Stoiska pełne skarbów
Rozłożone na kocyku żeliwne sagany, stare zegarki i żelazka, porcelanowe figurki i płyty winylowe. Dookoła tych rzeczy chodzą ludzie, oglądają, szperają... Jarmarki staroci – gdzie stare i niepotrzebne przedmioty czekają na nowych właścicieli. Bazarki używanych rzeczy mają wiele nazw – pchli targ, „barachołka”. W Wilnie jest kilka miejsc, gdzie można kupić dosłownie wszystko: od zerdzewiałych niemieckich hełmów, aż po stare czajniki.
Największy targ staroci
Najsłynniejszy i największy kiermasz staroci odbywa się każdej soboty na Górze Bouffałowej. Od wczesnego ranka gromadzą się na placyku przed byłym Pałacem Związków Zawodowych sprzedawcy staroci, kolekcjonerzy i łowcy zabytkowych przedmiotów. Przyjeżdżają z całej Litwy, a nawet z krajów sąsiednich. Co prawda, na placyku handlują raczej zbieracze staroci, natomiast wewnątrz pałacu zbierają się członkowie wileńskiego klubu kolekcjonerów. Za wejście do środka nie należący do klubu muszą wyłożyć 4 lity. Jest to miejsce spotkań numizmatyków, bibliofili, filatelistów i innych kolekcjonerów. Dzielą się nowinkami, dyskutują, wymieniają się. Sprzedaje się tutaj cenne i wartościowe przedmioty: stare porcelanowe naczynia, monety, znaczki pocztowe, militaria, rzadkie książki. Miejsce raczej dla znawców i koneserów.
I kufry, i zdjęcia
Zwiedzanie stoisk na zewnątrz jest bezpłatne. Oglądaj, szperaj, dotykaj... Asortyment rzeczy, rozłożonych na stolikach czy wprost na bruku i schodach, jest rozmaity. Obok babcinych kufrów i kołowrotków leży bliżej nieokreślone, zardzewiałe żelastwo, stare butelki. Pomiędzy rozmaitymi puzderkami i naczyniami – pożółkłe zdjęcia, biżuteria, ikony i stare pamiątki z Częstochowy. Jedynie, co te przedmioty łączy, to że są pojedyncze, bo nie ma dwóch takich samych rzeczy.
Pan Zenon, już pięć lat sprzedający na pchlim targu, powiedział, że starocie najczęściej skupuje od ludzi, wymienia. „Jeżdżę po całym kraju. Wyszukuję, wyłuskuję ciekawe i stare rzeczy po wioskach” – mówił. Dodał, że ludzie chętnie pozbywają się niepotrzebnych rzeczy. Ubolewał jednak, że większość oddaje zakurzone i stare przedmioty jak na złom, nie szanując rodzinnych pamiątek, które zostały po przodkach.
Ratują przedmioty od zapomnienia
Czy można więc powiedzieć, że zbieracze staroci ratują życie przedmiotom wyrzuconym na śmietniki, przeznaczonym na złom? Pan Zenon zamyślił się i wskazując na stare żelazko, powiedział: „Naprawdę ratuję. To oto żelazko z XIX w. ludzie zamierzali oddać na złom. Byłoby spławione. Odkupiłem. Uratowałem”. Zapytany, za ile to żelazko sprzedaje, odpowiedział, że odda za 30 litów.
Pan Zenon przyznał się, że już od dawna zajmuje się zbieractwem. Najpierw kolekcjonował monety, potem zaczął zbierać inne przedmioty. „Nie chodzi mi tylko o sprzedaż i zysk. To zajęcie jest moją pasją” – stwierdził.
Miłe sercu szperanie
Obserwując kupujących na pchlim targu, widać, że ludzie interesują się dosłownie wszystkim. Numizmatycy oglądają monety, dyskutując ze sprzedawcami na temat ich wartości. Kobiety szperają w biżuterii, szukając oryginalnych wyrobów. Wilnianka Jelena powiedziała, że na tym bazarku wynajduje ciekawe przedmioty do ozdoby swego mieszkania. Pewien mężczyna, oglądający z zainteresowaniem stare ramię do wagi szalkowej, przyznał się, że jest starym bywalcem targowiska. Kolekcjonuje wagi, więc przychodzi tutaj w poszukiwaniu nowych przedmiotów do swej kolekcji, liczącej już 50 eksponatów.
Sporo jest stoisk z przedmiotami o tematyce sowieckiej: mundury, pięcioramienne gwiazdy, znaczki. Na przechodniów spoglądają z obrazów leniny. Pan Zenon pokazał kolekcję wojskowych odznaczeń. „Pamiątki po wojsku rosyjskim. Dzisiaj są już częścią historii” – stwierdził z dumą.
Rupiecie udające starocie
Niestety, nie wszystkie sprzedawane przedmioty są stare i autentyczne. Coraz częściej trafiają się rzeczy tylko z wyglądu przypominające stare. Pan Gintaras, już od wielu lat zajmujący się zbieractwem, z żalem stwierdził, że wiele jest rzeczy przywiezionych z Europy Zachodniej. „Handlarze jadą do Holandii, Niemiec. Hurtem kupują starocie, wśród których jest wiele imitacji starych rzeczy” – opowiadał. Zaznaczył też, że pojawia się coraz więcej przedmiotów chińskich, hinduskich. Natomiast pan Gintaras zapewnił, że sprzedaje wyłącznie autentyczne starocie, które zbiera na Litwie. Podczas rozmowy do pana Gintarasa podeszła na chwiejnych nogach pewna pani. Proponowała przedwojenny paszport. Sprzedawca nabył go za ...10 litów. „W taki oto sposób ciekawe rzeczy też trafiają w nasze ręce. Ludzie pewnej kategorii za kilka litów rozsprzedają swój dobytek” – stwierdził pan Gintaras. Zaznaczył jednak, że kradzionych rzeczy nie kupuje. A jak poznać, że to rzecz kradziona? „Po osobie oferującej towar” – odparł tajemniczo.
