Dalia Grybauskaite – pierwszą kobietą prezydent Litwy

„Na pewno warto było”

53-letnia Dalia Grybauskaite, dotąd unijna komisarz ds. budżetu i finansów została piątym prezydentem niepodległej Litwy i pierwszą kobietą, która od 12 lipca br. zasiądzie w fotelu głowy państwa. W wyborach prezydenckich dobrze wypadł Waldemar Tomaszewski, kandydat z ramienia Akcji Wyborczej Polaków na Litwie, który zdobył największe uznanie wyborców w rejonie wileńskim i solecznickim, a w Wilnie i rejonie trockim uplasował się na wysokiej drugiej pozycji.

Zdaniem obserwatorów, te wybory były niezbyt ciekawe, a czasami wręcz nudne. Zdecydowaną ich faworytką była Dalia Grybauskaite, którą promowała i popierała nie tylko rządząca większość, ale i najbardziej opiniotwórcze litewskie media. Większość obywateli naszego kraju chciała, aby w fotelu przywódcy kraju zasiadła osoba, która potrafi uchronić kraj przed pogłębiającym się kryzysem i zajmie się ratowaniem gospodarki. Właśnie Grybauskaite, jako doświadczona ekonomistka, w przekonaniu zdecydowanej większości, jest w stanie wyprowadzić kraj na prostą.

Wszyscy oczekują, że w odróżnieniu od poprzednich polityków sprawdzi się i dokona cudu.

I dlatego też kandydatka, która urosła do roli zbawiciela, wygrała już w pierwszej turze, gdyż frekwencja wyniosła 52 proc., a swą sympatię dla nowej „żelaznej damy” wyraziło aż 69,08 proc. wyborców. Grybauskaite niejednokrotnie podkreślała, że wzorem dla niej są Margaret Thatcher i Winston Churchill i zapowiedziała, że „wszyscy muszą się zmienić”. Pierwsze zaś słowa ostrej krytyki skierowała pod adresem pięciu ministrów – finansów, gospodarki, energetyki, opieki socjalnej i pracy oraz zdrowia. Zdaniem zwyciężczyni wyborów, powinni oni wyciągnąć wnioski i usunąć dotychczasowe błędy. Grybauskaite po byłej pani prezydent Łotwy Vairze Vike-Freiberg jest drugą kobietą, która przejmuje ster państwa w swe ręce w krajach bałtyckich.

Waldemar Tomaszewski, pierwszy w historii Polak ubiegający się o fotel przywódcy Litwy, po ogłoszeniu wyborów był przekonany, że decyzja o kandydowaniu była ze wszech miar słuszna i potrzebna. Społeczność polska wraz z wyrazicielem jej interesów – Akcją Wyborczą Polaków na Litwie, zasłużyła i dojrzała, aby uczestniczyć w wyborach najwyższego szczebla. Próby zepchnięcia polskiej partii do udziału jedynie w wyborach lokalnych spaliły na panewce. Udział przedstawiciela mniejszości narodowej w wyborach prezydenckich był korzystny też dla całego kraju, gdyż stał się on żywym świadectwem tego, że Litwa coraz bardziej, chociaż i z oporem, ale podąża w kierunku otwartego społeczeństwa obywatelskiego.

- Na pewno warto było, chociaż kampania nie zaoszczędziła nerwów i zdrowia – stwierdził Waldemar Tomaszewski, który przyznał, że mniej więcej takiego wyniku się spodziewał. Uzyskał on czwarty rezultat, zdobywając poparcie 4,74 proc. wyborców i ponad 65 tys. głosów, czyli o kilka tysięcy więcej niż w ostatnich wyborach parlamentarnych. Znamienne jest to, że przewodniczący polskiej partii oprócz wygranej w swych tradycyjnych bastionach – rejonach solecznickim i wileńskim, był drugi w Wilnie i rejonie trockim. Lider AWPL zajął pierwsze miejsce nie tylko w absolutnej większości dzielnic rejonów wileńskiego i solecznickiego, ale też w trzech dzielnicach Wilna - w Zaścianku, Krawczunach i „Pramones”(w Nowej Wilejce), również w pięciu dzielnicach rejonu święciańskiego – Prenach, Magunach, Podubinkach, Karkożyszkach, i Powiewiórce, i nawet w Kimbarciszkach rejonu jezioroskiego, i w Miedziukach rejonu szyrwinckiego. Na Tomaszewskiego głosowali nie tylko Polacy, ale też Litwini i przedstawiciele innych narodowości. Potwierdzeniem tego jest to, że prawie w każdym rejonie kraju uzyskał on od kilkudziesięciu do kilkuset głosów.

Politolodzy dobrze ocenili program wyborczy naszego kandydata oraz jak wypadał podczas debat telewizyjnych. Po poniedziałkowej konferencji prasowej, Tomaszewski zaproponował nowej pani prezydent, aby skorzystała z punktów tego programu, który określił jako „program zmian”.

Były kandydat przyznał, że udział w prezydenckiej kampanii wyborczej przyniósł mu wiele pozytywnych i potrzebnych doświadczeń, chociażby umiejętności prowadzenia dyskusji w mediach publicznych, przyznał jednak, że z powodu nawału audycji radiowych i telewizyjnych, różnych wywiadów i polemik, miał za mało spotkań w terenie. Ale mimo tego spotkał się z wyborcami nie tylko na Wileńszczyźnie, ale też w Kownie, Kłajpedzie, Wisagini, odległych rejonach święciańskim, ignalińskim i jezioroskim. In plus zapisał sobie też to, że starał się prowadzić kampanię pozytywną i nie wypowiadał się negatywnie o swych kontrkandydatach.

- Przede wszystkim należy dziękować Bogu, że dał siły mnie i mojej drużynie, by godnie przeprowadzić kampanię wyborczą – dzielił się refleksjami Tomaszewski.

Dodał też, że udział Polaka w wyborach prezydenckich spotkał się z żywym zainteresowaniem mediów nie tylko w kraju, bo te początkowo starały się „nie zauważać” kandydata Polaka, ale też polskich i zagranicznych. Krajowe agencje prasowe zauważyły i podkreśliły, że Polak ze wszystkich kandydatów wyróżnił się oszczędnością i na kampanię wyborczą wydał najmniej pieniędzy.

Podsumowując Tomaszewski uznał, że społeczeństwo polskie jeszcze raz zademonstrowało swą jedność, wykazało się solidarnością i aktywnością, co dobrze wróży przed wyborami do Europarlamentu. Właśnie sprawom związanym z wyborami do Zgromadzenia Parlamentarnego Europy była poświęcona konferencja robocza AWPL, która odbyła się wczoraj.

Zygmunt Żdanowicz

Na zdjęciu: wyborcy na Wileńszczyźnie byli aktywni i frekwencja tu była jedną z najwyższych w kraju.

<<<Wstecz