Rekordowy urodzaj grzybów w litewskich lasach
W pogoni za „leśnym mięsem”
W tych dniach z kuchni prawie każdego domu czy mieszkania dolatuje smakowity zapach przyrządzanych grzybów. W ostatnich tygodniach obserwujemy prawdziwą „gorączkę grzybów”. Nie ma bodajże żadnego masywu leśnego, zagajnika, gdzie by nie stąpała noga grzybiarza. Prawdziwe oblężenie przeżywają lasy w okolicach Oran, tradycyjnie uważanych za stolicę litewskich grzybów.
W pogoni za „leśnym mięsem” ludzie nie mają dni wolnych i każdego dnia lasy zalewają rzesze amatorów grzybów. Dla niektórych są one nie tylko urozmaiceniem codziennego jadłospisu, ale też źródłem utrzymania. Sprzedaje się je na rynkach, na poboczach autostrad, oddaje się do punktów skupu. Zapobiegliwe gospodynie robią z nich przetwory, marynują, solą, suszą.
Źródło minerałów i białka
Wbrew twierdzeniom, że grzyby nie są pożywnym produktem, w tym darze przyrody jest dużo składników i witamin. Grzyby w 80 proc. składają się z wody, ale pod względem ilości minerałów ustępują one tylko owocom i warzywom. Pod względem koncentracji fosforu, wapnia i potasu dorównują rybom. Zapaleni miłośnicy tych darów lasu przekonują, że w suszonych grzybach białka jest więcej niż w chlebie, wołowinie czy krupach. Suszeni królowie grzybów – borowiki – zawierają więcej kalorii niż ryba, są pożywniejsze od jajek i wyrobów mięsnych. Uznawani za dyktatorów smaku francuscy kucharze zachwalają aromaty i właściwości smakowe grzybowych sosów i mączki, często stosują grzybowe dodatki do najbardziej wytrawnych dań. Popularnością cieszą się zawiesiste zupy grzybowe. Ponadto od wieków uważano, że np. borowiki posiadają właściwości lecznicze, a proszek z suszonych prawdziwków stosowano nawet do leczenia niegojących się ran.
Rekordowy „urodzaj”
Nieprzypadkowo więc wszyscy gonią przeważnie za borowikami i przechwalają się ich ilością. I nie trzeba jechać do orańskich lasów, żeby zaimponować krewnym, sąsiadom bądź znajomym. Andżelika Zenowicz ze wsi Nowosiołki (obecnie wileńska ulica Naujasodziu) w ubiegły czwartek w ciągu kilku godzin w lesie za Ligojniami uzbierała aż 200 borowików. Następnego dnia ponownie udała się do lasu i w przeciągu godziny ścięła kolejną setkę prawdziwków. Jej mama - Helena Zenowicz - twierdzi, że taki „urodzaj” szlachetnych borowików obserwuje po raz pierwszy w życiu. – Zdarzało się i w poprzednich latach, że borowiki „wysypywały się”, ale żeby w takich ilościach, to po raz pierwszy – skonstatowała. Pani Helena znalazła mniej prawdziwków niż jej sprytna córka, ale nie narzeka, bo i tak pójdzie do wspólnego kotła. – Mniejsze borowiczki zamarynowaliśmy, a większe wysuszyliśmy. Zapasów na zimę mamy dosyć – pochwaliła się pani Helena.
