W Dzień Zaduszny

Zapalić światełko pamięci

Osoby nieobojętne, które w duszach swych chronią szacunek dla zmarłych, nawet tych niepoznanych i dalekich, kolejny raz mogli włączyć się do akcji, zainicjowanej przed rokiem przez Społeczny Komitet Opieki nad Starą Rossą.

Choć nazwa tegorocznej akcji brzmi nieco inaczej niż poprzedniej – „Światełko pamięci lub kwiatek dla Rossy” – jej idea pozostała ta sama – symbolicznym światełkiem rozjaśnić pamięć o tych, którzy już odeszli.

Przeszła wszelkie oczekiwania

Według Alicji Klimaszewskiej, prezes Społecznego Komitetu Opieki nad Starą Rossą, ubiegłoroczna akcja „Światełko dla Rossy” przeszła wszelkie oczekiwania. Zgromadzono ponad 8 tys. zniczy, które w Dzień Zaduszny zapłonęły na wzgórzach i w wąwozach starej wileńskiej nekropolii.

– Widok jarzących się światełek przypomniał mi dzieciństwo, kiedy razem z mamą przychodziłam tutaj. Wiele lat w Dzień Zaduszny to miejsce, gdzie spoczywa wielu zacnych i zasłużonych ludzi, jak również zwykłych wilnian, na grobach których już nie ma komu zapalić światełka było smutne i przygnębiające. W ubiegłym roku Społeczny Komitet Opieki nad Starą Rossą postanowił to zmienić. Naszą akcję poparło wielu entuzjastów: uczniowie szkół polskich, harcerze, rodacy z Wilna i okolic oraz inni nieobojętni ludzie. Rossę, to miasto umarłych, tak jak dawniej rozjaśniły światełka – stwierdziła Alicja Klimaszewska, dodając, że prawie 90 procent pochowanych na Rossie nie ma bliskich lub krewnych, którzy mogliby spełnić ten obowiązek.

Apel o pomoc

Wzorem ubiegłego roku znicze i kwiaty przeznaczone na Rossę do wczorajszego wieczora można było przynosić do recepcji Domu Kultury Polskiej w Wilnie oraz do księgarni „Elephas” na Antokolu. W rozmowie z gazetą pani Alicja wyraziła słowa uznania dla kierownictwa tych placówek: Artura Ludkowskiego i Gerarda Łatkowskiego za zrozumienie i pomoc w realizacji przedsięwzięcia. Dziękowała również wilnianom, którzy włączyli się do akcji.

W momencie oddania niniejszego numeru „Tygodnika” do druku zgromadzone zasoby zniczy i kwiatów jeszcze nie były podliczone. Zebrane znicze harcerze i młodzież szkolna zapalą na Rossie w Dniu Wszystkich Świętych przed procesją, którą poprowadzą księża z parafii św. Teresy o godz. 14.30.

Kierownicy szkół polskich, które szczególnie aktywnie włączają się nie tylko do podobnych akcji, apelują do uczniów oraz ich rodziców o pomoc w zapalaniu i ustawianiu zniczy.

Artysta – artyście

Doroczne świąteczne akcje organizowane przez Społeczny Komitet nie są jedynym sposobem, żeby pielęgnować pamięć o przeszłości i spoczywających na Rossie ludziach. Dzięki tradycyjnym kwestom na Warszawskich Powązkach, akcji rozpowszechniania cegiełek na rzecz odnowy Rossy udało się uratować wiele cennych pomników. Jedną z ostatnich akcji charytatywnych był koncert Ryszarda Rynkowskiego w Domu Kultury Polskiej w Wilnie. Pieniądze uzyskane ze sprzedaży biletów – 4 tys. Lt, wykonawca przeznaczył na pokrycie kosztów odnawiania pomnika wybitnego dziewiętnastowiecznego gitarzysty Marka Sokołowskiego.

Według pani Alicji, nagrobny kamień gitarzysty już przed laty został ogołocony z krzyża, a zdobiący go medalion stał się minionym latem łupem wandali.

– Wszystkie ubytki już zostały uzupełnione, a pomnik ładnie wyczyszczony. Prace konserwatorskie wykonał konserwator zabytków Czesław Połoński – zaznacza Alicja Klimaszewska.

Podczas koncertu charytatywnego Ryszarda Rynkowskiego sprzedano 40 cegiełek po 10 litów i do skarbonki na odnowę Rossy wrzucono 687 litów.

W przedświąteczne tygodnie uczniowie polskich szkół intensywnie sprzątali rozległy teren cmentarza.

Ocalić pamięć

Oczywiste, że sporadyczne akcje i ofiarność wielu osób nie są w stanie nadążyć za niszczącą siłą czasu, a nieraz zwykłą ludzką bezmyślnością i okrucieństwem. Niemniej jednak, udział w takich przedsięwzięciach pomaga uświadomić, jak ogromną wartość ma ten mały wkład na rzecz ocalania pamięci.

