Dziwne milczenie pani prezydent

Społeczność międzynarodowa jest zbulwersowana nie tyle przemarszem młodych litewskich nacjonalistów przez centrum Wilna i skandowanymi przez nich okrzykami „Litwa – Litwinom” podczas obchodów Dnia Odrodzenia Niepodległości, ile brakiem reakcji ze strony najwyższych władz kraju, próbami zbagatelizowania skandalicznego przemarszu, a nawet obrony.

Jako pierwszy postawę najwyższych władz litewskich, udających Greka, skrytykował ambasador Królestwa Norwegii Steinar Gil. Podczas konferencji naukowej w Sejmie RL, która odbyła się w ubiegłym tygodniu, powiedział wprost, że on i jego zagraniczni koledzy byli po prostu zszokowani. Dyplomata sarkastycznie zauważył, że nacjonalistom zezwolono zorganizować wiec na terenie byłego cmentarza żydowskiego i nie kryjąc zdenerwowania przypomniał, że przed dwoma laty ci sami młodzi „patrioci” skandowali „Juden raus” (Żydzi precz).

Społeczność żydowska na Litwie również nie kryła swego oburzenia i w wydanym oświadczeniu stwierdziła, że samorząd miasta Wilna rocznicę 20-lecia Odrodzenia Niepodległości wykorzystał w celu okazania pogardy i obrażenia społeczności żydowskiej na Litwie. Żydzi odebrali to jako policzek, zmuszający do przypomnienia tragicznych wydarzeń z okresu II wojny światowej.

Nie krył swego oburzenia Efraim Zuroff, dyrektor jerozolimskiego biura Centrum Szymona Wiesenthala, który pochód młodych litewskich nacjonalistów określił jako spektakl nienawiści, ksenofobii i antysemityzmu. Według Zuroffa, który jest też nazywany „łowcą nazistów”, to, że nie było żadnej reakcji ze strony najwyższych władz kraju, świadczy tylko o tym, jak słabe są fundamenty demokracji na Litwie, a uwagi ambasadora Norwegii – ostrym ostrzeżeniem dla społeczności Litwy.

W odpowiedzi premier Litwy Andrius Kubilius próbował zbagatelizować skandal, wcale nie potępiając jego uczestników i organizatorów (o zezwolenie na przemarsz wystarał się członek sejmowej frakcji konserwatystów-chrześcijańskich demokratów Kazimieras Uoka, który wziął też udział w marszu), a odwrotnie przekonywał, że to normalka, a Litwa pod względem tolerancji wcale nie jest gorsza od krajów skandynawskich. Tłumaczył też, że udział członka jego partii w kontrowersyjnym pochodzie jest jego osobistą sprawą, a partia z tym nie ma nic wspólnego.

Należałoby przypomnieć, że w skandalicznym pochodzie wziął też udział znany litewski działacz polityczny i społeczny, filozof Romualdas Ozolas, znany nam ze swych antypolskich fobii.

Gwoli ścisłości należy stwierdzić, że jedynie europoseł Leonidas Donskis potępił zmowę milczenia politycznych elit litewskich wokół skandalicznego przemarszu, który nabrał międzynarodowego rozgłosu i nie szczędził słów ostrej krytyki względem takiej postawy. Wątpliwe jednak, że jego głos będzie usłyszany, gdyż „patrioci” uznali go za założyciela frakcji donosicieli na swój kraj w Parlamencie Europejskim i wydali nawet stosowne koperty.

Najdziwniejsza jest jednak postawa przywódczyni kraju Dalii Grybauskaite, która podczas kampanii prezydenckiej obiecała, że będzie broniła europejskich wartości, a teraz nabrała wody w usta, jakby ją to wcale nie obchodziło.

Zygmunt Żdanowicz

Na zdjęciu: przemarsz młodych litewskich nacjonalistów uzyskał międzynarodowy rozgłos, a bez echa pozostał w kraju.
Fot.
Marian Paluszkiewicz

<<<Wstecz