Premiera w Teatrze Opery i Baletu

Mariusz Treliński – reżyser operowy, filmowy i teatralny. Studiował reżyserię w Szkole Filmowej w Łodzi. W 1990 r. na festiwalu filmowym w Wenecji odbyła się premiera jego pierwszego filmu kinowego „Pożegnanie jesieni” według powieści Witkacego. Obraz ten przyniósł reżyserowi m. in. Nagrodę Przewodniczącego Komitetu Kinematografii za debiut reżyserski. Za swój kolejny film – „Łagodna” według opowiadania Fiodora Dostojewskiego (1995 r.), otrzymał nagrodę dziennikarzy na XX Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. W 2000 r. nakręcił ostatni jak dotąd film – „Egoiści”.

W 1995 r. zadebiutował w operze, na zamówienie festiwalu „Warszawska Jesień” reżyserując w Teatrze Wielkim w Warszawie „Wyrywacza serc” Elżbiety Sikory według prozy Borisa Viana. W 1999 r. wyreżyserował „Madame Butterfly” Giacomo Pucciniego ze scenografią Borisa Kudlički, z którym odtąd stale współpracuje.

Mariusz Treliński jest uważany za jednego z najciekawszych realizatorów przedstawień operowych w Polsce, choć budzi też liczne kontrowersje. W 2001 r. inscenizacja „Madame Butterfly” na zaproszenie Plácido Domingo została przeniesiona do Washington Opera, gdzie była znakomicie przyjęta. W tym samym roku Treliński otrzymał „Paszport Polityki” – „za nowoczesne, inteligentne, trafiające do współczesnego widza realizacje oper na scenie Teatru Wielkiego w Warszawie”. Był dyrektorem artystycznym Teatru Wielkiego w Warszawie. W marcu 2006 r. odbyła się tam premiera kolejnej opery w reżyserii Trelińskiego – „La boheme” Giacomo Pucciniego. W 2007 r. Treliński zrealizował „Króla Rogera” Karola Szymanowskiego w Operze Wrocławskiej, odnosząc duży sukces.

O swojej pracy w operze mówi: „Chcę, żeby teatr operowy był jak inne dziedziny sztuki. By był rozmową człowieka z człowiekiem”.

29 lutego, 1 oraz 8 marca br. w Litewskim Narodowym Teatrze Opery i Baletu odbędą się premierowe przedstawienia opery „Borys Godunow” w reżyserii Mariusza Terlińskiego (Polska). Proponujemy Czytelnikom rozmowę z reżyserem.

Zrealizował Pan już kilka spektakli według utworów Puszkina, Dostojewskiego, wystawiał Pan Czajkowskiego, teraz pracuje Pan nad operą Musorgskiego. Czym spowodowane jest takie zainteresowanie literaturą i kulturą rosyjską?

Przede wszystkim jest to piękna i wielka kultura, dlatego mnie interesuje. Opera „Borys Godunow” jest niezwykle interesująca, ponieważ jest to jedna z najpiękniejszych albo w ogóle najpiękniejsza rosyjska opera. Poza tym, to, co mnie szczególnie interesuje jako reżysera – to bardzo głęboki model libretto. Libretto mówi o czasach historycznych, ale analiza, która jest tam przeprowadzona, jest analizą bardzo głęboką i dotyczy nas dziś. Opowiada ona o mechanizmach władzy, o okrucieństwie dowodzenia władzy, o konstrukcjach politycznych, które doskonale znamy, i o tym, co ukrywa się za drzwiami, czego zwykle nie widzimy. To jest rzeczywiście geniusz Musorgskiego, że napisał operę o bohaterze historycznym, ale można ją analizować współcześnie, więc historia ta staje się opowieścią o nas dzisiaj.

Opera „Borys Godunow” zawiera określoną interpretację pewnych uwarunkowań politycznych, jakie miały miejsce pomiędzy Polską i Rosją na przełomie XVI i XVII wieku. Polacy są ukazywani jako podstępni. Czy nie przeszkadzało to Panu jako Polakowi?

