Krzyż Katyński – nie tylko Polski, ale również nasz
Żywy krzyż. Tym, którzy zginęli podczas Drugiego Katynia. Usłyszawszy tę straszną wiadomość każdy normalny człowiek poczuł się odrobinę Polakiem. Tak, ludzkości stale towarzyszą tragedie. Katastrofa samolotu prezydenta Polski pod Smoleńskiem przerasta jednak inne ze względu na swój straszny symbolizm.
Katyń – 1940: na mocy decyzji Biura Politycznego Józefa Stalina w lesie katyńskim strzałem w potylicę wymordowano 4,5 tysiąca (łącznie z innymi miejscami mordu – 21 857) jeńców wojennych, polskich oficerów. Kwiat narodu – część zamordowanych mundury oficerskie założyła dopiero po wybuchu wojny.
Katyń – 2010: w pobliżu Katynia rozbił się samolot prezydenta Lecha Kaczyńskiego, zginął prezydent Polski, całe dowództwo armii, wielu posłów i senatorów, dyplomatów, duchownych. Elita Polski.
O czym świadczą opalone resztki prezydenckiego Tu-154M? Również o tym, że zło rozpowszechniane przez ideologie oparte na nienawiści i niszczeniu ludzi, takie jak komunizm, nie przestaje działać nawet po ich upadku.
Gdyby NKWD nie zorganizowało mordu w Katyniu, nie byłoby sobotniej tragedii.
Temat do refleksji dla tych, którzy coraz bardziej zaczynają czuć nostalgię za komunizmem.
Co trzeba pojąć, żeby – nie dla pozy, nie z powodu ludzkiego wzruszenia, które ogarnęło – móc powiedzieć, że naprawdę czujesz się odrobinę Polakiem?
Nie ma w Europie innego państwa, które by w ciągu ostatnich 220 lat było tak zasłużone dla wolności swojej i innych narodów jak Polska. Szczególnie w walce z faszyzmem i komunizmem. Nie ma również innego państwa, które by tak wiele ofiarowało dla wolności i tak wiele razy zostało zdradzone przez demokracje Zachodu.
W czasie II wojny światowej Polska została zdradzona co najmniej trzykrotnie.
W 1939 roku, kiedy to przez zachodnich sojuszników została pozostawiona sama sobie w obliczu dwóch agresorów. W 1943 roku, gdy się wyjaśniło, że NKWD strzałami w potylicę wymordowało polskich oficerów, a Wielka Brytania nakazała Polakom, by zamknęli usta. Nawet brytyjskim żołnierzom w czasie wojny groziła kara śmierci za opinię, że mord w Katyniu – to przestępstwo wojskowe dokonane przez ZSRS!
Polska została zdradzona również w 1945 roku, gdy jej sojusznicy nie tylko oddali ją pod rządy popleczników J. Stalina, ale też pozbawili ponad jednej czwartej jej terytorium.
A przecież było jeszcze Powstanie Warszawskie w 1944 roku, kiedy to przemieniony z agresora w „sojusznika” J. Stalin rozkazał stojącej już pod Warszawą swojej armii, by się nie wtrącała. Aż Niemcy wymordują 150 tys. warszawiaków, kolejne 0,5 mln wsadzą do obozów koncentracyjnych i zupełnie zburzą miasto.
Można również przypomnieć 16 uczestników ruchu oporu w Polsce, którzy zostali przy życiu nawet podczas Powstania Warszawskiego, a w 1945 roku zostali przez sąd ZSRS skazani na karę śmierci za „nielegalną” działalność; aresztowanego i skazanego na długi wyrok ostatniego dowódcę Armii Krajowej generała Leopolda Okulickiego. Tego samego, którego do Polski do walki z faszystami przerzucili Brytyjczycy swoim samolotem. Ani Brytyjczycy, ani Amerykanie nie protestowali.
Kto wie, czy byłaby dzisiaj Litwa wolnym krajem, gdyby nie było ofiary rozstrzelanych w 1956 roku robotników, wybranego na papieża Jana Pawła II polskiego kardynała Karola Wojtyły, później zaś zrywu „Solidarności”?
Historycy policzą dokładnie, ale zapewne Litwa była najbardziej przez prezydenta L. Kaczyńskiego odwiedzanym państwem. Litwa była też ostatnim państwem, w którym L. Kaczyński kroczył rozściełanym dla prezydentów czerwonym kilimem. Tak się też złożyło, że ostatnia wizyta przyjaciela Litwy L. Kaczyńskiego w Wilnie pozostawiła mu przygnębiający osad.
