Raport „Wspólnoty Polskiej“ o prawach mniejszości polskiej na Litwie

Polityka depolonizacji Wileńszczyzny

Polska oświata na Litwie jest w dalszym ciągu dyskryminowana, nie udaje się wprowadzić języka polskiego jako języka pomocniczego, polskie nazwiska nie mogą być pisane po polsku, ulice nie mogą mieć polskich nazw - wynika z raportu „Wspólnoty Polskiej„ nt. przestrzegania praw mniejszości polskiej na Litwie.

Ponadto, według opracowania, przy zwrocie ziemi Polacy są traktowani dużo gorzej niż Litwini. Ordynacja wyborcza jest tworzona tak, by zmniejszyć siłę polskich głosów.

„To tylko kilka przykładów łamania praw polskiej mniejszości. Niestety, odnosimy wrażenie, że polityka władz litewskich faktycznie zmierza do depolonizacji Wileńszczyzny” - oceniono w raporcie. Wspólnota Polska zwróciła się do prezydenta, premiera, marszałków Sejmu i Senatu o zintensyfikowanie działań i podjęcie odpowiednich kroków w celu rozwiązania opisanych problemów.

Nieuwzględnione żądania

Jak podkreślono w raporcie, Polacy są największą mniejszością narodową na Litwie; według spisu ludności z 2001 r. stanowią niemal 7 proc. ludności Litwy (235 tys.). W rejonie solecznickim mieszka ich 31 tys. (80 proc. ogółu ludności), w rejonie wileńskim 61 tys. (61 proc.), w trockim - 12 tys. (33 proc.). Najwięcej Polaków - 104 tys. - mieszka w Wilnie (19 proc.).

Raport podaje, że w rejonach wileńskim i solecznickim, gdzie mniejszość polska jest najliczniejsza, jako jedynych rejonach na Litwie tworzone są obok szkół samorządowych szkoły rządowe z litewskim językiem nauczania, finansowane z budżetu państwa. W rejonie wileńskim jest ich 17, a w solecznickim - 5. Szkoły te mają większe budżety i jako nowe placówki są lepiej wyposażone. „Polityka rządu Litwy nie zmierza do wzmocnienia już istniejących polskich placówek samorządowych, a ukierunkowana jest na zniechęcanie rodziców do wysłania do nich dzieci” - ocenia raport. Jak podano, w ostatnich latach zamknięto 6 szkół polskich w rejonie trockim oraz jedną z dwóch działających w rejonie szyrwinskim; działania te są tłumaczone niewystarczającą liczbą uczniów w klasach.

„Żądania społeczności polskiej na Litwie dotyczące ustalenia dla szkół polskich, jako szkół mniejszości narodowych, niższej liczby uczniów przy kompletowaniu klas nie zostały uwzględnione” - czytamy.

Uszczuplenie i pomniejszenie roli języka

12 marca 2008 r. podjęto uchwałę rządu (nr 257), która zakłada zwiększenie liczby uczniów w klasach i pozbawia samorządy prawa utrzymania klas z mniejszą liczbą uczniów, a co za tym idzie, prowadzi do likwidacji wielu klas i szkół, które nie będą miały wymaganej w uchwale liczby uczniów. 27 marca 2009 r. Rada Samorządu Rejonu Wileńskiego zatwierdziła plan organizacji roku szkolnego 2009/2010 ze 100 naruszeniami wyżej wymienionej uchwały, uważając jej realizację za szkodliwą dla polskiej oświaty.

Stale prowadzi się działania ukierunkowane na uszczuplenie używania języka ojczystego w szkołach z polskim językiem nauczania, pomniejszenia jego roli poprzez:

* skreślenie egzaminu z języka polskiego (ojczystego) na maturze z listy egzaminów obowiązkowych;

* likwidację w roku 2010 egzaminu z języka polskiego na małej maturze (po zakończeniu szkoły podstawowej);

* wymóg prowadzenia w języku litewskim informacji wewnętrznej, zebrań, a nawet protokołów posiedzeń samorządu uczniowskiego szkoły, w której proces nauczania odbywa się po polsku.

