jako przedstawiciel młodego pokolenia, musi iść w nogę z modą. No, nie?

Przykłady można mnożyć. Poprzednio przed wyborami powstawały nowe partie, które od razu pretendowały do roli zbawicieli krzywdzonego narodu, teraz ich rolę przejęli „niezależni”, którzy, jak sami siebie i innych przekonują, będą panaceum na wszystkie bolączki naszego wielce doświadczanego społeczeństwa. Do czego naprawdę dążyli „wskrzesiciele” i „zbawiciele” już przekonaliśmy się na własnej skórze, czy więc kolejny raz pozwolimy się omamić?

Z. Ż.

<<<Wstecz