Dbać o pamięć
W październiku br. ukazała się „Księga osób spoczywających na cmentarzach wileńskich: Rossa, Bernardyński i Antokolski”, którą do druku przygotował dr Jan Puchalski, radca-kierownik Wydziału Promocji Handlu i Inwestycji Ambasady Rzeczypospolitej Polskiej w Wilnie.
Pełni Pan funkcję radcy w Ambasadzie RP w Wilnie, a więc - spotkania z przedsiębiorcami, praca na rzecz rozszerzania współpracy gospodarczej między Polską a Litwą. Skąd więc zainteresowanie historią nekropolii wileńskich?
Funkcję radcy pełnię bardzo aktywnie, o czym świadczą wyniki. Mam też zainteresowania historyczne. I stąd zajęcie się tematem, który ma ogromne znaczenie dla określenia tożsamości narodowej. Cmentarze w życiu narodów odgrywają bardzo ważną rolę. Są najstarszym śladem istnienia narodów, ich kultury materialnej i duchowej.
Zanim przyjechałem do Wilna, dużo słyszałem na temat cmentarzy wileńskich. Gdy zwiedziłem je dokładnie, zacząłem pytać miejscowych polskich historyków, czy mają jakiś wykaz nazwisk pochowanych tu osób. Okazało się, że takiego rejestru nie ma. Doszedłem do wniosku, że taki dokument powinien powstać. Od razu myślałem, że tym zajmą się miejscowi fachowcy, bo przyznali, że taki wykaz jest bardzo potrzebny, ale nie napotkałem u nich pozytywnego odzewu. Więc postanowiliśmy z zespołem wykonać to sami, tym bardziej, że z wykształcenia jestem historykiem, a po drugie – kresowiakiem, a kresowiacy mają inny stosunek do historii. Oni dbają o pamięć. Jest ich mottem. Doskonale wiedzą, że naród bez pamięci historycznej przestaje istnieć.
Pragnąłem stworzyć dokument, który byłby świadectwem tych, którzy mieszkali w Wilnie i zostali tutaj pochowani. Cmentarze wileńskie posiadają wiele śladów polskości, które trzeba zachować.
Jest to więc Pana prywatna inicjatywa?
Wiele osób, miejscowi Polacy i przyjaciele z Polski, zachęcało mnie do stworzenia takiego spisu nazwisk osób pochowanych na wileńskich nekropoliach. Wielką rolę odegrały w tym moje dzieci-studenci, które bardzo polubiły Wilno i zachęcały do pracy nad postawionym zadaniem.
Nie brakowało też sugestii, że ten trud wymaga 20 lat pracy. Jednak moim celem było stworzenie dokumentu, a nie wybitnej pracy historycznej. Jest to praca poniekąd pionierska, a więc zdaję sobie sprawę, że wykaz ma wiele wad, mogą być pomyłki w nazwiskach. Będziemy więc wdzięczni za uwagi i uściślenia.
Księga została wydana w Wilnie za własne środki finansowe. Oprócz spisu nazwisk osób pochowanych na cmentarzach Rossa, Bernardyński i Antokolski książka zawiera słowo redaktora, zarys historii Wilna oraz krótką historię cmentarzy wileńskich.
Wydanie to jest obszerne, zawiera aż 624 strony!
Nikt się tego nie spodziewał. Przymierzając się do pracy, pytałem wielu historyków, ile jest grobów na Rossie. Nikt nie mógł podać konkretnej liczby. Przypuszczali, że 4-5 tys. Kiedy zacząłem badać księgi cmentarne, to się okazało, że na Rossie jest ponad 17 tys. nazwisk (11 tys. zindentyfikowanych i 6 tys. bezimiennych). Okazało się również, że oficjalna dokumentacja cmentarza na Rossie nie zawiera wszystkich nazwisk pochowanych tu osób. W oparciu o przewodnik po Wilnie Juliusza Kłosa z 1937 r. uzupełniliśmy wykaz o 36 nazwisk, ważnych dla historii Wilna i Litwy (W. Syrokomla, O. Pietraszkiewicz, F. Smuglewicz i in.).
Na Cmentarzu Bernardyńskim spoczywa 5116 osób. Cmentarz ma wiele ciekawych architektonicznych pamiątek.