Sytuację komplikują nowe posunięcia władz litewskich skierowane na dalsze utrudnienie funkcjonowania szkoły polskiej. Podjęta uchwała Ministerstwa Oświaty i Nauki Litwy zakłada z rokiem 2012 ujednolicenie na maturze egzaminu z języka litewskiego dla szkół litewskich i szkół mniejszości narodowych. Jest to niezasadne ze względów pedagogicznych i praktycznych. Dla uczniów szkół z litewskim językiem nauczania jest to język ojczysty, dla uczniów szkół z polskim językiem nauczania jest to język wyuczony.

Najbardziej oporna sprawa

Według dokumentu do najbardziej opornych w praktycznej realizacji należy sprawa używania języka polskiego jako pomocniczego obok litewskiego w urzędach na terenach zwarcie zamieszkanych przed Polaków. Są to rejony: wileński, solecznicki oraz częściowo trocki i święciański. Chodzi o to, by obok języka litewskiego w urzędach i instytucjach administracji publicznej można było używać również języka polskiego - ustnie i pisemnie (tzn. na ustne lub pisemne zapytanie interesanta urzędnik miałby obowiązek udzielić mu odpowiedzi w tym języku). Jak piszą autorzy raportu, niekorzystne rozwiązania prawne w tym zakresie rozpoczęły się w 1995 r. wraz z wprowadzeniem ustawy o języku państwowym (litewskim), której założenia są sprzeczne z niektórymi zapisami ustawy o mniejszościach narodowych (z 1991 r.). „Polityką państwa jest stopniowa eliminacja używania języka polskiego w życiu publicznym, zmierzająca do ograniczenia jego używania do kręgu rodzinnego i koleżeńskiego” - oceniono.

Wyłącznie po litewsku

Problemem nadal jest też - podaje raport - nazewnictwo ulic. 30 stycznia 2009 r. Naczelny Sąd Administracyjny orzekł, że nazwy ulic w rejonie wileńskim powinno się pisać wyłącznie po litewsku. W uzasadnieniu sąd powołał się na ustawę o języku państwowym, która nie uwzględnia zapisów ustawy o mniejszościach narodowych. Dwa miesiące później samorząd rejonu usunął tablice z polskim nazwami ulic. Podobna sytuacja miała miejsce w październiku 2008 r. w rejonie solecznickim.

Raport zwraca uwagę, że w dalszym ciągu nieuregulowana jest kwestia pisowni polskich nazwisk. Chodzi o to, by obywatele Litwy narodowości polskiej mogli pisać w oficjalnych dokumentach swoje nazwiska w oryginale, czyli zgodnie z pisownią polską. Obecnie obowiązuje pisownia litewska.

Jak informuje raport, w 2008 r. Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu przyjął skargę samorządu rejonu wileńskiego przeciwko Litwie. Postępowanie jest w toku. Skarga dotyczy nadania szkole z polskim językiem wykładowym imienia Emilii Plater. Litewskie sądy orzekły, że szkoła powinna nosić imię Emilijos Platerytes.

Zmniejszyć siłę polskich głosów

Według raportu Ordynacja Wyborcza na Litwie jest tworzona tak, by zmniejszyć siłę polskich głosów. Chodzi o ustalanie granic okręgów wyborczych. Podano przykład rejonów wileńskiego i solecznickiego, które zostały podzielone na pięć części: trzy z nich zostały dołączone do sąsiednich rejonów zamieszkanych w większości przez ludność litewską. W ten sposób Polacy stanowią większość tylko w jednym rejonie.

„Mimo tych trudności w wyborach parlamentarnych w 2008 r. Akcja Wyborcza Polaków na Litwie osiągnęła sukces uzyskując 4,79 proc. głosów i trzy mandaty” - zauważa raport.

Trwa proces „wsiedlania”

Według niego na Litwie trwa ponadto proces „wsiedlania” osób narodowości litewskiej na tereny Wileńszczyzny, dotychczas zwarcie zamieszkane przez mniejszość polską.

