Figura Jezusa z Kalwarii Wileńskiej odnalazła się na wydziale historii UW

Z uczelni na Kalwarię

We wtorek, 14 września, w Kalwarii Wileńskiej odbyła się uroczystość poświęcenia figury Chrystusa do kaplicy 27. stacji „Drugi upadek Jezusa pod krzyżem”. Rzeźba przedstawiająca Jezusa upadającego pod krzyżem odnalazła się po przeszło 50 latach. Zanim kaplice w Kalwarii w latach 1962-63 zostały wyburzone, ktoś wyniósł ze stacji figurę i ukrył. Odnalazła się w roku 2008 na wileńskiej Alma Mater pod schodami jednej z piwnic na fakultecie historii.

W uroczystość Podwyższenia Krzyża św. wierni wzięli udział w nabożeństwie Drogi Krzyżowej Małej Kalwarii, w której uczestniczył Jego Ekscelencja ks. bp Juozas Tunaitis. Biskup dokonał też aktu poświęcenia figury. W nabożeństwie uczestniczyli również przedstawiciele wydziału historii Uniwersytetu Wileńskiego. Przy stacji „Drugi upadek Jezusa pod krzyżem”, zanim figura została poświęcona, przemawiali: dziekan - prof. Zenonas Butkus oraz doc. dr Sigitas Jagelevičius. Wyrazili radość, że zachowana na uczelni figura została zwrócona do kaplicy Kalwarii Wileńskiej.

Przed dwoma laty na wydziale historii przeprowadzono remont, a przy okazji zrekonstruowano schody prowadzące do piwnicy. Robotnicy po zdemontowaniu ściany, odgradzającej część pomieszczenia znajdującego się pod schodami, ujrzeli postać człowieka w pozycji leżącej. Ze zgrozą pomyśleli, że to ludzkie ciało…

Dość szybko wyjaśniło się, że znalezisko jest niezwykłe – pochodząca z 2. połowy XVIII wieku figura. Prawdziwe dzieło sztuki. Rzeźba, przedstawiająca upadek Jezusa, była uszkodzona, m. in. brakowało krzyża, jednej ręki oraz były ubytki na stopach Chrystusa. Odkryto na niej 16 warstw farb. Zaś na jej podstawie znaleziono monetę kopiejkową z roku 1961 oraz suche liście, co potwierdzało przypuszczenia, że rzeźba była wystawiona na ulicy. Dość dobry stan zachowania rzeźba zawdzięcza miejscu, w którym przebywała i temu, że nie była przenoszona z miejsca na miejsce.

Zagadką było nie tylko, jakim cudem znalazła się na fakultecie historii, ale też z jakiej świątyni pochodzi. Były różne przypuszczenia, ale najczęściej opowiadano się za kościołem oo. bernardynów. Sugerowano nawet, że być może pochodzi z kaplicy Świętych Schodów. Tymczasem dzięki rodzinie Ruseckasów, której głowa rodu – architekt Danas Ruseckas – był inicjatorem i fundatorem odbudowy kaplicy 27. stacji, wyjaśniło się pochodzenie tego niezwykłego znaleziska.

Fundatorzy kaplicy „Drugiego upadku Chrystusa pod krzyżem” posiadali wiele cennych materiałów archiwalnych, dawnych zdjęć, przedstawiających ją i jej wnętrze. Kiedy dowiedzieli się o rzeźbie, od razu pośpieszyli z informacją. Restauratorzy, po dokonaniu porównania materiału ikonograficznego, potwierdzili, że obiekt sakralny pochodzi z 27. stacji Drogi Krzyżowej.

Prawdziwy cud

Profesor Aleksiejus Luchtanas z katedry archeologii zatroszczył się, by rzeźba została przewieziona do Centrum Restauratorskiego Prano Gudyno. Restauratorzy nie śpieszyli z dorabianiem brakujących części – ubytków stóp, lewej ręki i krzyża. „Zakonserwowaliśmy ją w takim stanie, w jakim do nas została przywieziona – opowiada Laima Kruopaite, pracowniczka Centrum Restauratorskiego, która wspólnie z Alfonsasem Šiaulysem rekonstruowała zabytkową rzeźbę. – Dwa lata była w naszej pracowni, dopiero przez ostatnie pół roku trwały intensywne prace nad rekonstrukcją rzeźby, gdy się wyjaśniło, że wróci na dawne miejsce”.

Restauratorzy odnalezienie figury liczącej ponad 200 lat uważają za cud. „Podczas naszej pracy nie zdarzyło się jeszcze coś podobnego – mówi pani Laima, tłumacząc, że odnalazła się akurat wtedy, gdy rodzina Ruseckasów planowała wykonać dla kaplicy kopię. Już trwały rozmowy z rzeźbiarzem, który na podstawie materiałów ikonograficznych wykonał kilka modeli”.

W sąsiedztwie komitetu komsomołu

Jak znalazła się na wydziale historii, na razie nie wiadomo. Być może osoby, które tam ją ukryły zabrały tę tajemnicę do grobu, a może w przyszłości znajdzie się ktoś, kto będzie mógł udzielić wyczerpującej informacji. Profesor Aleksiejus Luchtanas sugeruje, że figura Chrystusa mogła zostać umieszczona w piwnicy wydziału do roku 1978-79. Wtedy bowiem część pod schodami została odgrodzona ścianą. Na przełomie lat 70-80. nad pomieszczeniem, gdzie schowano figurę, znajdował się komitet komsomołu. Studenci z muzeum ateizmu przynosili wówczas różne rzeczy, by je wykorzystać do działalności propagandowej. „Jest prawdopodobieństwo, że ta figura znalazła się tam właśnie w taki sposób. Może zaniechali albo wręcz nie mieli odwagi użyć jej w niecnych celach, więc schowali pod schodami” – rozważali pracownicy fakultetu historii.

