Z politycznego podwórka
Pomarańczowi w odwrocie
Po ostatnich wyborach na Ukrainie stało się to, co właściwie musiało się stać. Zmiana przywódcy, który nie potrafił stanąć na wysokości zadania, na politycznego konkurenta obiecującego wyborcom, że temu podoła. Emocje towarzyszące temu naturalnemu skądinąd procesowi mają podłoże psychologiczne. Oto rewolucjoniści spod znaku pomarańczowych, którzy jak to często w dziejach bywa po zwycięstwie zaczęli się nawzajem pożerać, oddają pole kontrrewolucji. Niegdyś przegnany w niesławie z Majdanu przez Juszczenkę i Tymoszenko Janukowycz powraca w glorii zwycięzcy. Piękna Łesia Ukrainka z warkoczem wokół głowy próbuje jeszcze w geście rozpaczy zakwestionować wynik wyborczy w sądach, ale tym razem happy endu z całą pewnością nie będzie. W Kijowie barwy pomarańczowe zostaną zamienione na niebieskie.
Co ta zmiana może oznaczać w geopolityce środka Europy? Otóż, według ekspertów, niewiele. Zwycięski Janukowycz, znany z prorosyjskich sympatii, po objęciu władzy prezydenckiej wcale nie rzuci Ukrainy w objęcia Rosji. Będzie, być może, bardziej dryfował w jej kierunku, ale nie zapomni przy tym o korzyściach, które jego kraj może wyciągnąć ze współpracy z Zachodem. Najprawdopodobniej więc będziemy świadkami balansowania nowego ukraińskiego przywódcy na linie, naciąganej z jednej strony przez Moskwę, z drugiej zaś przez Brukselę.
Będą więc z pewnością ukłony w kierunku sąsiada ze wschodu, zapewnienia o odwiecznej przyjaźni między bratnimi narodami, słowem dużo pięknej retoryki, której podstawowym celem są preferencyjne warunki na zakup rosyjskiego gazu. Naturalnie Moskwa tańszego gazu za darmo nie sprzeda. Ceną może być np. obietnica przedłużenia umowy o dzierżawie baz dla rosyjskiej floty na Krymie, która to umowa, jak wiadomo, wygasa z rokiem 2017. Obietnicy wprowadzenia języka rosyjskiego jako drugiego państwowego, składaną przez Janukowycza przed wyborami, sami Moskale, że użyję rosyjskiego słownictwa, nie traktują zbyt serio. Twierdzą, że spustit na tormozie.
Daleka skądinąd perspektywa wstąpienia Ukrainy do NATO przy nowym prezydencie oddali się jeszcze bardziej, co na pewno ucieszy Moskwę. Ale prawdę mówiąc ustępstwo Kijowa przypominałoby mi trochę dowcip Zagłoby, który szwedzkiemu królowi darował Niderlandy. Przecież absolutna większość mieszkańców Ukrainy i tak jest przeciwna wstąpieniu ich kraju do Sojuszu Północnoatlantyckiego. Za są tylko fani niesławnego Bandery. Ale osobiście wątpię, czy sojusznik spod znaku krwawego atamana byłby pożądany w organizacji, którą tworzą kraje demokratyczne. Juszczenko i 6 proc. jego zwolenników, którzy ostatnio tak namiętnie celebrowali gloryfikację zbrodniarza wojennego i jemu podległej organizacji UPA, musieliby się trochę puknąć w czoło. Zachód, do którego chcą wprowadzić Samostijną, jest niezwykle uczulony na wszelkiego rodzaju upamiętniania faszystów i ich popleczników. Może więc neobanderowców opacznie zrozumieć z wielką szkodą dla ich europejskich aspiracji. Ponadto warto im dla własnego dobra zauważyć prawdę, że naród wynoszący na cokoły bandytów, którzy mają na sumieniu setki tysięcy niewinnie pomordowanych ludzi, niechybnie w przyszłości powróci na drogę zbrodni.
Mówiąc o powyborczych perspektywach na Ukrainie nie możemy zapomnieć, że kraj ten jest niczym ośmiornica opętany przez polityczno-oligarchiczne układy. Innymi słowy, Ukrainą rządzą politycy, którymi z kolei rządzą oligarchiczne kartele. Zwycięski Janukowycz jest człowiekiem oligarchów ze wschodniej Ukrainy, kolebki metalurgii, hutnictwa i ogólnie przemysłu ciężkiego tego kraju. Rekiny z tej branży wcale nie palą się do tego, by ich interesy uległy nadmiernej kontroli przez konkurentów ze wschodu. Zależy natomiast im na jak najbardziej szerokim dostępie do bogatego rynku Unii Europejskiej, gdzie chcieliby sprzedawać swoją produkcję.
Rosyjscy magnaci świadomi tej sytuacji wygraną Janukowycza oceniają więc z tak zwanym umiarkowanym optymizmem. W Janukowyczu widzą drugiego Aleksandra Grigorjewicza utrzymanka Rosji, który od ponad 10 lat skutecznie zwodzi Moskwę ścisłym, nierozerwalnym małżeństwem (każąc oczywiście sobie za to słono płacić np. tanim gazem). W decydującej chwili jednak zawsze potrafi znaleźć odpowiedni pretekst, by nie dopuścić do konsumpcji obiecywanego związku.
Podsumowując: należy przyznać, że po ostatnich wyborach na Ukrainie pomarańczowa rewolucja ostatecznie przeszła do lamusa historii. Wyraźnie podzielony naród ukraiński nadal pozostaje w historycznym rozkroku pomiędzy Wschodem a Zachodem. Sukcesem jednak jest to, że przed laty na kijowskim Majdanie zostało obronione prawo ludzi do uczciwego, demokratycznego wyboru...
Tadeusz Andrzejewski