Część wykazu jest też poświęcona Cmentarzowi Antokolskiemu, która jest przedrukiem opracowania miejscowych historyków Czesława Malewskiego i Jerzego Surwiły pt. „Cmentarz Wojskowy na Antokolu w Wilnie”.
Księga jest wielką litanią ponad 21 tys. umarłych Polaków i Litwinów, wznoszących dzieło wielkości miasta.
W Wilnie jest wiele cmentarzy, których nie ująłem w swojej pracy, a które też są warte uwagi: cmentarz przy kościele św. Piotra i Pawła, Cmentarz Kalwaryjski i inne.
Przygotowanie do druku księgi na pewno było czasochłonne i nie obyło się bez pomocy specjalistów.
Jest wielu miejscowych Polaków, którym jestem wdzięczny za pomoc: Janowi Andrzejewskiemu, Henrykowi Sosnowskiemu oraz ks. Dariuszowi Stańczykowi, którzy przynosili mi książki oraz wielu innym. Wszystkich trudno wymienić.
Praca nad tym wykazem trwała około 2 lat. Uzyskaliśmy wykazy z ksiąg cmentarnych. Zrobiliśmy kopie. Księgi pochodzą z okresu zaboru, więc musieliśmy robić tłumaczenia z języka rosyjskiego. Nieraz mieliśmy z tym problem.
Miałem też szczęście, bo znalazłem wielu entuzjastów, którzy spisali i wykonali wprowadzenie ponad 21 tys. nazwisk do komputera: Łucja Noniewicz, Jadwiga Jachimowicz, Anżela Jurgielewicz i Antoni Żakiewicz.
Ubolewam, że dotychczas miejscowi Polacy nie stworzyli zespołów, badających historię Wilna i Litwy. Każdy z tych specjalistów działa na własną rękę.
Do kogo jest skierowana ta książka?
To książka dla historyków, mieszkańców Wilna, entuzjastów i badaczy przeszłości tego miasta. Również ma ogromne znaczenie dla instytucji, które zajmują się ochroną i odnawianiem cmentarzy. Niedawno gościłem Krzysztofa Ławrynowicza, słynnego waszego koszykarza. Podczas spotkania z nim miałem przy sobie księgę. Okazało się, że Ławrynowiczów w tym rejestrze jest kilku. Znalazł tam swoich przodków. Dlatego będzie ona cenna dla każdego, kto interesuje się historią swoich rodzin.
Tym bardziej, że wiele osób z Polski szuka grobów swoich bliskich na wileńskich cmentarzach, a więc ten wykaz będzie przydatny i dla nich.
Księga jest punktem wyjścia do dalszych badań. Na jej podstawie można pisać prace magisterskie i doktorskie, zrobić fotograficzną dokumentację wszystkich grobów.
Wydając ten wykaz chciałem też pokazać skalę problemu wileńskich cmentarzy, by się podjąć trudu ich odbudowy. Mnie jako historyka serce boli, jak patrzę na zniszczenia i dewastację tych nekropolii.
A więc jakie ma być rozwiązanie tego problemu? W 2007 roku litewski historyk pani Vida Girininkiene wraz z wieloma innymi osobami wystosowała list otwarty do rządu i Sejmu RL w sprawie odnowy cmentarza na Rossie. Stwierdziła, że Rossa jest zostawiona na pastwę losu. Nazwała to hańbą narodową państwa litewskiego. Proponuje, by władze kraju zajęły się wreszcie odnową nekropolii, tworząc koncepcję renowacji.
Jestem pełen uznania dla tej pani. Tak, obecnie nie ma całościowego planu odnowy cmentarza. Wileńskie nekropolie są na takim etapie niszczenia, że same fundacje nie podołają odnowić tych mogił. W ciągu roku mogą odrestaurować 4-5 nagrobki, a jeżeli wziąć pod uwagę skalę problemu, to renowacja będzie trwała 500 lat. A odnowić trzeba teraz. Do całkowitej renowacji potrzebne są miliony, setki milionów. Powinno się stworzyć całościowy program odnowy wileńskich nekropolii, w którym uczestniczyłyby rządy Litwy, Polski, ale też Unia Europejska i UNESCO. Bo te cmentarze - to pomniki światowe. Każdy nagrobek jest niepowtarzalny. Jest oddzielnym dziełem architektury.
Wileńskie nekropolie są masowo odwiedzane przez turystów z Polski. Niestety, tablice informacyjne są tylko w językach litewskim i angielskim.