Autentyczna ręka

„Dla nas to niezwykłe wydarzenie – stwierdził w rozmowie z „Tygodnikiem Wileńszczyzny” Jonas Ruseckas, syn zmarłego przed rokiem Danasa Ruseckasa. – Wkrótce będziemy obchodzili rocznicę śmierci ojca, a jego dzieło zostało tak szczęśliwie uwieńczone”. Pan Jonas po śmierci ojca przejął sprawę renowacji kaplicy 27. stacji Drogi Krzyżowej.

Zgromadzone przez Ruseckasów materiały pomogły ustalić pochodzenie figury oraz jej dokładny wygląd przed wyniesieniem z kaplicy. Brakowało ręki podtrzymującej krzyż. Część ta nie była wyrzeźbiona z tego samego kawałka drewna, co i ciało, tylko przymocowana do całości. Z tego powodu widocznie podczas przenoszenia figury odpadła. Kiedy się wyjaśniło, że figura jest z Kalwarii i prawdopodobnie powróci na swoje miejsce, zdecydowano wyrzeźbić nową. Gdy brakująca część była gotowa i czekała na przymocowanie, odnalazła się autentyczna. Ręka podtrzymująca krzyż znalazła się w wydziale kultury i dziedzictwa samorządu wileńskiego. Nikt z pracowników nie ma pojęcia, jak się tam pojawiła. Była w gabinecie, gdzie niegdyś urzędował kierownik wydziału śp. Juozas Stasiulaitis. Ponieważ słynął z surowego stylu bycia, pracownicy ochrzcili ją „żelazną ręką Stasiulaitisa”. Brakującą część rzeźby oddano od razu proboszczowi parafii w Kalwarii ks. Virginijusowi Česnulevičiusowi. Ten zaś pośpieszył ją przekazać do Centrum Restauratorskiego, gdyż już była przygotowana nowa. Jak twierdził, by nie byłoby tak, jak z ręką na obrazie św. Kazimierza w kaplicy Wileńskiej Katedry. Malarz zamalował pierwotną wersję ręki świętego i namalował drugą, jego zdaniem, lepszą, a po jakimś czasie na płótnie pojawiła się również pierwsza wersja. Stąd św. Kazimierz w katedrze jest trójręki. „W dzisiejszych czasach Chrystusowi przydałyby się trzy ręce, gdyż tyle rzeczy jest do zrobienia” – zażartował proboszcz.

To Bóg pozwala się odnaleźć

Ksiądz proboszcz nie kryje radości. Twierdzi, że można w tym dostrzec głęboką prawdę teologiczną: to Bóg pozwala człowiekowi się odnaleźć. „Jakże często wielu z nas wyrusza na dalekie pielgrzymki, poszukuje Boga w różnych miejscach, sanktuariach, a nawet religiach, tymczasem wiarę zawdzięczamy łasce Bożej” – powiedział ks. Virginijus, dodając, że cudowne odnalezienie się figury możemy przeżyć od strony wiary. „Bóg zawsze pozwala się odnaleźć tym, którzy go szukają – snuł swe rozważania ks. proboszcz. – Wymowna jest też stacja „Upadek Jezusa pod krzyżem”: Bóg staje się jednym z nas, łączy się z ludzkim cierpieniem, strachem, słabościami, upadkami, by nas podźwignąć. Jednocześnie zachęca nas, byśmy i my, naśladując Go, nie bali się pochylić nad cierpiącymi, słabymi, grzesznikami”.

W piątek, 10 września, restauratorzy przekazali rzeźbę do kaplicy. Na ich zlecenie zostały oszklone drzwi, by figura nie była wystawiona na wiatr i deszcz. W piątkowy poranek grupa wiernych z księdzem proboszczem na czele odwiedziła figurę. Ludzie przynieśli kwiaty, modlili się. Niektórzy przypuszczają, że przed zburzeniem stacji Drogi Krzyżowej figura była otaczana szczególną czcią i słynęła łaskami. Ze zdjęć archiwalnych, robionych w różnych okresach, widać, że krzyż był zmieniany. Starsi kalwaryjscy parafianie opowiadali, że podczas Drogi Krzyżowej pielgrzymi chcieli mieć jakąś relikwię z nabożeństwa, więc odłamywali po kawałeczku drewna od krzyża. Stąd co pewien czas należało uzupełniać braki i dorabiać zniszczone części rzeźby. Figura była otaczana czcią: pielgrzymi przykrywali Chrystusa materiałem, by „nie marzł”, lub zostawiali ciastka i obwarzanki, by się „posilił”. Zostawiali też drobne ofiary.

Odnaleziona rzeźba powróciła na dawne miejsce kultu, by człowiekowi, który wciąż upada pod ciężarem swoich słabości, przypominać, że na najtrudniejszej drodze – Drodze Krzyżowej Chrystus upadał trzy razy i za każdym razem odnajdował w sobie siły do powstania.

Teresa Worobiej

Na zdjęciu: w święto Odnalezienia Krzyża św. ks. biskup Juozas Tunaitis poświęcił odnalezioną figurę ze stacji „Drugiego upadku Jezusa”; uczestnicząc w nabożeństwie Drogi Krzyżowej, wierni ufają, że Chrystus wysłucha ich próśb.
Fot.
autorka

<<<Wstecz