Otwierają bramy Wilna turystom

Czemu ta lampka jest czerwona? Dlaczego na dzwonnicy są trzy wazy? Czy w kryptach podziemi katedry mieszkają duchy? Na wszystkie pytania turystów dobry przewodnik powinien mieć odpowiedź. Musi też doradzić, gdzie kupić kindziuka i wełniane skarpety we wzorek.

Po intensywnym sezonie turystycznym, trwającym od kwietnia do października, wileńscy przewodnicy mogą wreszcie odetchnąć. Późną jesienią i zimą potok turystów w stolicy jest mniej wzmożony.

Polacy, według danych Departamentu Statystyki, są najczęstszymi gośćmi naszej stolicy (na drugim miejscu według liczby turystów są Niemcy, na trzecim – Rosjanie).

Najgorętsze dni w sezonie turystycznym – według przewodników – to święta majowe i Boże Ciało. Wtedy grupy wycieczkowiczów z Polski niemal oblegają stolicę Litwy. Wycieczki z Macierzy przeważnie zwiedzają Wilno i Troki, ale ciekawią się też coraz bardziej innymi regionami Litwy.

„Papież dla Polaków odkrył Górę Krzyży w Szawlach i są turyści, którzy chcą tam pojechać. Wtedy po drodze zwiedzają też Kowno i Szydłowo, gdzie było objawienie Matki Bożej. To wycieczka bardziej pielgrzymkowa” – mówiła przewodniczka Rita Gwazdaityte. Odwiedzane są też, jak zaznaczyła, Kiejdany, związane z Trylogią Henryka Sienkiewicza oraz miejsca związane z Czesławem Miłoszem.

Dodała, że wielu ludzi myli Górę Krzyży w Szawlach z Górą Trzech Krzyży w stolicy. Czasami oprowadzając polskich turystów po Wilnie jest proszona o pokazanie również Góry Krzyży, bo wielu nie kojarzy, że Szawle są kilkaset kilometrów od Wilna.

Natomiast stałe punkty w programie zwiedzania stolicy – to Ostra Brama i Rossa, bo jak stwierdziła przewodniczka Grażyna Hajdukiewicz, „tu po prostu nie wypada nie być będąc w Wilnie”.

Te miejsca szczególne dla Polaków. Jednak Gwazdaityte zauważyła, że kto widzi obraz Matki Boskiej Ostrobramskiej po raz pierwszy, to jest trochę zdezorientowany. „Bo szukają wielkiego sanktuarium, dużego kościoła, a tu się okazuje, że Ostra Brama to po prostu brama” – opowiadała Gwazdaityte.

Polscy wycieczkowicze podziwiają także kościół św. Anny „z piękną ażurowo - koronkową fasadą” oraz wnętrze kościoła śś. Piotra i Pawła z 2 tysiącami rzeźb. Nie są obojętni również na widoki miasta rozpościerające się z Góry Giedymina i Trzech Krzyży. Pani Rita też dodała, że wielki zachwyt turystów budzi zieleń i przyroda Wilna oraz jego pagórkowaty teren.

Nieodkryte podwórka

A jakie miejsca w Wilnie są nieodkryte czy pomijane przez turystów, chociaż są godne uwagi? Przewodniczki zaznaczyły, że miejsca zwiedzania zazwyczaj ogranicza czas, chociaż wiadomo, że chce się pokazać wiele. Hajdukiewicz powiedziała, że przewodnicy przeważnie koncentrują uwagę turystów na kościołach, których wielką liczbą Wilno może się poszczycić. Natomiast, jej zdaniem, mało uwagi poświęca się podwórkom, a niesłusznie, gdyż są bardzo malownicze i znają wiele tajemnic. Dodała też, że z powodu braku czasu pomijana jest również dzielnica Zarzecze – wileński Monmartre. „Owszem, wspomina się o niej turystom, ale zwiedzanie najczęściej ogranicza się do pokazania Wilenki, sympatycznych mostków na niej, którymi kiedyś zachwycał się Gałczyński i domu przy ul. Młynowej, w którym mieszkał poeta. Na dłuższe spacery po Zarzeczu brakuje po prostu czasu” – powiedziała pani Grażyna.

Gwazdaityte zauważyła, że mniej zwiedzane są muzea. Spotkała się nawet z taką opinią, że są one niezbyt warte uwagi. Jednak przewodniczka uważa inaczej, a miłośnikom sztuki radzi zajrzeć na przykład do Wileńskiej Galerii Obrazów.

I doradca i sportowiec

Praca przewodnika nie ogranicza się wyłącznie do przekazywania wiedzy. „Często też bywam doradcą, a potrzeby turystów są przeróżne: cukiernia z najlepszymi pralinkami, gdzie najlepiej kupić bursztyn albo wełniane skarpety w piękne wzory, wskazanie restauracji z najlepszymi zestawami do litewskiego piwa, pomoc w zakupie dzwoneczka w Trokach itd.” – wyliczała pani Grażyna.

Obie rozmówczynie zgodnie zaznaczyły, że praca przewodnika to nie tylko udzielanie fachowej wiedzy. Ważne jest też obcowanie z ludźmi i wyczucie potrzeb turystów. Hajdukiewicz podkreśliła, że stara się informację przedstawić w sposób ciekawy, a nie zanudzać turystów ogromną ilością dat i faktów. Urozmaica opowiadanie poprzez podawanie ciekawostek, przywoływanie legend, ubarwia wiadomości żartem i dowcipem. „Dobry przewodnik z pewnością ma być osobą miłą, życzliwą, wyrozumiałą i cierpliwą. To człowiek łatwo nawiązujący kontakt z otoczeniem” – uważa przewodniczka. Pani Rita też dodała, że dobry przewodnik powinien nie tylko znać historię i architekturę Wilna, ale przede wszystkim lubić to miasto.