Społeczny Komitet Opieki nad Starą Rossą ma już swoją stronę internetową : www.rossa.lt lub www.wilenskarossa.lt

Irena Mikulewicz

Na zdjęciu: grób gitarzysty, który koncertował w wielu stolicach europejskich.
Fot.
Teresa Worobiej



Ogieniek i modlitwa za nieznaną

Czy znajdzie się na Wileńszczyźnie jakiś zaścianek, wieś czy gmina, w których nie napotkalibyśmy samotnie stojącego krzyża? Betonowy krzyż powstańczy w polu, w przydrożnym rowie skrzyżowane dwa kawałki drewna znaczące miejsce czyjejś niespodziewanej śmierci, masywna rzeźba krzyża ustawiana na znak skruchy po zrównanym z ziemią dawnym cmentarzyku...

W popłochu codzienności mijamy je, nawet nie zastanawiąjąc się, dlaczego stoją właśnie tutaj?..

Niewielu dzisiejszych mieszkańców wsi Mazuryszki, należącej do parafii szyłańskiej w rejonie wileńskim zna prawdę o wiekowym krzyżu, ozdobionym skromnym napisem „Anno 1845 8 oct TMNHI”.

- Nie wiemy, kto pod krzyżem leży. Nie ma ani imienia, ani nazwiska. Są przypuszczenia, że krzyż został wystawiony dla córki jednego z właścicieli Mazuryszek – opowiada pochodzący stąd historyk Michał Treszczyński, radny samorządu rejonu wileńskiego.

Przypuszczenia swe pan Michał opiera na wspomnieniach rdzennych mieszkańców z sąsiadujących wsi Ciechanowiszki i Mazuryszki.

Historia pojawienia się krzyża z czasem obrosła w legendy. Niektórzy opowiadali, że krzyż postawiono na cześć nauczycielki, która idąc nauczać dzieci została napadnięta i śmiertelnie pogryziona przez wilka. Jednakże według Michała Treszczyńskiego bliższa prawdy jest wersja pani Heleny Darwid z Ciechanowiszek. Pani Helena opowiadając o historii założenia dworu i cudnego parku w Mazuryszkach podczas ekspedycji etnograficznej wspomniała także o krzyżu.

„W Mazuryszkach wszystko należało do Golowinów. (…) krzyż podobno został wystawiony na pamiątkę córki właściciela Mazuryszek, która wyszła na przechadzkę, a wokół były lasy, i wilki ją rozdarły. Ona podobno jest tutaj pochowana. Na jej cześć ten pomnik i krzyż. Familii nie pamiętam. Ale podobno było nazwisko. I napisane było u góry „Maria Teresa””.

W rozmowie z Michałem Treszczyńskim podobne wspomnienia snuła także Władysława Pażuś z Mazuryszek:

„We wsi krzyż był od dawna. Kiedyś był tam pan, a jego córka umarła w tym miejscu, czy wilki ją rozerwały… Trudno powiedzieć. No i dlatego też krzyż postawili”.

Latem 1995 roku pan Michał zainicjował akcję ustawiania nowego krzyża i prac naprawczych ułożonego z kamieni pomnika. Jego pomysł spotkał się ze zrozumieniem miejscowych ludzi.

- Ildefons Pażuś umówił się z gajowym Józefem Sokołowskim na wypiłowanie dębu w jego rewirze leśnym. Zgodę na to wyraził też nieżyjący już właściciel działki Stanisław Pażuś. Razem z Henrykiem Dzisiewiczem i moim bratem Eugeniuszem wypiłowaliśmy drzewo i kloc, wozem konnym przewieźliśmy na dziedziniec domu pani Konstancji Dzisiewicz. Najważniejszej pracy, wykonania samego krzyża, podjął się Stanisław Sinkiewicz z Prepoł - opowiada Michał Treszczyński.

W akcję zaangażowało się wielu mieszkańców wsi, wykonując konkretne prace i wspierając tę odnowę finansowo. Jednakże prace przeciągnęły się. Krzyż był gotowy dopiero w następnym roku. Tymczasem inicjatywni mieszkańcy umocnili kamienny fundament, zrobili mu nową obudowę.

8 czerwca 1997 roku ks. proboszcz parafii szyłańskiej Aušvydas Belickas poświęcił krzyż. W nabożeństwie wzięli udział prawie wszyscy mieszkańcy Mazuryszek, przyszli ludzie z okolicznych wsi.

- Najstarsi ludzie wspominają, że przed wojną w uroczystość Bożego Ciała, do krzyża przychodził ksiądz z procesją. Dzisiaj częstokroć odbywają się tutaj nabożeństwa majowe. Zawsze pod krzyżem są zasadzone świeże kwiaty, w święta palą się tu znicze. Dbają o to panie Janina Giedwidź, Konstancja Dzisiewicz i Władysława Salnik - mówi Michał Treszczyński.

Co oznaczają wyryte na kamieniu inicjały – „TMNHM”?

- Jednym z właścicieli Mazuryszek był Hilary Iłłakowicz. On sam i jego małżonka są pochowani na cmentarzu w Suderwie. Inicjały na kamieniu można byłoby odczytać, na przykład, w ten sposób: „Teresie Mojej Najdroższej Hilary Iłłakowicz” – stwierdza Treszczyński, który od lat poszukuje i skrzętnie notuje każdą informację dotyczącą historii jego rodzinnych stron. Nie wszystkich przekonuje właśnie ta hipoteza tajemniczego napisu. Ale kamień i krzyż wystarczą, żeby schylić czoło i odmówić paciorek.

Irena Mikulewicz

Na zdjęciu: w dniu wyświęcenia odnowionego pomnika.
Fot.
Michał Treszczyński

<<<Wstecz