Pierwsza rocznica śmierci Jerzego Surwiły

Kochał Wilno inną miłością

„Tu Magazyn Kombatancki, przy mikrofonie Jerzy Surwiło”... Wszyscy, którzy ubiegłej niedzieli spotkali się w Piwnicy Literackiej Muzeum Adama Mickiewicza w Wilnie poznali ten głos. Wzruszenie nie omija nikogo. I żal, że z eteru Radia „Znad Wilii” już tych słów nie usłyszą...

Z ekranu telebimu spogląda na nas Jurek, taki młody, taki energiczny. Gdy sadzi drzewka, może ten wiąz, który dziś upiększa podwórze na Antokolu... Gdy porządkuje grób Nieznanego Żołnierza. Ileż tego było!

Oto spotyka się z intelektualistami Polski i Litwy, oto jest z najbliższą rodziną Józefa Piłsudskiego, oto ambasador Eufemia Teichmann wręcza Mu wysokie odznaczenie Państwa Polskiego... Za chwilę taki domowy, z ognikiem żartu i ciepła w oczach, gdy przy rodzinnym stole wielkanocnym zbierają się najbliżsi. A niemal zawsze towarzyszy Mu jego najdroższa osoba – żona Halina, która była wsparciem we wszystkich Jego inicjatywach, była pierwszym Jego recenzentem, redaktorem prac edytorskich, Jego ostoją życiową i twórczą.

Do piwnicy-muzeum Halina zaprosiła najbliższych ludzi, z którymi Jurek pracował w Radiu „Znad Wilii”, „Czerwonym Sztandarze”. Przybyli przyjaciele, znajomi, krewni.

Brakuje nam Go...

Całą oprawę literacko-muzyczną prowadziła schola „Stella Spei” z kościoła bł. Jerzego Matulewicza, pod kierunkiem Ilony i Adama Jurewiczów. Traf chciał, że pani Ilona jest też pracownikiem Radia „Znad Wilii”, toteż poznała Pana Jerzego jako pracownika radia i niezmordowanego działacza w utrwalaniu śladów polskości na Wileńszczyźnie.

Każdy z przybyłych miał o Jerzym swoje wspomnienia, z którymi szczerze się podzielił. To była potęga, jeśli chodzi o Jego pomysły, pracowitość, Jego godne podziwu dążenie do celu. Brakuje nam Go. Jak zaznaczyła Alicja Klimaszewska, prezes Społecznego Komitetu Opieki nad Starą Rossą, był to człowiek, który „zapalał” młodzież szkolną do porządkowania starych cmentarzy wileńskich. Brakuje nam Go, jako recenzenta prac uczniowskich „Moje Wilno”, które od lat prowadzi polonistka Gimnazjum im. Jana Pawła II Czesława Osipowicz. Brakuje nam Go jako działacza umiejącego odnaleźć to, czego zwykły człowiek nawet nie zauważy.

Chociażby ten wiąz. Jakaż to piękna historia: rósł na jednym z podwórzy Antokola, gdzie do niedawna znajdował się Departament Mniejszości Narodowych i Wychodźstwa. Ponoć lubił pod tym drzewem przesiadywać Adam Mickiewicz. To właśnie w okresie międzywojennym w uroczystej atmosferze w obecności najwyższych władz Wilna i głównego konserwatora Ferdynanda Ruszczyca pobrana została ziemia i zawieziona do Paryża, by Ziemia Wileńska była pod paryskim pomnikiem Wieszcza.

Ale z biegiem czasu wiąz znikł. „Nie może zniknąć” – powiedział sobie wtedy Jurek. Nigdy nie liczył się z czasem i kłopotami. Biegał po urzędach miasta, załatwiał biurokratyczne formalności. I oto również w obecności wysokich osobistości wiąz został posadzony.

Wilnianin z dziada pradziada

Dyrektor Muzeum Mickiewicza Rimantas Szalna przypomina, jak Jerzego Surwiłę po raz pierwszy zobaczyła pani Halina. Zauważyła, jak jakiś facet wyrywa „w podwórzu mickiewiczowskim” spomiędzy kamieni trawę. Porozmawiała z nim, napisała artykuł do gazety, a Jurek zaraz ruszył z pomysłami. „Z nim nie dawało się porozmawiać o zwykłych sprawach życiowych, bo w jego głowie stale krążyły jakieś pomysły” – wspominał dyrektor. Potem Jurek zaangażował wpływowych i bogatych ludzi, by odrodzić muzeum, by powstała tu Piwnica Literacka.

„My, wilnianie, kochamy Wilno, ale Jurek kochał je inaczej – powiedziała Hanna Strużanowska. – Kochał tak, by dla młodego pokolenia zachować i przekazać bogatą spuściznę stolicy. Gdy zbierał materiał wśród rdzennych wilnian, to widziałam, jak razem z nimi cierpi, przeżywa to, co oni przeżywali. Sam był wilnianinem z dziada pradziada”.

Łucja Brzozowska wspomina, jak oboje byli na poważnej konferencji naukowej w Polsce razem z Barbarą Wachowicz. Tam właśnie Jurek zauroczył wszystkich nie tylko swoją wiedzą, ale też postawą dżentelmena. Kuzyn Jerzego – Bogusław Grużewski – zasługi swego siostrzeńca widzi w tym, że zachowując przeszłość budował przyszłość. Danuta Piotrowicz przypominała, że to dzięki Jurkowi została zatrudniona w „Czerwonym Sztandarze”, mimo że była obywatelką Polski, co w tamtych czasach nie było mile widziane.

„Dla mnie Jerzy Surwiło był zawsze ogromnym autorytetem. I dlatego, gdy powstawała nowa gazeta, chciałem z Nim pracować. Gdy nastąpiła zmiana prezesów ZPL m. Wilna, byłem zadowolony, że po mnie to stanowisko przejął Jerzy – powiedział Czesław Okińczyc, prezes Radia „Znad Wilii”. – A gdy gazeta upadła, uważałem, że dla takiego człowieka, jak Jerzy Surwiło, temat kombatantów Ziemi Wileńskiej będzie wprost wymarzony. Uważam, że Jego dorobek zasługuje na najwyższe uznanie. Dlatego czas pomyśleć, by właśnie dla Niego, w Jego rodzinnym mieście, wystawić pomnik, by jedną z ulic nazwać Jego imieniem”.

Znicz pamięci

Jerzy lubił śpiewać, zwłaszcza te piosenki z okresu wojny, toteż zebrani wraz z chórzystami odśpiewali „Rozszumiały się wierzby płaczące” oraz „Czerwone maki na Monte Cassino”.

W kościele św. Rafała, Jego świątyni parafialnej znów zapłonął znicz pamięci przy tablicy katyńskiej, której był inicjatorem. Kazimierz Bogdziun, młody rolnik z Ejszyszek, i tym razem ustawił portret swego ulubionego autora książek o bohaterstwie żołnierza polskiego.

Krystyna Adamowicz

Na zdjęciu: Jerzy Surwiło (pierwszy od prawej) wraz z przyjaciółmi przy odnowionym grobie Antoniego Wiwulskiego.
Fot.
autor

<<<Wstecz