O tradycjach i obyczajach grzebania umarłych w kontekście „Dziadów”

Uczta Kozła - Dziady - Zaduszki (2)

Według pozostawionego zapisu z roku 1904, dotyczącego obchodu „dziadów“ na Litwie, po uporządkowaniu miejsca (miejsc) wiecznego spoczynku przy mogiłkach zebrana rodzina zaraz przy nim zasiadała do posiłku, składającego się z mięsa, kiełbas i mąki z owsa parzonego wodą.

Jeżeli w rodzinie ostatnim zmarłym była kobieta, przynoszono w kaszy jęczmiennej gotowaną kurę, jeżeli mężczyzna – koguta. Zaczynano od trunku, zwykle kwasu chlebowego, piwa, gorzałki. Prawo pierwszeństwa przypadało najstarszemu spośród zebranych, który wylewał odrobinę na mogiłkę mówiąc: „To Wam, dziady, pradziady“. Jeżeli coś podczas jedzenia spadło na ziemię, nie podnoszono. Było dla dziadów. Dla nich też w glinianych garnuszkach zostawiano część jedzenia, by mogli się posilić w chwili im wygodnej. Po powrocie do domu rozpalano łaźnię. Jako pierwszy wchodził najstarszy. Tradycyjnie, stawiając na półkach wodę w wiadrach i łożąc „wiennik” brzozowy zapraszał i praojców do mycia się: „Dziady pradziady, myć się przychodźcie. Jeden drugiego za rękę przywodźcie!“. Dopiero potem mieli prawo zażywać kąpieli mężczyźni, a po nich i kobiety.

Najważniejszą jednak tego dnia była wieczerza, do której zapraszano także i zmarłych przodków. O zmroku nikt nie wychodził z domu, aby nie przeszkadzać błąkającym się duszom trafić do miejsca, które niegdyś było i ich domem. Z największego pomieszczenia usuwano wszystkie wiszące bądź suszące się ubrania i szmaty, aby nie zawadzały i by było jak najwięcej miejsca dla wszystkich zebranych. Zarówno tych żywych, jak i umarłych. Drzwi do sieni pozostawiano nieco uchylone, aby przodkowie mogli wchodzić nie tylko przez komin. Doroczna wieczerza, jak nasze obecne Boże Narodzenie, kiedy zostawiamy jedno nakrycie puste dla nieobecnych, była uroczysta. Według świadka urodzonego w XIX wieku na Litwie miało to wyglądać tak: „Stół nakrywa gospodyni obrusem i ustawia na nim 7 potraw; między niemi konieczna jest głowa (z polewą warzona i wyjęta) świńska; wreszcie kluski, kasza, mięsa różne, jajecznica“. Przestrzegano, by tego wieczoru był kwas chlebowy i dodatkowo (nie łożone na stół przeznaczony do wieczerzy) trzy bochenki chleba - dwa żytnie i jeden pszenny. Chleby te nie jedzono, lecz nazajutrz rozdawano biedniejszym od siebie, żebrakom lub bezdomnym wędrownikom.

Zmarłych nie należało widzieć

Kiedy się ściemniło, zapalano łuczywo i świecę woskową. Na klęczkach wspólnie odmawiano „Anioł Pański“ za dusze zmarłych. „Dziady, pradziady! Babki, prababki! Prosimy do nas na ucztę. Sami przychodźcie i dziatek małych przywodźcie“ – mówił najstarszy. Ale najpierw wypowiadał formułę zaklęcia niezrozumiałą dla pozostałych zebranych (przekazywaną ustnie swojemu następcy niczym testament). „Poczem – jak twierdzi opis, najstarszy, trzymający świecę naprzód ją koło swej głowy obnosi, potem trzykroć okrąża w kierunku biegu słońca głowę świńską, nareszcie stawia na stole palącą się“. Trunek przewodnik wieczerzy najpierw wylewał na róg stołu, a potem nalewał sobie i innym; odrobinkę jedzenia najpierw kładł na rogu stołu, a potem krajał sobie i podawał dla zgromadzonych. Jedzono w skupieniu i nikt nie oglądał się za siebie. Aby nie doświadczyć uczucia strachu czy przelęknienia się, zmarłych nie należało widzieć, tylko czuć ich obecność. Ta niby obecność, choć i była raz w roku, pozwalała żywym łatwiej znosić odejście bliskich. Tego wieczoru ze stołu nie zbierano (zmarli też musieli raz do roku najeść się do syta), ale przykrywano go obrusem. Dopiero nazajutrz sprzątano, w tym zamiatano izbę. Okruszki i drobne resztki wynoszono dla kur i bydła.