Istnieją dwie redakcje tej opery i robimy właśnie pierwszą. Wolałem pierwszą redakcję Musorgskiego, bo wydawała mi się ona prawdziwsza, głębsza i bardziej dotyczyła głównego bohatera – Godunowa. Wydaje mi się, że pierwsza redakcja jest bardzo okrutna i prawdziwa. Później Musorgski napisał też piękną operę, została ona rozbudowana o bardziej efektowne rzeczy dla publiczności – sceny miłości, tańce, które są fajne i efektowne, ale odchodzą one od dramatu. Ponieważ traktuję operę bardzo serio – oczywiście, jako widowisko dla ludzi, ale też jako dramat do przeżycia, wydawało mi się, że późniejsza redakcja była robiona nieco „pod publiczkę”, czyli jest czymś zbyt łatwym i przyjemnym. Dlatego zdecydowałem się na pierwszą redakcję, w której problemy te nie są tak istotne.

Mówiąc natomiast o w kontekście współczesnym, w operze zawarta jest pewna przestroga przed nacjonalizmami, która jest dzisiaj istotna i dotyczy wszystkich – zarówno Rosji, jak też Polski i całej Europy. Mam na myśli odradzające się nacjonalizmy, okrucieństwa, odseparowanie się od siebie narodów, które jest bardzo niebezpiecznym procesem, więc opera ta jest absolutnie przeciwko tego rodzaju myśleniu.

Dlaczego odszedł pan z kina i telewizji?

Miałem ostatnio kontynuować pracę z kinem, ale w kinie bardzo długo walczy się o realizację filmów, czasami nawet do 5 czy 6 lat, więc robiłem opery. W tej chwili otrzymuję propozycje ze świata, więc mam trochę mało czasu na kino, ale przygotowuję się do realizacji opery w kinie, w której chcę połączyć swoje umiejętności. Będzie to realizacja „Don Juana” Mozarta. Następnie czeka mnie cała seria premier w Teatrze Maryjskim w Petersburgu, między innymi opery „Król Roger” Karola Szymanowskiego. Z tym spektaklem pojedziemy też do Edynburga.

Bardzo duży wpływ na pańską karierę miał Placido Domingo. Jak teraz układają się stosunki pomiędzy wami?

Od kilku lat pracuję na stałe w Stanach Zjednoczonych oraz w Europie. W Waszyngtonie zrobiłem pięć realizacji, w sumie siedem realizacji zrobiliśmy wspólnie z Placido Domingo. On zachwycił się moją pierwszą realizacją operową – „Madame Butterfly”, która była moim debiutem. Wystawiałem ją w Petersburgu, Izraelu, Polsce, Stanach Zjednoczonych. W tej chwili współpracuję z wieloma operami, ale Placido Domingo był osobą, która otworzyła mi okna na świat, jak gdyby pozwolił mi wyjechać z Polski, by pokazać swoje opery światu. Dzięki temu znalazłem się między innymi na Litwie, ponieważ usłyszano o mnie, gdy byłem właśnie w Waszyngtonie, a więc to takim dalekim łukiem doszło też do Litwy.

Jest to pierwsze Pana doświadczenie pracy w Litewskiej Operze Narodowej. Jak się układa współpraca?

Pracują tu bardzo ciekawi i oddani ludzie. Jest to szalenie ważne, bo ja tę pracę traktuję bardzo serio. Jest ona bardzo ciężka dla śpiewaków, ponieważ mamy duże wymagania. Operę przede wszystkim trzeba zaśpiewać, co już jest bardzo ciężkie. Do tego dochodzi dość skomplikowana inscenizacja, gdzie bohaterowie na przykład zmagają się między sobą podczas scen bójek. Obecne tu są także trudne sceny, czasami wręcz na granicy kaskaderstwa. Nad realizacją pracujemy już od dwóch miesięcy. Próby były trudne, ale pracujemy z entuzjazmem. Mamy świetny chór, otaczają mnie ludzie, którzy chcą pracować, a więc współpraca ta jest bardzo żywa.

Witalis Masenas
Fot. autor

<<<Wstecz