Przed rokiem dalsze istnienie bazaru staroci na Górze Bouffałowej, liczącego już kilkadziesiąt lat, było zagrożone. W związku z zamiarem budowy na miejscu dawnego Pałacu Związków Zawodowych nowego kompleksu, pchli targ planowano przenieść w inne miejsce. Jednak kryzys pokrzyżował plany władz miasta. Budowy tymczasowo zaniechano. Ucichły też dyskusje o przeniesieniu targu w inne miejsce. Sprzedawcy staroci na razie cieszą się, że nie są jeszcze wypędzani.
Kopyto kozy do sprzedania
Miłośnicy starych rzeczy mogą zajrzeć również na Rynek Kalwaryjski. Na jego uboczu, przy ulicy Rinktines, wśród sprzedawców części zamiennych, wszelkich śrubek, gwoździ i wierteł, swoje stoiska mają również handlarze staroci.
Najstarsi mieszkańcy Wilna pamiętają, że już w czasach powojennych handlowano tutaj rzeczami z tzw. drugiej ręki. Były wtedy trudne lata, więc ludzie sprzedawali używane meble, naczynia i rozmaity sprzęt domowy.
Obecnie na „barachołce” przeważają militaria, stare zabawki, zdekompletowane naczynia, płyty, biżuteria, książki, radzieckie monety oraz wszelkie rupiecie i badziewie. Niektóre eksponaty mogą nawet zaskoczyć – np. kopyto kozy. „Należało chyba do jakiegoś szamana” – żartowała sprzedawczyni, przyznając się, że tak naprawdę nic nie wie o jego pochodzeniu.
Pan Juliusz, handlujący przedmiotami z przeszłością, stwierdził, że czasami trafiają się również rzeczy cenne, np. dzieła sztuki i kosztowności. „Teraz sporo ludzi przynosi różne rzeczy z domu: i drobiazgi, i rupiecie, i kosztowności. Aby przeżyć, chcą te rzeczy sprzedać nawet za kilka litów. Wynoszą ostatni swój dobytek. Dotyczy to szczególnie emerytów” – opowiadał pan Juliusz, dodając, że z powodu uciętych emerytur, wielu musi dorabiać, sprzedając swoje lub cudze rzeczy.
Natomiast wśród kupujących przeważają różni klienci. Wielu jest stałych bywalców, szukających oryginalnych i ciekawych przedmiotów.
Pan Juliusz zauważył, że każda rzecz znajduje swego właściciela. Opowiedział, jak przed rokiem pewna staruszka przyniosła ogromny krzyż, który, jak stwierdziła, znalazła na śmietniku. Nie spodziewał się, że kogoś zainteresuje. Jednak za kilka dni krzyż ten kupił za 15 litów pewien mężczyzna. „Czasem mam takie wrażenie, że to przedmioty wybierają ludzi” – zamyślił się zbieracz z zamiłowania.
Rozrywka dla kupujących i sprzedających
Inny nastrój panuje na pchlim targu, który zaczął działać w niedzielne popołudnia na 4. piętrze centrum handlowego „Gedimino 9”. To, co go wyróżnia spośród innych bazarków, to spora liczba młodzieży, sprzedającej raczej nie rzeczy cenne i antykwariaty, ale własne wyroby rękodzielnicze, płyty, ubrania, książki i wszelkie drobiazgi znalezione na własnym strychu. I to dosłownie za kilka litów.
Kristina z koleżanką siedzą przy stoisku, na którym leżą różne drobiazgi, książki, upominki. Do przechodniów uśmiechają się gliniane kotki, za które dziewczynki życzą sobie jedynie po licie. „Same je wykonałyśmy z gliny, udekorowałyśmy” – opowiadały. Latem handlowały na pchlim targu w podwórku Domu Nauczyciela. Bardzo się im spodobało, więc postanowiły przyjść również tutaj. „Wśród kupujących i sprzedających panuje miła atmosfera. Wszyscy się uśmiechają. Można się zapoznać z ciekawymi ludźmi” – mówiła Kristina, dodając, że to wspaniała rozrywka.
Pani Milda szperała wśród starych winylowych płyt. Szukała nagrań Joe Dassina, których nie ma jeszcze w swej kolekcji. Niestety, tym razem nie udało się znaleźć niczego nowego. „Ale za tydzień tutaj znów zajrzę – mówiła pani Milda. – Wspaniale, że są takie bazarki. Można wyszperać cacka i cudeńka, w odróżnieniu od różnych maxim, zapchanych seryjnymi towarami”.
Iwona Klimaszewska
Na zdjęciach: Najsłynniejszy i największy kiermasz staroci odbywa się każdej soboty na Górze Bouffałowej w Wilnie; „Nie chodzi mi tylko o sprzedaż i zysk. To zajęcie jest moją pasją” – mówi pan Zenonas.
Fot. autorka