Przewodnicy reprezentują miasto – oprowadzają, pokazują, opowiadają i odkrywają jego tajniki turystom. Jednak zdaniem pani Grażyny, nie da się do końca poznać miasta, a szczególnie tak dużej Starówki jak wileńska. „Wydawałoby się, że niektóre miejsca znam doskonale, ale czasami spacerując uliczkami starego Wilna zauważam jakiś szczegół, na który wcześniej nie zwracałam uwagi, albo w świątyniach nieraz rzuca się w oko jakaś rzeźba lub obraz, które przedtem wzrok pomijał” – stwierdziła rozmówczyni. Gwazdaityte też sądzi, że nie da się wszystkiego wiedzieć o mieście. „Uważam, że znam Wilno, ale na pewno nie doskonale. Wilno jest tak bogate, że ciągle można go odkrywać na nowo, poznawać głębiej” – powiedziała, dodając, że przewodnik musi być ciekawy świata, ciągle się uczyć i dokształcać.

Przewodnik powinien też mieć dobrą kondycję fizyczną. „W Wilnie niby wszystko jest blisko, ale nachodzić się trzeba. Żartuję, że przewodnik powinien mieć dobre nogi, dobry głos i trochę oleju w głowie” – żartowała pani Rita. Powiedziała, że nie liczy, ile kilometrów pokonuje oprowadzając wycieczki, ale jej znajomy kolega przewodnik obliczył, że średnio 9 kilometrów w dzień.

Czy są tu duchy?

W pracy przewodników zdarzają się też sytuacje stresowe. Pani Rita musiała raz zostawić grupę wycieczkowiczów na mieście, bo towarzyszyła zranionemu turyście w drodze do szpitala. Rozmówczyni nie ukrywała, że zdarzają się czasami sytuacje konfliktowe. Jeśli turysta ma nieżyczliwe lub pretensjonalne nastawienie, to trzeba bronić się słowami. Przyznała się, że czasami bardzo nieprzyjemne są tematy narodowościowe. „Niektórzy zarzucają, dlaczego tak spokojnie mówię na pewne tematy. To stresujące, kiedy oczekują, że będziesz na kogoś narzekać, na państwo, czy że nam tutaj źle się żyje” – powiedziała Gwazdaityte, dodając, że najczęściej spotyka się jednak z życzliwością ludzi.

Zaskoczyć potrafią też nieoczekiwane i oryginalne pytania turystów. „Czemu ta lampka czerwona? Dlaczego na katedralnej dzwonnicy są akurat trzy wazy? Czasami takie pytania potrafią zaskoczyć” – żartowała pani Rita. A pani Grażyna zostawiła raz w krypcie królewskiej katedry wileńskiej kilku nauczycieli. „Grupa wyszła i zamknęłam drzwi do podziemi, a potem się okazało, że niektórzy zostali na sesję zdjęciową w błogiej nieświadomości, że wejście do podziemi jest zamykane. Udało się im dość szybko stamtąd wydostać, gdyż przyszła inna grupa” – opowiadała przewodniczka. Dodała, że zamknięci nie narzekali, że tak się stało, w końcu nie każdy bywa zamknięty w krypcie królewskiej. Hajdukiewicz jest też polonistką w Szkole Podstawowej im. A. Wiwulskiego w Wilnie i w tym roku z uczniami realizuje projekt „Moje Wilno”. Niedawno piątacy ją dopytywali, czy w kryptach katedry są duchy i czy w trumnach na pewno ktoś spoczywa.

Delektują się Wilnem

A co irytuje turystów w Wilnie? Hajdukiewicz powiedziała, że bardzo często Polacy skarżą się na brak polskich napisów w menu wileńskich restauracji. Zdaniem przewodniczki polskich napisów mogłoby być więcej i jako przykład wymieniła Neringę, odwiedzaną najczęściej przez Niemców, gdzie meu jest w języku niemieckim.

Jak Wilno odbierają turyści z dalszych krajów? Oprócz turystów z Polski, Gwazdaityte oprowadzała też wycieczkowiczów ze Słowacji, Hiszpanii. Zaznaczyła, że dla Polaków są ważne miejsca związane z polską kulturą, historią. Natomiast te narody, które nie mają żadnych związków z Wilnem, to spostrzegają go inaczej, mniej sentymentalnie. Zauważyła, że na przykład Hiszpanie są ciekawi świata, ale nie mają takiej tendencji, żeby wszystko szybko zwiedzić. Wolą raczej zwiedzać mniej i wolniej. „Bardziej delektują się niż biegają. Są ciekawi nie tyle budynków i architektury, co ludzi. Zauważyłam, że mogą długo siedzieć przy stole, bo dla nich ważne jest bycie wśród ludzi. Chcą obcować, pytają o nasze życie, co lubimy robić” – opowiadała pani Rita, dodając że od każdej grupy wycieczkowej można się nauczyć czegoś nowego, na przykład nowego spojrzenia na Wilno. Przewodniczka powiedziała, że zimą, gdy nie ma zbyt wielu wycieczek, nawet tęskni za turystami i uliczkami wileńskiej Starówki.

Iwona Klimaszewska

Na zdjęciu: polskie wycieczki pragną dokładnie poznać Wilno i poświęcają na to przeważnie dwa dni, natomiast inni turyści zwiedzają miasto nad Wilią średnio pół dnia.
Fot.
Teresa Worobiej

<<<Wstecz