„Taki proceder stał się możliwy dzięki temu, że na Litwie w ramach ustawy o prawie obywateli do zachowania nieruchomości (ustawa reprywatyzacyjna) każdy obywatel Litwy, były właściciel ziemi, może ją odzyskać, niekoniecznie tam, gdzie przed wojną ją posiadał” - czytamy. Jak napisano w raporcie, taki zapis pozwala prawo do ziemi na prowincji realizować w rejonie Wilna, gdzie przed wojną właścicielami ziemi byli głównie Polacy.

Raport podaje również przykłady działań władz litewskich, które stowarzyszenie oceniło jako pozytywne. Wymieniono decyzje rządu Litwy o zwiększeniu „koszyczka ucznia” o 10 proc. dla szkół mniejszości narodowych oraz zgodę na powołanie w Wilnie filii Uniwersytetu w Białymstoku.

Maciej Płażyński, prezes „Wspólnoty Polskiej” podsumowując raport przypomniał trudności z wprowadzeniem ustawy o mniejszościach narodowych w Polsce. „Trwało to bardzo długo, budziło wiele emocji, padały nawet słowa o narodowej zdradzie. Ale w 2005 roku ustawę przyjęliśmy” - zaznaczył.

Jak podkreślił Płażyński, dziś nikomu nie przeszkadzają niemieckie nazwy ulic na Opolszczyźnie czy język kaszubski w szkołach i urzędach na Pomorzu. „Podobnie jak litewska oświata i nazwy ulic w Puńsku czy też polska szkoła i napisy po polsku na Zaolziu” - zaznaczył. „Tego samego oczekujemy od naszych litewskich sąsiadów, a od rządu Donalda Tuska twardej postawy” - dodał.

„Współczesnym „europejskim„ sposobem na wygaszanie narodowych konfliktów jest zrobienie kroku naprzód, nawet jeśli trzeba go zrobić wbrew własnej opinii publicznej. Niestety Litwini wybrali inną drogę. Od kilkunastu lat prowadzą politykę depolonizacji Wileńszczyzny. Niedostrzeganie tego jest naiwnością” - oświadczył prezes Wspólnoty.

Opr. Z. Ż.

Komentarz Macieja Płażyńskiego, prezesa Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”

Litwini potrafią dbać o swoje sprawy. W 2000 r. nasz rząd postanowił zwiększyć obsadę strażnicy granicznej w Puńsku. Strona litewska rozpoczęła ostry protest, włączając w spór swojego prezydenta, premiera, marszałka Sejmu, oskarżając nas o próbę zmiany proporcji narodowościowych w Puńsku poprzez przyjazd 20 polskich funkcjonariuszy. Polska się wycofała.

Wśród polskich elit nierzadkie jest obecne przekonanie, że trzeba zrozumieć „mały naród” i jego historyczne kompleksy w stosunku do „wielkiego sąsiada”, że trzeba mu się dać „wyszumieć”. Przy okazji mówi się chętnie o obawach o polski nacjonalizm, o nieantagonizowaniu stosunków polsko-litewskich, o konieczności tolerancji, nawoływaniu do zgodnej „jagiellońskiej” współpracy, poświęcając nie własne przecież prawa obywatelskie.

Myślę, że istotny odłam środowisk opiniotwórczych pojmuje suwerenność państwa jak za starych, przedunijnych czasów. W Unii Europejskiej prawa mniejszości nie są elementem wyłącznie polityki wewnętrznej danego państwa, ale częścią polityki wewnętrznej całej Unii. Interwencja polskiego polityka w obronie praw obywatelskich Polaka na Litwie nie jest więc mieszaniem się w sprawy wewnętrzne Litwy. To troska o respektowanie wspólnych unijnych standardów prawnych, w których prawa mniejszości narodowych to część katalogu podstawowych praw obywatelskich. Czy się komuś to podoba, czy nie, wszyscy podjęliśmy takie zobowiązanie, tworząc Unię.

<<<Wstecz