Whisky na grobie

Zwyczaj częstowania zmarłych i dziś można zaobserwować na przykład na cmentarzach prawosławnych, w tym na Lipówce w Wilnie. Rodziny symbolicznie polewają wódką grób, a potem częstują się trunkiem sami. Przy nagrobkach zostawiają ciastka, cukierki. Nie tylko w Meksyku i Indiach na groby zmarłych dzieci przynosi się maskotki i inne zabawki. W Anglii i Australii przy tablicach nagrobnych nie dziwne jest zobaczyć stojącą butelkę whisky lub puszkę piwa. Częstowanie zmarłych nie było i nadal nie jest obce w Ameryce Łacińskiej, Grecji, krajach skandynawskich i Bliskiego Wschodu. Zwykle „akcja“ toczy się w kręgu rodziny lub bliskich. Zostawia się również dla zmarłych listy.

Uczta kozła

Nasze obecne Zaduszki, nie pozbawione elementów wieczerzy wigilijnej, są pozostałością dawnych Dziadów, a te - Uczty Kozła. Był to zwyczaj pogański, rozpowszechniony w Prusach i na Żmudzi, któremu przewodził wajdelota. Miał miejsce jesienią, po żniwach. W trakcie wspólnego spotkania gromadnie wyznawano grzechy i w intencji ich odpuszczenia składano w ofierze kozła. Zabijano go, by móc raczyć się mięsem podczas uczty, a resztki zakopywano w ziemi. Przeznaczano je nie tylko bóstwom ziemnym, ale i duchom przodków. Zwyczaj ten był praktykowany do XVI stulecia.

Zabieg hibernacji

„Dokąd razem idziemy, by umrzeć osobno?“ – od wieków zadajemy sobie pytanie. Ilość miejsc pochówku zarówno w Wilnie, na Litwie, w Europie, jak i całym świecie wciąż rośnie. Coraz większa liczba osób wyraża życzenie być pochowanym nie tradycyjnie lub w oryginalnym miejscu. Prosi o rozsypanie swoich prochów w ulubionej nekropolii cmentarnej lub nad wodami oceanu. W Ameryce setki osób poddało się zabiegowi hibernacji (zamrażanie w temperaturze około 200 stopni C poniżej zera), oferowanemu przez prywatne firmy krioniczne, w nadziei, że kiedyś medycy przywrócą im nie tylko życie, ale również zdrowie i młodość (ich zahibernowanym pieskom i kotom też). Notabene, cena usługi, bez ukochanego zwierzątka, wynosi 150 tys. dolarów amerykańskich. Ostatnio mówi się również o tym, że zwykły śmierdzący gaz, siarkowodór - wstępne badania wykazały, że jest w stanie przedłużyć życie kilkakrotnie - może stanowić alternatywę dla zamrażania ludzi w ciekłym azocie.

Pewności nie ma, jest wiara

Litwa nie Ameryka, więc w dniu dzisiejszym dla jej obywateli w grę wchodzi jedynie kremacja. No, najwyżej ktoś zechce zaszaleć na wzór rozkapryszonego zachodniego milionera. Chociaż kościół katolicki oficjalnie nie zabrania kremowania zwłok, na Litwie mamy zarówno jej zwolenników, jak i przeciwników. Jak na razie, większość z nas wybiera jednak nie tylko tradycyjne cmentarze, ale i tradycyjny pochówek. Również ze względu na cenę.

Faktycznie każda religia głosi, że życie po śmierci jest lepsze niż na ziemi. Pewności nie ma. Jest wiara. I chociaż katolików niepokoi strach przed piekłem i diabłami, w głębi duszy tkwi nadzieja, że ci co już odeszli, są jednak gdzieś tam szczęśliwi. Jak jest naprawdę, nikt nie wie. Liczba znajomych i nieznajomych z którymi mijamy się każdego roku na Zaduszki na cmentarzach potwierdza, że jest w roku taki dzień, w którym nieobecni mają przewagę nad obecnymi.

Liliana Narkowicz

<<<Wstecz