Genowefa Zumbrycka z Parczewa w rejonie wileńskim wraz z dwoma synami w ubiegły piątek w okolicznych lasach uzbierała pół tysiąca prawdziwków! – Zbieranie grzybów jest moim ulubionym zajęciem – przyznała. – A w tym roku jest ich tak dużo, że wprost nie sposób usiedzieć w domu, tym bardziej, że borowiki w tym sezonie rosną całymi gromadami – z zapałem opowiadała pani Genowefa. Podobnie jak pani Helena twierdzi, że nie pamięta tak grzybowego roku i ten bije wszelkie rekordy. Na pytanie, czy to prawda, że borowiki najlepiej zbierać, gdy księżyc jest w pełni, pani Genowefa ze znawstwem orzekła, że faza księżyca nie ma większego znaczenia, ale dodała, że owszem, podczas pełni prawdziwki są zdrowsze i nie tak robaczywe. Grzyby pani Genowefa marynuje i suszy. Robi rozmaite przetwory i pastę grzybową. – Na Boże Narodzenie będę miała z czego upiec smakowite grzybowiki – z zadowoleniem stwierdziła gospodyni. Jak zaznaczyła, cała rodzina lubi zbierać grzyby i w tym sezonie samych borowików uzbierano już ponad tysiąc. Wszyscy domownicy lubią spożywać je w dowolnej postaci i na szczęście, nikt nigdy tymi darami leśnymi się nie zatruł. – Zbieramy tylko takie grzyby, które dobrze znamy – dodała doświadczona grzybiarka.
Sprawa Tomka
Grzyby jednak potrafią być niebezpieczne. Zatrucia nimi zdarzają się często w sezonie grzybowej gorączki. Jak podano w telewizyjnych wiadomościach, w Szawlach cała rodzina zatruła się grzybami i ledwo udało się ją uratować. Całą Polskę poruszyła sprawa sześcioletniego Tomka, który zatruł się toksyną muchomora sromotnikowego. Trującymi grzybami nakarmili go nieświadomi rodzice. Chłopakowi dokonano przeszczepu wątroby. Po kilku operacjach chłopak dochodzi do siebie, ale stan jego nie jest stabilny. Także w szczecińskim szpitalu przeszczepiono wątrobę 20-latkowi, zatrutemu po zjedzeniu muchomora sromotnikowego. W tym roku w Polsce w wyniku zatrucia grzybami śmierć poniosły trzy osoby, a 20 pozostaje w stanie ciężkim. We Włoszech z kolei grzybiarze tracą rozsądek i w pogoni za dorodnymi okazami grzybów w górach aż 18 z nich spadło do przepaści!
Muchomor dobry na muchy
Zatrucia są spowodowane przede wszystkim nieznajomością gatunków grzybów, które są jadalne, a które nie. Najbardziej niebezpiecznym jest właśnie muchomor sromotnikowy. Spożyta trzecia część jego główki może być już dawką śmiertelną. Na Wileńszczyźnie uważano, że najbardziej trującym jest muchomor czerwony, ale badania wykazały, że dopiero spożycie 3-4 kilogramów muchomorów tego gatunku może spowodować tragiczny skutek. Tym niemniej podwileńskie gospodynie niegdyś chętnie posługiwały się nim do zwalczania much. Nieco podegrzany i posypany np. cukrem skutecznie wabił muchy i je zabijał.
Im mniejszy, tym smaczniejszy
Zatrucie mogą spowodować nie tylko grzyby trujące, ale też stare, robaczywe, w których kumulują się szkodliwe dla zdrowia związki chemiczne. Doświadczeni grzybiarze radzą jednak nie śpieszyć z ich wyrzucaniem. Według nich takie grzyby należy namoczyć w bardzo słonej wodzie, a robale wtedy wyjdą z nich same, a trujące związki zostaną zneutralizowane. Czy sposób jest naprawdę skuteczny? Lepiej nie sprawdzać i grzyby zbierać wyłącznie zdrowe i młode. Wszyscy są zgodni, że im mniejszy grzyb, tym jest smaczniejszy i pożywniejszy, a szczególnie wartościowe w grzybach są ich główki. Znawcy grzybów przestrzegają jednak, że małe, nie w pełni wyrośnięte grzyby, trudno odróżnić od bardzo podobnych do nich grzybów trujących.
Grzyby zaleca się zbierać z rana i najlepiej do wiklinowych koszy bądź kobiałek. Można też do plastikowych pojemników, ale nie do żelaznych, w których bardzo szybko tracą wygląd i robaczeją. Wysyp prawdziwków już się kończy, ale masowo posypały się kołpaki i tzw. polskie borowiczki. Masowy exodus obywateli do lasów więc jeszcze jakiś czas potrwa.
Zygmunt Żdanowicz
Na zdjęciu: Andżelika z dumą prezentuje dorodne prawdziwki.