Litewski Sejm wykazał się niskim poziomem dyplomatycznym – w momencie, gdy prezydent Polski przybył do Wilna, wyraźną przewagą głosów odrzucił uzgodnioną przez prezydentów obu krajów pisownię w dokumentach nazwisk Polaków na Litwie z „w”.
Prezydent Litwy nawet nie przeprosiła L. Kaczyńskiego za nietakt ze strony Sejmu. L. Kaczyńskiego już nikt nigdy nie przeprosi. Możemy przeprosić tylko Polskę. Chociaż ustawa ta jest znacznie bardziej potrzebna nie Polsce, lecz Litwie. By mogła być godnym, szanującym wszystkich swoich obywateli państwem. Tylko, czy będziemy potrafili to uczynić? Czy dostrzeżemy potrzebę tego kroku za dymną zasłoną coraz bardziej panoszącego się patriotyzmu kogutów podwórkowych?
Po godzinie od drugiej Tragedii Katyńskiej otrzymałem list od prezes Klubu Sygnatariuszy Aktu Niepodległości 11 Marca z zaproszeniem do podróży w rodzinne strony Jonasa Basanavičiusa. Ostatnie zdanie wstrząsnęło mną: „Prosimy mieć przy sobie dokument potwierdzający tożsamość, ponieważ po imprezie udamy się na najwyższy szczyt Litwy, który obecnie mieści się w Polsce”.
Czy mieliby sygnatariusze niepodległości iść wyzwalać ten szczyt od Polaków? Dopóki nie mają prezydenta i opłakują najwyższych swoich generałów, którzy zginęli? Proporcjonalnie do słabnięcia patriotyzmu w kraju, słomiani patrioci mnożą się jak muchomory.
Oczywiście, zarówno tchnący naftaliną list narodowców, jak też odrzucenie projektu ustawy o pisowni nazwisk tylko niefortunnie zbiegły się w czasie z Drugą Tragedią Katyńską. Żadnego bezpośredniego związku. Jakbyśmy jednak nie próbowali kierować się logiką, pewien osad goryczy pozostaje. Jacy jesteśmy, my, Litwini? Jak wyglądamy? Jak uprawiając w tak wiejski sposób politykę będziemy postrzegani po 10 czy 20 latach?
Jeżeli można na to splunąć dzisiaj, nie oznacza to, że kwestii tych uda się uniknąć w przyszłości. Zdajemy sobie z tego sprawę, czy nie, jednak Litwa w ten sposób zyskuje etykietkę państwa niepewnego, nieeuropejskiego.
Dziennik „Rzeczpospolita” w sposób emocjonalny, ale dość trafny to ocenił: „Cóż się musi dziać w duszach polityków litewskich, skoro znaczna część posłów partii rządzącej zignorowała kompromisowy projekt swego premiera i poparła pomysł nacjonalistów? Jak dalej rozmawiać z Litwą? Jak realizować strategiczne cele polityki wschodniej? Jak kształtować unijną politykę wobec Rosji, jeżeli nasz ważny partner w tych sprawach zachowuje się tak, jakby to Polska i polskość były jego głównymi wrogami?”.
A może nie zrozumiemy? Jeżeli będziemy sądzili, że uczniowie prestiżowego gimnazjum w Kownie, którzy na swoim „Facebooku” publicznie ogłosili „Nie współczuję Polsce”, są przyszłością Litwy.
Przed wojną nie zdołaliśmy tego zrozumieć. Boleśnie za to zapłaciliśmy.
Cień Drugiego Krzyża Katyńskiego nawet Rosję zmusza nieco się zmieniać. Kontrolowana przez Kreml Rosyjska Telewizja zdecydowała się pokazać film Andrzeja Wajdy „Katyń”. Druga ofiara polskiej elity w Katyniu naderwała betonowy ogon stalinizmu nawet w Rosji.
„To – znak” – powiedział były prezydent Polski Lech Wałęsa. „Powinniśmy nad tym się zastanowić. Powinniśmy bardziej siebie kochać”.
Kluczowe słowo. Może bardziej pasujące do nas, Litwinów, niż do braci Polaków.
Znak do zmiany oznacza więcej miłości do siebie. Tylko w ten sposób można miłować również bliźniego swego. Uwolnić się z zaiste nie na miłości opartej stalinizmami nadzianej naftalinowej ideologii narodowców, w której wciąż jeszcze tkwimy.
Rimvydas Valatka
„Lietuvos rytas”, 11 kwietnia 2010 r.