Do tej pory nie otrzymaliśmy żadnej pozytywnej odpowiedzi od administracji cmentarzy Rossa i Bernardyńskiego w sprawie umieszczenia tablic informacyjnych w języku polskim. Byliśmy gotowi wykonać to za własne pieniądze. Pani z administracji powiedziała, że wtedy trzeba by było tam umieścić jeszcze z 20 tablic. Odpowiedziałem, że gdyby nawet 30, to trzeba uszanować pochowanych w ich języku ojczystym, a także wziąć pod uwagę fakt, że w tym wypadku te cmentarze są przeważnie odwiedzane przez turystów z Polski.
Narody, które mają bogatą historię w zakresie kultury materialnej, żyją przeważnie z turystyki. Słynne wileńskie cmentarze mogą być nie tylko świadectwem historycznym, ale i ważnym źródłem dochodu krajowego. Corocznie Litwę odwiedza około 400 tys. Polaków. Statystyczny polski turysta zostawia tu około 300 Lt. Tego się tutaj nie ceni. Pieniądze z turystyki napływają do budżetu państwa litewskiego, a nie polskiego. Litwa ma cmentarze klasy światowej. Mogą one być nie tylko powodem do dumy, ale i sposobem na zarabianie pieniędzy. Ukraińcy biorą 3 hrywny za wejście na Cmentarz Orląt Lwowskich. To byłoby dobrym rozwiązaniem też dla Wilna.
W listopadzie w dzienniku „Lietuvos rytas” ukazał się artykuł, w którym zarządca cmentarzy Rossa i Bernardyńskiego Antanas Grinčelaitis powiedział, że uczniowie litewskich szkół przed Zaduszkami nie chcą sprzątać tych cmentarzy, bo tam są pochowani przeważnie Polacy.
Takie zjawisko niedobrze świadczy o społeczeństwie. Można mówić, że nacjonaliści są w każdym kraju, ale państwo litewskie powinno mieć odwagę powiedzieć, że nie ma się czego wstydzić wspólnej historii narodu polskiego i litewskiego. Przecież Polska z Litwą były europejskim mocarstwem. Polska z Litwą stworzyły pierwszą w Europie konstytucję. Polska z Litwą, połączone kiedyś unią lubelską, dały przykład dla nowoczesnych rozwiązań unijnych. Polska przez Litwinów została włączona do polityki wschodniej. Te oba narody od lat wzajemnie się przenikały. Miały wspólną kulturę. Obecnie, w dobie kryzysu gospodarczego, takie narody pograniczne, jak Polska i Litwa, powinny blisko współpracować, a nie dzielić sztucznie, co jest polskie, a co litewskie.
Czy książka cieszy się zainteresowaniem czytelników? Jakie są odezwy na jej temat?
Najpiękniej się zachowują biblioteki. Biblioteka Uniwersytetu Wileńskiego napisała mi piękny list, że ta księga jest bardzo cenna. Okazało się też, ta biblioteka prowadzi swoistą promocję tej książki. Tą pozycją zainteresowały się biblioteki z Polski. Za pośrednictwem Biblioteki Uniwersytetu Wileńskiego kilka książek zostało przekazanych do Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego, Toruńskiego i Jagiellońskiego oraz Uniwersytetu im. Witolda Wielkiego w Kownie.
Książką zaciekawiło się też kilku historyków, pedagogów litewskich. Trudno na razie mówić o skali zainteresowania, bo nie ma jeszcze w wolnej sprzedaży.
Kiedy „Księgę osób spoczywających na cmentarzach wileńskich: Rossa, Bernardyński i Antokolski” będzie można nabyć w księgarniach?
Jest ona na razie w obiegu zamkniętym. Zostało wydrukowanych 500 egzemplarzy. 120 książek trafiło do szkół polskich na Litwie. Księgi zostały przekazane Ambasadzie RP w Wilnie, Senatowi RP, różnym organizacjom, bibliotekom oraz gościom, odwiedzającym naszą placówkę.
Można ją było nabyć podczas ostatniego Kiermaszu Polskiej Książki w Domu Kultury Polskiej w Wilnie.
Sprawa dodruków jest otwarta. Jeżeli będzie zainteresowanie, to trafi również do księgarń.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Iwona Klimaszewska